Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Wrześniową porażkę z Joey'em Abellem pamiętasz z ringu czy z powtórki telewizyjnej?
Krzysztof Zimnoch: Mam przebłyski. Jest coraz lepiej, bo świeżo po walce było ciężko. I nerwy, i ten nokaut. To wszystko spowodowało, że nie bardzo wiedziałem, co się wydarzyło.

Spotkałem się z teorią, że najwięksi pięściarze mają umiejętność przetrwania. Ali, Sugar Ray, Louis, Marciano. Idąc na wymianę ciosów z Abellem liczyłeś, że i ty zaliczasz się do grona „nieśmiertelnych”?
Przede wszystkim zawsze jak wychodzę do ringu, uważam się za silniejszego, mocniejszego od swojego rywala. Po to ciężko trenuję, żeby tak właśnie było. Żeby wygrywać. Tutaj wyszło, jak wyszło. Był po prostu silniejszy. Taktyka była taka, żeby nie przyjmować z nim wymiany, żeby uciekać na nogach, przepuszczać jego ataki. Tyle że jak trafił, w głowie było już tylko jedno: albo on mnie, albo ja jego.

Jak odreagować taką porażkę, takie brutalne sprowadzenie na ziemię?
Najgorzej było z emocjami, mentalnie naprawdę to przeżyłem. Czułem niewyobrażalny żal, taką rozpacz w sobie. Tak ciężko trenowałem, tak dobrze byłem przygotowany, a przyjechał człowiek i od pierwszej rundy mnie zdusił, stłamsił, zdetronizował. „Jak to możliwe, że tak się stało? Czy to on jest tak dobry, tak silny, czy po prostu ja jestem dużo słabszy od niego?” – takie pytania pojawiały się w głowie. I powiem ci szczerze, że do dzisiaj nie wiem, dlaczego tak się stało.

A może promotorzy zrobili ci krzywdę, bo najzwyczajniej w świecie nie byłeś gotowy na tak wysoki poziom?
Ring weryfikuje, czy jesteś gotowy na walkę, czy nie. Zawsze tak jest. Jestem świadomy, że znowu będę musiał podnosić się z kolan. Że znowu jestem zdany na łaskę promotorów. Kogo mi dadzą, z tym będę boksował. Ja marzę o tym, żeby walczyć z jak najlepszym zawodnikiem. Żeby walczyć z nim jak równy z równym. Mało tego. Marzę o tym, żeby być jak najlepszym zawodnikiem. A który teraz jestem? 87. na świecie? Trzeba mierzyć siły na zamiary. Nie jest realne, żebym w tym momencie walczył o mistrzostwo świata. Ale moim marzeniem jest to, żeby zostać mistrzem świata.

Nie jesteś za mały na ciężką?
Za mały? W jakim sensie? Jeszcze rok temu ważyłem niecałe 103 kilo, teraz już 107 wieczorem. Wszystko idzie w tym kierunku, żeby być coraz większym i coraz silniejszym. Widzę, co się dzieje w wadze ciężkiej. Boksują chłopaki o dziesięć centymetrów wyżsi ode mnie, ciężsi. Abell miał 120, Joshua z Kliczką 113. Wielkie chłopy, tak? Żeby nawiązać walkę z Joshuą trzeba ważyć przynajmniej 110 kilogramów. Chyba, że ma ona polegać na uciekaniu i kontrowaniu.

Pełna treść artykułu na Sporteuro.pl >>