Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Na zawodowym ringu zadebiutowałem szesnaście lat temu. Dokładnie pamiętam ten dzień. Trenowałem wtedy z Andrzejem Gmitrukiem i można powiedzieć, że to był wtedy taki mój sprawdzian, test moich umiejętności i mojej siły. Dostałem zawodnika, który wydawał się ciut silniejszy. Na pewno był bardziej doświadczony. Miał już za sobą siedem walk, na dodatek był mańkutem, co było dodatkowym utrudnieniem. Poradziłem sobie i już w drugiej rundzie znokautowałem go.

Gdyby nie boks, moje życie dobrze by nie wyglądało. Najpewniej zająłbym się czymś złym, nie byłoby to nic dobrego. Niektórzy z moich znajomych, którzy poszli inną drogą, dziś już nie żyją. Wydaje mi się, że los dał mi szansę i tak mną pokierował, żebym był w tym momencie tutaj i w tym miejscu. Na pewno dużo zawdzięczam mojemu tacie, który zawsze dążył do tego, żebyśmy coś osiągnęli. Pilnował byśmy byli ludźmi prawymi i żeby nie musiał się nas wstydzić, więc nie dało się inaczej.

Sport nauczył mnie wszystkiego. Poprzez sport podchodziłem do wszystkiego innego. Nauczył żeby być dobrym człowiekiem... i tak, uważam, że takim jestem.

Nie byłem bity jako dzieciak. Na boks nie trafiłem dlatego, że ciągali mnie za uszy na podwórku, czy że pomiatali mną jak szmatą. Chciałem kimś po prostu w życiu być i osiągać wyższe cele niż wszyscy moi koledzy i społeczeństwo, chciałem czymś się wyróżnić. Tata pokazał mi Halę Mirowską, zapisał na trening i zabrał na salę która tętniła życiem. Wkręciłem się i tam już zostałem.

Pięściarz musi być zawzięty, uparty i nieustępliwy. Musi mieć w głowie plan i dążyć do celu. Pomocne jest wszystko, co doprowadza nas do tego, że możemy osiągnąć sukces, że chcemy być w tym miejscu a nie innym. Bardzo ważna jest też ambicja. Gdy walka ma dwanaście rund, a jest szósta i czuję, że padam, myślę sobie że nie mogę się poddać. Jeśli coś mi doskwiera, pojawia się jakiś mankament, staram się o tym nie myśleć i nie dać mu przewagi nade mną. Podsumowując: upartość, zawziętość, dążenie do celu i ambicja to cechy bez których nie można być dobrym pięściarzem.

Uważam, że na razie walka polsko-polska nie ma sensu. Prędzej czy później dojdzie do walki z Masternakiem, zresztą nie tylko z nim, ale też z kimś innym. Nim zaczniemy wybijać się nawzajem, trzeba najpierw zrobić coś dla siebie. Zobacz jak niewiele mamy tych jednostek, które liczą się na arenie międzynarodowej, nie mówię krajowej. Można nas policzyć na palcach jednej ręki, góra dwóch. Wzajemnie wybijanie się jest ryzykowne. Trzeba liczyć się z tym, że można się cofnąć o kilka szczebli, by na nowo odbudować swoją pozycję. Ani Mateusz, ani tym bardziej ja, nie mamy już na to czasu. Wiem jednak, że czas tej walki w końcu przyjdzie i jeśli pojawi się propozycja naprawdę dużych pieniędzy, to nie widzę najmniejszego problemu.

Pomimo lat spędzonych w ringu nie jestem znudzony boksem. Miałem takie momenty, że nie do końca mi się chciało, ale teraz znów można powiedzieć, że mam wenę. Jeśli widzę na horyzoncie nadchodzącą walkę, to naprawdę mi się chce i jestem jeszcze bardziej zmobilizowany. Boks dalej jest dla mnie pasją, sensem życia i pracą.

Pełna treść artykułu na blogu "Bazyliowy Mus" >>