Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Kiedy zaczynałeś, w polskim boksie przewijały się dwa nazwiska: Michalczewski i Gołota. "Z jednej strony byli kochani, z drugiej znienawidzeni. Też chciałem taki być" - wspominasz. Chyba Ci się to udało. Odnoszę wrażenie, że niewiele osób ze środowiska boksu lubi Włodarczyka, ale wszyscy szanują.
Krzysztof Włodarczyk, dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej: Wiem, że jestem specyficzny. Kilka razy w życiu przejechałem się na bardzo bliskich osobach. Pozornie bliskich. Może to postawiło mnie do pionu? Okazało się, że nie jeden to zwykły kawał ch***. Od pewnego czasu zachowuję dystans. Nie otwieram się przed niektórymi ludźmi, nie zawsze im ufam. Parę zdarzeń dało mi solidnego kopa w dupę. Teraz jestem bardziej przezorny, ostrożny. To prawda, chciałem być kochany, a zarazem nienawidzony. Czy takiego Mayweathera wszyscy kochają? Nie, jest wręcz nielubiany. Ludziom nie podoba się, że gość szpanuje bogactwem. Że chwali się swoimi najnowszymi zabawkami. Dzieci mają resoraki, faceci Rolls Royce'y. Czy ruszają go negatywne komentarze? Gdzie tam. Ma wyje**** na sympatię kibiców. Ci, którzy przychodzą zobaczyć jak dostaje wpier***, też płacą za bilety.

Kto spuścił ci większe lanie: Bartnik, który na amatorstwie zaprowadził Cię do bokserskiego przedszkola, czy Adamek, z którym sparowałeś na początku zawodowej przygody?
Chyba Adamek. Kiedy z nim sparowałem, był już bardzo doświadczonym amatorem, dziesięciokrotnym mistrzem Polski. Ja dopiero wchodziłem na salony. Przechodził, zachodził, strasznie mnie wyprzedzał. Nic nie mogłem zrobić. Z Bartnikiem zmierzyłem się w finale mistrzostwach Polski w Płońsku. To był mój pierwszy seniorski turniej, nie potrafiłem jeszcze walczyć z mańkutami. Wojtek wygrał wysoko (9:1 - przyp. HK), ponieważ walczył bardzo zachowawczo. Nie rzucał się w szaleńczym ataku, punktował. To, że nigdy nie leżał na dechach, zawdzięcza właśnie takiej taktyce. Zawsze boksował bezpiecznie dla siebie. Szkoda, że w 2009 nie doszło do jego pojedynku ze Szpilką. Myślę, że Wojtek mógłby go oszukać. To sprytny faularz. Niewykluczone, że dawny Artur zagotowałby się po którejś z jego sztuczek.

Dlaczego zrobiłeś ze swojego prywatnego życia medialny spektakl?
Nie wiem. Może szukałem litości, zrozumienia? Może to był krzyk rozpaczy?

Zawsze byłeś tym złym. Ludzie kojarzą głównie skandale obyczajowe z Twoim udziałem. Niewielu wie np., że dokarmiasz bezdomnych przy Dworcu Centralnym, za co dostałeś kiedyś nawet mandat. Czemu nigdy o tym nie mówisz?
Nie uważam, żeby to był powód do chwalenia się i robienia wokół siebie szumu. Wyobraź sobie, że stoi teraz przed kawiarnią bezdomny. Zaprosimy go na herbatę, i co? Mamy zrobić sobie przy kasie sweet focię i kazać mu się uśmiechać?

Dalej to robisz? Dożywiasz biednych ciastkami z KnockOutu?
Jeśli dostanę od kogoś jakiś podarunek, staram się nim dzielić. Np. paczką wędlin z Konspolu. Zobaczę bezdomnego, zawołam go i zawsze dam mu kilka sztuk dobrej jakości kiełbasy, wędlin, czasami ciastek, czekolady. Kiedyś dość często parkowałem koło Cepelii. Schodziłem na dół po kawę. Jeśli na schodach siedzieli bezdomni - a było to ich ulubione miejsce, zwłaszcza latem - zahaczałem po drodze do sklepu i kupowałem im owoce oraz jakiś napój. Wracałem na górę, wręczałem zakupy i szedłem po swoją kawę. Za którymś razem pani ekspedientka zorientowała się co jest grane i ilekroć wchodziłem do sklepu, czekała już na mnie zapakowana siatka z owocami.

Ile dajesz, tyle dostajesz?
Dokładnie! Zobrazuje ci to na swoim przykładzie. Czekałem w kolejce w kawiarni. Przede mną stała kobieta. Wzięła kawę i ciastko. Suma: 25 złotych. Nie miała gotówki, więc postanowiła zapłacić kartą. Jedna nie działała, druga, trzecia. "Boże drogi, nie wiem co zrobić" - lamentowała. "Wie pani co? ja zapłacę" - odezwałem się. "Niech pani doliczy to do mojego rachunku" - zwróciłem się do obsługującej nas dziewczyny. Następnego dnia jechałem nową siódemką i zabrakło mi paliwa. Stanąłem na trasie i macham do przejeżdżających samochodów. Już pierwszy się zatrzymał. Spojrzałem, miał na koszulce napis press. Dziennikarz.
- Co się stało? - zapytał wysiadając z samochodu.
-Wie pan, zabrakło mi paliwa.
- Diesel?
- Diesel.
Wrócił się do samochodu i wyciągnął z bagażnika dziesięciolitrowy kanister.

Niesamowita historia.
Boli mnie serce, gdy widzę wielodzietne rodziny, które nie mają za co żyć, jak funkcjonować. Kobietę, która sama wychowuje czwórkę dzieci i zapiernicza, żeby jakoś związać koniec z końcem. To fantastyczne uczucie dostrzec szczery uśmiech na jej twarzy, gdy otrzyma pomoc. Dostaje wtedy zajebistego kopa. Wiesz czego boję się najbardziej? Że jeżeli kiedykolwiek będę miał te miliony na koncie, rozdam je biednym.

Pełna treść rozmowy na Prawyprosty.com >>