Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Krzysztof Głowacki (23-0, 15 KO) lubił się bić. Podobno potrafił znokautować nawet trzech bramkarzy. Marco Hucka nie zdążył.

Andrzej Fonfara, Mateusz Masternak, Andrzej Wawrzyk, Krzysztof Głowacki. Wspólna fotografia czterech uczestników rozgrywanych dziesięć lat temu w Tallinie mistrzostw Europy juniorów, ubranych w reprezentacyjne dresy, znalazła się ostatnio w internecie za sprawą pierwszego z wymienionych. Fonfara, Masternak i Wawrzyk mają już za sobą po jednej nieudanej - oby nie ostatniej - próbie wywalczenia tytułu mistrza świata w boksie zawodowym. Głowacki na najważniejszy pojedynek w życiu cierpliwie czeka.

28-latek powtarza, że bardzo chciałby pobić Marco Hucka. Urodzony w bośniackiej rodzinie na terenie dzisiejszej Serbii reprezentant Niemiec posiada tytuł federacji WBO, do którego nasz pięściarz wagi junior ciężkiej systematycznie się zbliża. W sobotę powinien wykonać kolejny krok, zachować pierwsze miejsce w rankingu pretendentów i udowodnić, że 38-letni Nuri "Albański Tyson" Seferi może go postraszyć tylko pseudonimem. Hucka wałczanin poznał jedenaście lat temu. Nie polubili się.

- Huck podobno krzyczał, że go zabije, a sugestywnym gestem pokazywał, że zetnie mu głowę - opowiada promotor Andrzej Wasilewski. Działo się to najprawdopodobniej w Bad Essen, podczas rewanżowego meczu lokalnego zespołu z zaprzyjaźnionym Orłem Wałcz. Jacek Głowacki, starszy o trzy lata brat Krzysztofa, przegrał walkę z 20-letnim wówczas Huckiem. Ten, jak zresztą ma w zwyczaju do dzisiaj, faulował. - Krzysiek nie mógł się pogodzić z werdyktem. Chwycił za krzesło. Huck, otoczony przez swoich bośniackich kolegów, tak samo. Krzyś zaproponował solówkę, ale Marco nie skorzystał z zaproszenia. Właśnie dlatego Główka tak bardzo pali się do walki. Chce odebrać Huckowi pas mistrza świata - tłumaczy Wasilewski.

- O sile pięści Krzysztofa w Wałczu i okolicach przekonało się wielu podejrzanych typów. Znany był z tego, że mocno chuliganił. Ale zawsze w sposób honorowy. Nigdy nie przekroczył progu, czasami bardzo małego, pomiędzy rozrywką młodych ludzi, lubiących sprawdzać swoje umiejętności w bójkach, a staniem się bandziorem - zaznacza Wasilewski.

- Niejednego wyrwał z butów. W Wałczu pewno stoczył więcej walk niż tych zawodowych, których ma na koncie dwadzieścia trzy - śmieje się Wawrzyk. - Krzysiek nie był przestępcą, zresztą później jego starszy brat został policjantem. Jednak w wieku 16-17 lat, w ich niewielkim mieście młodzież często tłukła się na przysłowiowym boisku lub za górką. Znajomi Krzyśka powtarzają, że zawsze był lojalny. Krąży wśród nich historia, że kiedy jeden z kolegów oberwał w klubie, to Główka sam znokautował trzech bramkarzy, jednemu łamiąc szczękę – opisuje Wasilewski. - Trzech? Obiło mi się o uszy, że potrafił radzić sobie nawet z pięcioma przeciwnikami. Był charakterny i waleczny. Nawet gdy wyszło się na miasto w trakcie obozu w Cetniewie, to nie cofał się i niejednego złamał - przyznaje Wawrzyk.

- A ja Krzyśka za łobuza nigdy nie miałem. Zawsze był w porządku. Mój rocznik w ogóle był dość spokojny. Andrzej Fonfara, Andrzej Wawrzyk, Tomek Hutkowski... Dopiero gdy na zgrupowanie kadry przyjechał Artur Szpilka, to od razu wszyscy o tym wiedzieli - mówi Masternak. Podobnie jak Fonfara i Wawrzyk, na zawodowstwo przeszedł już w 2006 roku. Głowacki zdjął kask dwa lata później. W międzyczasie został srebrnym (2007) i brązowym (2008) medalistą mistrzostw Polski seniorów. Wziął też ślub z Karoliną, z którą wychowuje córkę Julię.

- Po założeniu rodziny uspokoił się, wyciszył. Małżonka i córka mieszkają w Wałczu, ale będziemy starali się pomóc Krzysztofowi, by mógł je sprowadzić do Warszawy, gdzie trenuje - deklaruje Wasilewski. W stolicy "Główka" dzieli duże mieszkanie z Wawrzykiem oraz trzema innymi kolegami z sali treningowej. Jest równie spokojny, jak... przed kamerą. - To straszny śpioch. Lubi pierzynę i kołdrę, szczególnie gdy chcemy go gdzieś wyciągnąć. Kiedy zmęczy się na treningu, to przycina komara. W dzień i w nocy - śmieje się Wawrzyk.

Nie pora na szaleństwa, szczególnie jeśli wychowany w 26-tysięcznym Wałczu, wyszkolony w sali gimnastycznej gimnazjum pięściarz wkracza w krytyczny moment kariery. A na horyzoncie dostrzega rywala, na którego tak długo czekał. - Huck ma czym uderzyć, ale bywa sztywny. Krzysiek nie jest na straconej pozycji. Zapowiada się świetna walka - twierdzi Fonfara. "Główka" wie, że musi pracować. Już tylko na sali treningowej.

O boksie przeczytasz także w "Przeglądzie Sportowym" >>