Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Najlepsi z najlepszych, olbrzymie pieniądze do wygrania oraz pamiątkowe trofeum im. Muhammada Alego. Turniej World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej zapowiada się pasjonująco, a jednym z tych, który powalczy o końcowe zwycięstwo, będzie Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. - Zasłużyłem, żeby znaleźć się w tym gronie - zaznaczył Polak w rozmowie ze Sport.tvp.pl.

Na taki turniej czekali kibice boksu na całym świecie.
Krzysztof Włodarczyk: Dokładnie. Wreszcie coś się ruszyło w naszej kategorii. Ośmiu prawdziwych kozaków, żadnego przypadkowego nazwiska, każda walka będzie ekscytująca. Jestem dumny, że znalazłem się w tym gronie, ale nie dostałem tego biletu za darmo. Jestem przecież numerem jeden wśród pretendentów federacji IBF, ciężko pracowałem przez lata, byłem dwa razy mistrzem świata. Szkoda, że niektórzy o tym zapominają.

W ćwierćfinale zmierzy się pan z mistrzem świata federacji IBF, Muratem Gassijewem. Za samo wyjście do ringu zarobi pan 400 tysięcy dolarów, czyli blisko półtora miliona złotych. Dużo.
Dużo, ale mnie nie interesuje kasa tylko za jedną walkę. Oczywiście celem jest odzyskanie pasa mistrza IBF, jednak chcę wygrać cały turniej, inaczej by mnie nie było w tej ósemce. Nie będę ściemniać, że pieniądze, zwłaszcza takie jakie są do zgarnięcia w tym przedsięwzięciu, mobilizują do wylewania litrów potu na treningach, ale mnie bardziej kręci możliwość zostania najlepszym z najlepszych w wadze junior ciężkiej. Wtedy zamknąłbym usta wszystkim niedowiarkom.

Bukmacherzy nie dają panu jednak większych szans, słabsze notowania ma u nich tylko Marco Huck, który w ćwierćfinale zmierzy się z Ołeksandrem Usykiem.
Nie muszę nikomu nic udowadniać. Gassijew to twardziel, który bardzo mocno bije, ale to tylko człowiek. Trudno mi wskazać faworyta, na pewno bardzo niewygodny do boksowania jest Usyk, jednak każdy ma szanse na zwycięstwo. Decydować będzie psychika, fakt, czy okres przygotowawczy przebiegał bez zakłóceń, itd. Taki Huck, na którego wszyscy chcieli trafić, też przecież potrafi jednym ciosem wywrócić walkę do góry nogami. Do pierwszego trafienia, a potem niech się dzieje wola Boga. Jestem dziwnie spokojny, że w półfinale nie zameldują się sami aktualni mistrzowie świata.

Pełna treść artykułu na Sport.tvp.pl >>