Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Teraz muszę wyjść i odebrać, co moje, czyli pas mistrza świata. Bardzo chciałbym rewanżowej walki z Usykiem. Będę się skradał po ten pas - przyznał Krzysztof Głowacki, były mistrz świata wagi junior ciężkiej federacji WBO, w rozmowie z Eurosport.Onet.pl. "Główka" właśnie dostał zielone światło na powrót do treningów po operacji prawej ręki.

Kilka walk i ląduje pan na stole operacyjnym. Nie martwią pana trochę te kontuzje? A może to taka uroda boksu?
Krzysztof Głowacki: Teraz ten uraz to był niesamowity niefart. Uszkodzona została bowiem prawa ręka, a do tej pory miałem trzy operację na lewą. To wszystko wydarzyło się w czasie przygotowań do walki z Ołeksandrem Usykiem. Miałem taki plan, żeby bić bardzo długi prawy prosty. Rozpocząłem więc pracę nad tym od pierwszego dnia przygotowań. W końcu kości zaczęły pękać. I tak rozwaliłem rękę. Pech, że tę, która do tej pory była w pełni zdrowa.

Rozmawiał pan z lekarzem na temat tych kontuzji? Może po prostu kości są zbyt kruche?
To wszystko dlatego, że uderzam z naprawdę dużą siłą. Przez to biorą się te wszystkie problemy. Doktor powiedział mi, że muszę się liczyć z tym, że jeśli przestrzelę cios, to kości będą pękały, bo moje stawy są naprawdę bardzo wyrobione. To powoduje, że kość uderza o kość. Robią się odpryski. To wszystko zarasta i żeby odblokować staw, konieczna jest operacja.

Był czas, by przeanalizować walkę z Usykiem?
W niedzielę wracam do Warszawy i chcę razem z trenerem ją obejrzeć i przeanalizować. Z drugiej strony nie było też zbyt wiele czasu, bo tak poświęciłem się rodzinie. Potem skupiłem się na rehabilitacji po zabiegu. Miałem też wiele spotkań ze sponsorami. Były też spotkania z chorymi dziećmi. Miałem naprawdę ręce pełne roboty.

Będzie pan znowu celował pas federacji WBO?
Zobaczymy, co się wydarzy, ale nie ukrywam, że najbardziej chciałbym walczyć o pas federacji WBO. Bardzo chciałbym rewanżowej walki z Usykiem. Będę się skradał po ten pas. Liczę, że na wiosnę wrócę do ringu z mocnym rywalem, co pomoże mi szybko podskoczyć w rankingu, a potem powalczę o pas.

Opłaca się być mistrzem świata?
I to jak bardzo. Do walki z Marco Huckiem nie zarabiałem zbyt dużych pieniędzy. Można powiedzieć nawet, że to były żenujące kwoty. Założę się, że wiele osób wolałoby w ogóle nie wchodzić do ringu za tak śmieszne pieniądze. Tak naprawdę w boksie zaczyna się zarabiać dopiero wtedy, kiedy zostaje się mistrzem świata. Od razu przekłada się też to na zainteresowanie sponsorów. Wszystko zmienia się o 180 stopni. Boks to naprawdę ciężki kawałek chleba. Sami widzicie, ile ten sport kosztuje też zdrowia. Przytrafiają się takie urazy jak mój, a do tego obijana jest przecież głowa.

Pełna treść artykułu na Eurosport.onet.pl >>