W czerwcu lub lipcu Krzysztof Głowacki (24-0, 15 KO) może stoczyć walkę z Marco Huckiem (38-2-1, 26 KO), mistrzem świata WBO wagi junior ciężkiej. Według promotora Andrzeja Wasilewskiego, pojedynek wcale nie musi odbyć się w Niemczech.

- Do przetargu jest jeszcze daleka droga. Prowadzimy zaawansowane negocjacje z reprezentującą Hucka firmą UFA Sports. Staramy się wykorzystać nasze międzynarodowe kontakty i zrealizować sprytny pomysł, by walka o mistrzostwo odbyła się w innym miejscu niż Polska i Niemcy. Chcemy, by Krzysztof walczył z Huckiem w czerwcu lub lipcu - wyjawia Andrzej Wasilewski, promotor Głowackiego z grupy Sferis KnockOut Promotions. Ostatniego dnia lipca pięściarz będzie obchodził 29. urodziny.

Do tej pory wydawało się, że urodzony na Bałkanach Huck osiągnął w Niemczech tak dużą popularność, że po odejściu z grupy Sauerland Event bez problemu znajdzie pieniądze na kolejne walki. 30-latek już 13. razy obronił tytuł WBO (warto pamiętać, że nie zawsze sprawiedliwie) i tylko jednego zwycięstwa brakuje mu do pobicia rekordu wagi cruiser, ustanowionego dziesięć lat temu przez Brytyjczyka Johnny'ego Nelsona.

- Huck nie ma kontraktu z telewizją, co dobitnie pokazuje, jak głęboki kryzys dotknął niemiecki boks zawodowy. A jeszcze rok temu wydawało się, że Marco będzie zarabiał miliony euro – komentuje Wasilewski. W tej sytuacji wiadomo, że współpracownicy Hucka nie będą dysponować kwotą 300 tysięcy dolarów, która pozwoliłaby na udział w przetargu. - W Polsce, także ze względów finansowych, tej gali nie zorganizujemy. Zresztą, Huck i tak nie zgodziłby się walczyć u nas. Jesteśmy w stałym kontakcie z Sauerland Event (niemiecka grupa mogłaby nawet wygrać przetarg, ma kontrakt ze stacją SAT1 - przyp. red.) ale priorytetem pozostaje lokalizacja, którą miałem na myśli wcześniej - zaznacza promotor.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>