Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Marzy mi się trzeci w karierze tytuł Mistrza Świata, najlepiej po zwycięstwie z Ilungą Makabu. Ale najpierw muszę zrzucić "rdzę" i wygrać w rodzinnym Wałczu. Z różnych powodów od prawie 4 lat nie cieszyłem się z wygranej walki, dlatego tak bardzo zależy mi na udanym powrocie do boksu - mówi Krzysztof "Główka" Głowacki (31-3, 19 KO) przed pojedynkiem z Meksykaninem Francisco Rivasem Ruizem (16-3, 5 KO) na gali KnockOut Boxing Night, która odbędzie się 30 kwietnia. Transmisja w TVP Sport.

- Krzysiek jest po traumatycznych przeżyciach w Rydze oraz po bardzo bolesnej porażce z Okoliem, gdzie największym zawodem dla niego samego było to, że nie podjął walki. My tak naprawdę nie wiemy, gdzie teraz jest Krzysiek Głowacki. Od ostatniej wygranej walki mija 4 lata i to jest ogrom czasu. Naszym celem i marzeniem jest przygotowanie Krzyśkowi jeszcze raz drogi do dużej walki, bo cały czas mamy przed oczami jego heroiczne zwycięstwo nad Marko Huckiem. Jesteśmy dumni z niego, zapewnił nam takie emocje! Z nikogo, oprócz Krzyśka Włodarczyka, nie byliśmy tak dumni. Wierzymy, że pokonanie Meksykanina Rivasa Ruiza w rodzinnym Wałczu będzie początkiem drogi powrotnej Krzyśka Głowackiego do walk o dużą stawkę - powiedział Jacek Szelągowski, Wiceprezes Zarządu ds. sportowych Knockout Promotions. Kolejne zawodowe pojedynki 30 kwietnia stoczą Mateusz Tryc (13-0, 7 KO) i Kamil Bednarek (10-0, 6 KO), a w gronie profesjonalistów zadebiutują Kamil Urbański i junior Tobiasz Zarzeczny, którzy związali się umowami z teamem KnockOut Promotions, kierowanym przez Andrzeja Wasilewskiego i Jacka Szelągowskiego. Współorganizatorem gali KBN21 jest miasto Wałcz, a głównym partnerem - Eagle Laser.

Wracasz na ring po przeszło rocznej przerwie, a po 4 latach wystąpisz w rodzinnym Wałczu. To będzie 35 zawodowa walka i dopiero 3 w rodzinnym mieście.
Krzysztof Głowacki: Przede wszystkim cieszę się, że w końcu wracam do walk. Znowu miałem bardzo długą przerwę, dlatego strasznie brakuje mi boksu. Tym bardziej ważne, że mogę pokazać się przed wspaniałą publicznością w Wałczu, która nigdy mnie nie zawiodła. Liczę, że hala znów będzie pełna kibiców. Wałcz jest małym miastem, a sportowców mamy wspaniałych, świetnych kajakarzy i wioślarzy, siatkarski mistrz świata Michał Kubiak też stąd pochodzi. I ja dołożyłem swoją cegiełką do rozsławiania miasta.

Między pierwszą a drugą walką w Wałczu minęło ok. 5 lat, teraz wspomniane 4 lata, więc - mocno wybiegając w przyszłość - można zakładać, że zakończysz karierę przed własną widownią.
Oby tylko mi zdrowie dopisywało, to mógłbym na 40 urodziny stoczyć pożegnalną walkę. Najlepiej jako Mistrz Świata, który z pasem jednej z największych federacji żegna się z pięściarstwem. Ale wszyscy wiemy jak nieprzewidywalny jest boks, jeden cios potrafi wiele zmienić. Na razie mam nadzieję, że pokonam Rivasa Ruiza, nic złego mi się nie stanie, oczywiście mówię o jakiejś kontuzji, i będę mógł toczyć kolejne pojedynki. Po prostu mam już dość przerw ze względów zdrowotnych.

Opowiedz o 13 miesiącach jakie minęły od walki z Okolie o pas WBO.
Już wcześniej miałem zaplanowaną kolejną operację łokcia, więc po walce w Londynie - choć też nie od razu, bo trzeba było poczekać na wolny termin u dobrego lekarza - położyłem się do szpitala. Lewa ręka nie funkcjonowała, dlatego zabieg był konieczny. A kiedy wróciłem do treningów i szykowałem się do grudniowego występu w Wałczu, na finiszu przygotowań tak niefortunnie uderzyłem na czoło z góry, w miejsce gdzie nie ma kasku, że pękła mi kość dłoni. Zwyczajny pech i znów pauza. A moja grupa KnockOut Promotions musiała przenieść galę do Wyszkowa. Byłem strasznie zły, bo przecież po walce w 2018 roku w Wałczu z Silgado, jesienią tego samego roku wygrałem w USA z Vlasovem i potem stoczyłem pojedynki jedynie z Briedisem w 2019 roku i Okolie w 2021 roku. Plany pokrzyżowała m.in. pandemia.

W boksie zawodowym 35-36 lat to wciąż dobry wiek na odnoszenie sukcesów.
Często podaje się przykłady braci Kliczków, którzy mając po 40 lat byli zawodowymi Mistrzami Świata. Dlatego i ja marzę o 3 pasie mistrzowskim w wadze junior ciężkiej. Taki postawiłem sobie cel i do jego realizacji będę dążył. I ciągle też powtarzam, że najważniejsze, abym za tydzień wygrał w Wałczu. Czuję straszny głód i boksu, i zwycięstwa.

Już z nowym trenerem w narożniku - Andrzejem Liczikiem.
To bardzo ambitny trener, ma codziennie sporo pracy, ale tak sobie rozplanował treningi, że dla każdego znajdzie czas. Jest na sali od rana do wieczora. Nie zazdroszczę, bo całodziennym tarczowaniu ręce bolą… A już tak całkiem serio, współpraca układa się dobrze, lecz jak to zwykle się mówi ring zweryfikuje. Mówić przed walką można dużo, ale po co? Poczekajmy kilka dni. Istotne, abym znalazł się między linami w pełni zdrowy. Licząc na szybko, w czasie kariery miałem 4 operacje lewego i 3 prawego łokcia, do tego operację nadgarstka. Więc zdecydowanie za dużo kontuzji. Dziś czuję się świetnie po sparingach, chociaż sparing w rękawicach 18 i kaskach to nie oficjalna walka.

Jakimi informacjami dysponujesz na temat Rivasa Ruiza? W boksie takie walki określa się na "przetarcie"?
Skupiam się na sobie, chcę zrzucić „rdzę” i w dobrym stylu przeboksować 10 rund. Chyba, że udałoby się wcześniej zakończyć rywalizację. Nie mogę zlekceważyć Meksykanina, ani też wdawać się w bójkę. Mam zadanie do wykonania i muszę zwyciężyć. Oczywiście obserwuję to, co się dzieje w poszczególnych organizacjach w mojej wadze. Gdybym miał wybierać rywala do rewanżowej walki, wolałbym zmierzyć się z Briedisem aniżeli Okolie, choć i tak wymarzonym przeciwnikiem pozostaje Ilunga Makabu, mistrz WBC.