Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


UgonohIzuagbe Ugonoh (8-0, 7 KO) zanim poświecił się pięściarstwu odnosił znaczące sukcesy w kickboxingu. W boksie występuje od października 2010 roku. Stoczył osiem zawodowych pojedynków, w wadze junior ciężkiej - wygrał wszystkie, z których siedem przed czasem. Na stałe mieszka w Gdańsku, trenuje w grupie KnockOut Promotions.

Krzysztof Kraśnicki: Nie boksowałeś wiele miesięcy, czy nie uważasz, że tak długa przerwa może mieć wpływ na Twoje dalsze losy sportowe?
Izuagbe Ugonoh:
Dziewięć miesięcy bez walki to rzeczywiście duża przerwa. Niewątpliwie był to czas zastoju. W tym czasie rozważałem wiele wariantów, poszukiwałem dla siebie najwłaściwszego miejsca.

- Krążyły pogłoski, że w tym czasie wróciłeś do kickboxingu, przegrałeś przez nokaut…
Pierwsza część prawdziwa, druga to plotka. Rzeczywiście stoczyłem pojedynek w kickboxingu-na Litwie- przegrałem, ale na punkty i to w stosunku 1:2, a więc po wyrównanej walce. W tej dyscyplinie ostatnio wszystko dzieje się na ostatnią chwilę. W ten sposób dowiedziałem się, że mam walczyć, nie było czasu na solidne przygotowania. Wziąłem ten pojedynek niejako "z marszu". Wówczas sobie zdałem sprawę, że to nie ma sensu, że ta droga zaprowadzi mnie donikąd. I ten epizod również traktuję jako niezwykle cenną lekcję.

- Wtedy podjąłeś kolejną próbę. Zaistnienia w boksie, nazwijmy to olimpijsko - profesjonalnym, mianowicie WSB (World Series of Boxing - red.). Też zakończyła się fiaskiem…
Dziś mogę na ten temat wypowiedzieć się w dużym skrócie. W WSB widziałem dużą szansę rozwoju. Jak każdy sportowiec chciałbym wystąpić w igrzyskach olimpijskich - co mogło się zdarzyć w przypadku dobrego wyniku w WSB. W czasie, gdy rozmawialiśmy o moim uczestnictwie w tym przedsięwzięciu, sprawy organizacyjne były w początkowym stadium. Na wiele pytań nie było odpowiedzi, więc zrezygnowałem. Udział polskiego zespołu w lidze WSB zaczął nabierać realnych kształtów dopiero, gdy podjąłem decyzję powrotu do KnockOut Promotions i treningów pod opieką trenera Łapina. Odstąpiłem od przygody w WSB z przeświadczeniem, że ani ja, ani druga strona: panowie Kołkowski i Migaczew, nie powinniśmy mieć do siebie pretensji. Ja nie wystąpiłem w meczach WSB, druga strona nie zapewniła mi w stu procentach tego, o co ustaliliśmy. I nie chodzi o stronę finansową, na owym etapie ten temat nie był poruszany.

- Próbowałeś więc kilku dróg, ale w końcu znalazłeś się w punkcie wyjścia, w grupie KnockOut Promotions…
No właśnie. Będąc na rozdrożu i walcząc o swoje sprawy pojawiła się na horyzoncie walka bokserska. Wówczas zdałem sobie sprawę, że jestem do niej totalnie nieprzygotowany. Tak pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Miałem tego pełną świadomość. To napawało mnie niepokojem. Miałem poczucie, że coś musze zmienić.

- W jakim więc jesteś dziś miejscu, jakie masz plany?

Nie chcę niczego owijać w bawełnę, mam potrzebę kontrolowania swojego życia, sportowej kariery i duże poczucie niezależności. Przez ostatnie dwa lata nie miałem poczucia wpływu na wszystko, co się wokół mnie, mojej kariery dzieje. Dziś mogę powiedzieć czego oczekuję przede wszystkim od siebie. Cieszę się, że pan Andrzej Wasilewski wykazał się dużą wyrozumiałością, a nawet mi pomógł. On natomiast zrozumiał, że nie czując się komfortowo nie zrobię dobrej walki. Wszystko wokół musi być w szczegółach dopracowane.

Cały wywiad z Izu Ugonohem a także wiele innych ciekawych materiałów w "Ring Bulletinie " >>