- Diablo chciał się wycofać na kilka dni przed walką z Drozdem - mówi Boxing.pl Andrzej Wasilewski, jeden z promotorów byłego mistrza świata wagi junior ciężkiej Krzysztofa Włodarczyka (51-3-1, 37 KO), który w sobotę na gali "Królowie Nokautu" we Wrocławiu skrzyżuje rękawice z Leonem Harthem (14-1, 10 KO). 

Ostatnio mogliśmy przeczytać o tym, że Krzysiek się rozwodzi. Uważa pan, że takie osobiste historie wywlekane na tydzień przed walką to dobry pomysł? To jest jakaś promocja, ale czy na pewno pozytywna?
Andrzej Wasilewski: Ja uważam, że o tematach pieniędzy, małżeństw, alimentów, rozwodów w ogóle się nie powinno publicznie rozmawiać. To są sprawy intymne, osobiste, czasami wstydliwe. W tym obszarze też nie mam niestety siły sprawczej. Tłumaczyłem Krzysztofowi, że to szkodzi jego wizerunkowi, że to szkodzi firmie. Nie wiem, czy dziś Krzysiek jest tak szanowany i lubiany, jak to było dawniej. Trochę stał się bohaterem Pudelka. Musi zrozumieć, że rozmowa z mediami o przepuszczaniu pieniędzy to nie jest dobry pomysł. Ma już 35-lat i musi sobie z pewnych rzeczy zdawać sprawę.

Myśli pan, że Włodarczyk jest dziś w stanie wejść do ringu z czystą głową, skupiony tylko na boksie i dać naprawdę dobrą walkę komuś z czołówki? Nie powtórzyć historii z walki z Grigorijem Drozdem, gdzie był w ringu nieobecny?
Krzysiek, do czego sam się przyznał, kilka dni przed walką z Drozdem chciał się wycofać. Nie czuł się mentalnie gotowy na wojnę na terenie wroga. Po walce się dowiedziałem, że jadąc z hotelu już na halę, był kompletnie rozbity i nieobecny. Tak samo było w sprawie rewanżu. My w świetny sposób zadbaliśmy o jego interes i zagwarantowaliśmy mu walkę rewanzową. Niestety "Diabełek" do tej walki nie przystąpił. Był chory, była infekcja, fatalne, ropne sprawy, ale ja na jego miejscu bym przyjął antybiotyk, odczekał dwa, trzy dni i jeśli bym wyzdrowiał, to ja bym pojechał i walczył. Choroba się nie rozwinęła, kilka dni później było już okay. Wielu pięściarzy przystępuje do walk mając swoje problemy. Taka walka, to nie tylko walka o tytuł, ale walka o życie. Nie mogę sobie darować tego rewanżu. Drozd mi niczym nie zaimponował. Krzysiek oddał mu walkę bez walki. Krzysiek boksujący lewym prostym powinien Drozda rozstrzelać. Ale ta ręka musi chodzić. Krzysiek ma tak mocny lewy prosty... Wystarczy choćby spytać pana Brudowa. Lewy prosty "Diablo" to jest dar od Boga. Drozd powiedział mi po walce, że nie miał pojęcia, że można tak mocno uderzyć lewym prostym. Odczuł jedno z takich uderzeń. Tylko co z tego...

Włodarczyk zmierza teraz ku tytułowi IBF.
Spodziewałem się, że Gassijew znokautuje Liebiediewa. Ci młodzi są dziś więksi fizycznie, wyżsi o głowę od Włodarczyka. Nie wiem, czy taki weteran jak Krzysiek będzie w stanie sobie poradzić z nimi. Ale "Diablo" ma wyższe umiejętności niż 95% kibiców myśli. Wiadomo, on trochę człapie, nie ma w jego boksie takiej energii, eksplozji, intensywności. Nie ma bójki, jak u Michała Cieślaka. Ale w boksie Krzyśka jest bardzo mało błędów. On w każdej chwili może uderzyć bardzo mocno, bo cały czas ma stabilną, poprawną technicznie pozycję. 35-lat, 16 lat w zawodowym boksie. Oby Krzysiek nie stracił wiele i zachował jak najwięcej ze swoich atutów. Odpowiedź poznamy w ringu.

Wierzy pan, że dzisiaj, w tej bardzo silnej kategorii wagowej, pełnej młodych wilków o wielkim potencjale, Krzysztof Włodarczyk może wejść na szczyt?
To jest doskonałe pytanie, zadaję sobie to pytanie bardzo często. Robimy wszystko, żeby Krzysiek dostał mistrzowską walkę. Inwestujemy w to. Do gali w Szczecinie dołożyliśmy kilkadziesiąt tysięcy, do gali we Wrocławiu znów dołożymy. Inwestujemy, by dać mu tą jeszcze jedną szansę. Żałujemy, że przepadła walka z Durodolą. WBC była dla nas bardzo życzliwa, szanuje się tam Włodarczyka. Niestety, zostaliśmy na lodzie. Idziemy więc w kierunku IBF.

Pełna treść artykułu na Boxing.pl >> 

Zobacz na żywo galę "Królowie Nokautu" we Wrocławiu >>