Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Polski boks trudno porównywać do potęg w tej dyscyplinie sportu, a jednak może się okazać, że w pierwszej połowie przyszłego roku trzech zawodników z naszego kraju stanie przed szansą zdobycia tytułów mistrzów świata. Kamil Szeremeta jest blisko starcia z Giennadijem Gołowkinem, czempionem IBF w kategorii średniej, nazwisko Krzysztofa Włodarczyka łączone jest z Ilungą Makabu i walką w Demokratycznej Republice Konga o tytuł WBC wagi junior ciężkiej, a występujący w tej samej kategorii Krzysztof Głowacki być może spotka się z Firatem Arslanem o pas WBO.

- Takie trzy walki to wyzwanie nie tylko sportowe, ale i logistyczne. Pytanie, w jakim okresie miałoby się to odbyć. To musi być rozłożone w czasie - mówi trener Fiodor Łapin, który prowadzi wszystkich trzech pięściarzy. Nie ma więc możliwości, aby pojedynki zbiegły się w czasie. Tym bardziej że jeśli do nich dojdzie, niemal na pewno wszystkie odbędą się w ogromnych odległościach od siebie. Szeremeta z Gołowkinem to USA, Diablo jest przymierzany do Kongo, a Głowacki mógłby wystąpić w Polsce, choć to nie jest takie pewne.

Co ciekawe, walkę Szeremety z Kazachem w ostatnich dniach ogłosiło jako pewną wiele mediów, ale tak naprawdę trzeba poczekać, choć Polak przystał na zaoferowane warunki (mówi się, że do pojedynku mogłoby dojść 8 lutego). - Rzeczywiście potwierdziliśmy warunki zaproponowane przez drugą stronę. Szkoda, że nie stało się to wcześniej, zaraz po otrzymaniu oferty, bo teraz czekamy - mówi promotor Szeremety Andrzej Wasilewski. Jeśli wszystko dobrze się skończy i Polak faktycznie wejdzie do ringu z Kazachem, faworytem nie będzie. I warto podkreślić, że to delikatne określenie. Gołowkin pewnie najlepsze chwile ma za sobą, ale Szeremeta nie mierzył się dotąd z nikim o choćby zbliżonych umiejętnościach.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>