Jeszcze nieco ponad miesiąc zostało do kolejnej walki w obronie pasa zawodowego mistrza świata w boksie federacji WBC wagi juniorciężkiej przez Krzysztofa Włodarczyka (45-2-1, 32 KO). Pięściarz grupy 12 round KnockOut Promotions zmierzy się 30 listopada w Mount Claremont w Australii z Dannym Greenem (31-4, 27 KO). To rywal, który ma na koncie 31 zwycięstw, w tym 27 przez nokaut. Cztery razy schodził z ringu pokonany (1 KO).
- Można powiedzieć, że jadę do "paszczy lwa", ale nie po to, by zostać pożartym. To przeciwnik, który zbyt wiele nie boksował z typowymi cruiserami. Tak naprawdę to tylko z jednym - Antonio Tarverem, z którym przegrał w swojej ostatniej walce. Rywal pokazał Greenowi, gdzie jest jego miejsce. Ta kategoria - moim zdaniem - jest nieodpowiednia dla niego - powiedział Włodarczyk w rozmowie z Onet Sport.
"Diablo' jest w trakcie przygotowań do tej walki. Jak zapewnił, przebiegają one bez żadnych zakłóceń. - Na razie jest to praca ogólna, ale niebawem rozpoczniemy treningi specjalistyczne i zaczniemy szlifować formę - wyjaśnił.
Włodarczyk sam zdecydował, że czas postawić na walki z coraz lepszymi rywalami.- Jestem zawodnikiem, który nie chce już walczyć z przeciętnymi przeciwnikami. By być kimś w boksie trzeba ryzykować i walczyć z najlepszymi. Nie ma co robić uników. Mistrzowi świata to nie wypada. Miałem walczyć z Niemcem Marco Huckiem, ale niestety nie doszła ona do skutku, dlatego zdecydowaliśmy się na Greena i jestem z tego bardzo zadowolony - przyznał.
- Jadę do Australii po to, żeby wygrać. Jestem przecież mistrzem świata i to nie ja powininem się bać. Na pewno będę chciał tam pokazać ze swojej strony bardzo dobry boks. W końcu zobaczycie prawdziwego "Diablo", bojowego i atakującego - zapowiedział.
Tomasz Kalemba, Onet Sport{jcomments on}