- Zobaczymy 25 lutego, czego nauczył mnie trener Łapin i co dały mi te treningi - mówi oficjalny pretendent do tytułu mistrza Europy Kamil Szeremeta, który w sobotę na gali w Szczecinie zmierzy się z Argentyńczykiem Jose Antonio Villalobosem.

Jose Antonio Villalobos boksował już w Polsce, w ubiegłym roku na gali Polsat Boxing Night przegrał na punkty po bardzo twardej walce z Patrykiem Szymańskim. Nie wszyscy zgadzali się z końcowym werdyktem, było sporo dyskusji. A jakie są pana refleksje po tym pojedynku?
Kamil Szeremeta: Miałem przyjemność oglądać tę walkę. Przygotowując się do rywalizacji z Argentyńczykiem, braliśmy ten pojedynek jako przykład. W rywalizacji z Szymańskim nie powinien przegrać, bo Polak był w tej walce słabszy. Im częściej oglądam to starcie, tym większą widzę przewagę Villalobosa, który ma nieprzewidywalny styl, trudny dla ludzi z Europy. Szymański chyba za bardzo uwierzył w swoje możliwości i go zlekceważył. Villalobos był skupiony, pokazał jajca i wygrał. Ja nie zamierzam go lekceważyć. Skupiam się tak, jakby przede mną było największe wyzwanie w karierze. Cały obóz przygotowawczy przebiegł bez kontuzji. Teraz odpoczywam i nie mogę się już doczekać soboty! Zrobimy widowisko.

Zajmuje pan 13. miejsce w światowym rankingu WBO, mistrzem w tej dywizji wagowej jest Billy Joe Saunders z Wielkiej Brytanii. Walka o tytuł mistrza świata jest kwestią marzeń czy kwestią czasu?
Jakich marzeń? To wyłącznie kwestia czasu! To jest mój cel, marzenia to mają słabi. Wcześniej czy później do tego dojdzie, a z każdą kolejną walką będę piął się coraz wyżej w rankingu. Mam nadzieję, że w tym lub następnym roku dostanę swoją szansę. Już pojawia się możliwość rywalizacji o tytuł mistrza Europy z Włochem Emanuelem Blandamurą. Do września musi stoczyć ze mną walkę albo straci pas. O tytule europejskim też myślę - jadę tam, wygrywam i przywożę pas do Polski. Chciałbym jechać do Włoch na teren rywala, poczuć tę aurę wyjazdu i tam zwyciężyć. Bramka strzelona na wyjeździe liczy się podwójnie. Na razie jednak chce się skoncentrować na sobocie, bo mam ciężką przeprawę i muszę ją wygrać.

Pewność siebie w słowach i czynach Kamila Szeremety jest od zawsze. Jedni mówią, że może to pana w końcu zgubić, inni z kolei twierdzą, że to poważny fundament pod przyszłe sukcesy.
Jak wchodzisz do ringu i masz chwile zwątpienia w samego siebie, to po co to w ogóle robisz? Do każdej walki jestem w stu procentach pewny siebie. Nastawienie? Wchodzę, wygrywam walkę, schodzę. Wszystko. Inni myślą, że pewność siebie mnie zgubi? Może ich to faktycznie gubi, mnie na pewno nie.

Pełna treść artykułu na Sportowefakty.wp.pl >> 

Kup bilet na galę w Szczecinie. Zobacz rewanż Zimnoch - Mollo >>