Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Życzę Arturowi Szpilce jak najlepiej, żeby się podniósł i wrócił do boksu - mówi 34-letni Krzysztof Zimnoch (22-1-1, 15 KO) przed sobotnią walką wieczoru z Joeyem Abellem (33-9, 31 KO) na gali w Radomiu. Transmisja pojedynku w otwartym Polsacie od godz. 23.55.

Jak definiuje Pan stawkę walki z Amerykaninem Joelem Abellem?
Krzysztof Zimnoch: Stawką jest... wygrana. To nie będzie walka ani o jakiś znaczący pas, ani o miejsce w rankingu. Niemniej, na pewno mam nadzieję, że ten pojedynek wywinduje mnie do góry.

W której walce 36-letni Abell zrobił na panu największe wrażenie? Czyżby w jednej z najbardziej głośnych, czyli starciu z Tysonem Furym lub Chrisa Arreoli?
Nie zrobił na mnie większego wrażenia, ale zawsze trzeba poddać rywala analizie i go rozpracować, obojętnie czy byłby mistrzem świata, czy zawodnikiem na dorobku. Tak ułożyliśmy taktykę na ten pojedynek, żebym wygrał.

Fakt, że rywal boksuje z pozycji mańkuta, nie jest przypadkowy. Ten pojedynek ma być dla pana testem przed walką z Arturem Szpilką 2 grudnia w Tauron Arenie Kraków.
Były takie plany przed walką z Kownackim, którą Szpilka miał wygrać... Na obecną chwilę koncentruję się na sobocie i tylko to się liczy.

Między panem, a Szpilką przez lata narosło wiele animozji. Czy mimo wszystko, tak po ludzku, teraz jest panu go szkoda?
Oczywiście. Życzę mu jak najlepiej, żeby się podniósł i wrócił do boksu. Niech z tego wszystkiego, co się wydarzyło, wyciągnie właściwe wnioski. I przede wszystkim życzę mu, aby stał się lepszym człowiekiem. Tu nie chodzi o mnie, ale o niego. Niech on sam nie robi sobie krzywdy, bo dotychczasowym postępowaniem najwięcej zła wyrządzał sam sobie. 

Pełna treść artykułu na Interia.pl >> 

Kup bilet, zobacz na żywo walki Zimnoch - Abell i Sosnowski - Różański >>