Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

Jest już pewne, że 15 czerwca dojdzie do najważniejszej walki w polskim boksie zawodowym pierwszego półrocza 2019 roku - na gali w Rydze w półfinałowym pojedynku turnieju World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej. Krzysztof Głowacki (31-1, 19 KO) zmierzy się z faworytem gospodarzy Mairisem Briedisem (25-1, 18 KO). Zwycięzca polsko-łotewskiej konfrontacji opuści ring jako finalista prestiżowych zawodów o trofeum Muhammada Alego i właściciel mistrzowskich tytułów firmowanych przez federacje WBC i WBO.

Jak ciężki kamień spadł ci z serca, gdy dowiedziałeś się, że walka jednak dojdzie do skutku?
Krzysztof Głowacki: Ogromny! Bałem się, że do tej walki nie dojdzie, wciąż się zastanawiałem, kiedy w końcu podadzą termin?Najpierw słyszałem o kwietniu, później – o maju. W końcu stanęło na czerwcu. Cieszę się, ta informacja dała mi pozytywnego kopa. Nie mogę doczekać się początku przygotowań.

Ten termin w ogóle ci pasuje? W styczniu przeszedłeś już obóz w Zakopanem.
Trafiliśmy z obozem w dziesiątkę, co? Musimy trochę zmienić plany. Teraz mam luz, w ostatnim tygodniu odpoczywałem, by nabrać głodu treningów i walki. Niebawem rozpoczynam solidne przygotowania. Na pewno jeszcze raz pojedziemy do Zakopanego.

Otrzymałeś już resztę wypłaty za walkę z Własowem?
Zapłacili, wszystko doszło wczoraj. Myślę, że to nie przypadek, że właśnie teraz ogłoszono naszą walkę. Wcześniej nie mogli tego zrobić, póki nie wpłynęły pieniądze.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>