Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Mimo, że jesteś jedynym polskim mistrzem świata, to mam wrażenie, że dla wielu Polaków wciąż jesteś anonimowy. Nie mówię o Wałczu, bo widzę, że każdy tutaj wie kim jesteś.
Krzysztof Głowacki, mistrz świata WBO wagi junior ciężkiej: Jest bardzo wiele osób w naszym kraju, którzy mnie doceniają. Znają się na boksie i wiedzą, że jestem dobrym pięściarzem. Nie jestem jednak popularny ani medialny, więc wiele osób pewnie nie poznałoby mnie na ulicy.

Musisz więcej udzielać się w mediach społecznościowych.
Dużo osób mnie do tego namawia. Mam fejsa, ale nie mogę się do tego przekonać. Jestem skromnym chłopakiem z małego miasta i nie chce dzielić się całym moim życiem prywatnym. To nie jest w moim stylu.

Rok temu, pod koniec stycznia 2015 roku, podczas Polsat Boxing Night zmierzyłeś się z Nurim Seferem w eliminatorze do walki o tytuł mistrza świata WBO. Wygrałeś bezapelacyjnie i wiadomo było, że to Ty będziesz pretendentem do walki z Marco Huckiem.
Wygrałem bez żadnego problemu i zostałem obowiązkowym pretendentem do walki o pas. Z wielkim Marco Huckiem, który po raz czternasty bronił tytułu mistrza świata. Piękna sprawa.

Nie za szybko dowiedziałeś się o tej walce? Chodzi mi o to czy nie wolałbyś dostać tej informacji na krótko przed walką, tak jak chociażby ostatnio Szpilka?
Dowiedziałem się dużo szybciej o walce, ale najbardziej męczące było to, że walka kilkukrotnie była przekładana. Na początku miała odbyć się w czerwcu, potem przełożono ją na początek lipca. Nagle z początku lipca zrobiła się połowa miesiąca, a stanęło ostatecznie na połowie sierpnia. Ja cały czas byłem w ciężkim treningu. Przygotowywałem się do tego pojedynku, myślałem o Hucku dzień w dzień, ale frustrowało mnie to, że ten czas się wydłużał.

Dałeś jednak radę.
To wszystko zasługa Fiodora Łapina. Bez niego nie byłoby tego sukcesu. On motywował mnie każdego dnia. Biegliśmy w lesie, a on cały czas mnie nakręcał. Opowiadał mi różne historie o wielkich mistrzach, przytaczał cytaty z książek, kazał mi czytać. To był element przygotowań do walki. Czytałem o wielkich mistrzach, władcach państw, którzy podbijali świat.

Czyli Fiodor Łapin był również psychologiem.
Podszedł do mnie kiedyś Andrzej Wasilewski i zapytał czy potrzebuję psychologa. Powiedziałem, że nie potrzebuję, bo mam trenera, a on jest dla mnie najlepszym psychologiem. Niesamowity człowiek, serio. Kiedyś coś marudziłem, że jestem zmęczony czy coś mnie boli, to Fiodor od razu brał mnie na bok i mówił, że w taki sposób do niczego nie dojdę. Mistrzem świata jest się pomimo tego, że człowieka czasami coś boli, jest senny czy po prostu mu się nie chce. Mistrz świata musi umieć cierpieć, radzić sobie z przeciwnościami losu. Jeżeli sobie z tym nie radzi, to nie zasługuje na to, by zostać mistrzem świata.

Już niedługo Twój pojedynek ze Stevem Cunninghamem.
Nic nie jest jeszcze oficjalne dogadane, ale najprawdopodobniej zmierzę się z Amerykaninem. Tak przynajmniej mówicie wy – dziennikarze (śmiech).

Co Krzysztof Głowacki może zyskać na pojedynku w USS?
Cunningham to bardzo znane i cenione nazwisko w Ameryce. Walka będzie cieszyła się ogromną popularnością. Najprawdopodobniej zawalczymy w USA, więc w grę wchodzą również inne pieniądze.

A co dalej? Lebiediev, Ramirez, Drozd?
Nie chce patrzyć konkretnie na jakiegoś przeciwnika, bo to nie zależy tylko ode mnie. Ja mogę walczyć z każdym i wszędzie. Nikogo się nie boję i to tylko kwestia dogadania się. Jeżeli znajdzie się telewizja, będą pieniądze i rywal to mogę walczyć.

Zapis pełnej rozmowy z Krzysztofem Głowackim na Prostozboku.pl >>