Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Grzegorz ProksaW sobotę, 1 września w Veronie (stan Nowy Jork) Grzegorz Proksa (28 zw. - 21 KO, 1 por.) zmierzy się z niepokonanym mistrzem świata federacji WBA wagi średniej, Kazachem Giennadijem Gołowkinem (23 zw. - 20 KO).

Na początek trochę wspomnień. 2003 rok, Warszawa, mistrzostwa Europy juniorów. Grzegorz Proksa zdobywa wicemistrzostwo, chociaż tego srebrnego medalu mogło nie być. Wygrywa walki eliminacyjne przed czasem, w ćwierćfinale przy remisowym werdykcie Polak mocno trafia rywala z Bułgarii i ten jest liczony. Ku zdziwieniu wszystkich na komputerze wyskakują jednak 2 punkty dla Bułgara, który ogłoszony zostaje zwycięzcą. Dopiero po proteście przejrzano zapis filmowy i wynik zweryfikowano; w dużych punktach był remis, Proksa miał jednak więcej małych punktów za zadane ciosy. Półfinał gładko wygrany, ale w finale przegrał złoto z Ukraińcem Dawidem Tabatadze i był... niepocieszony. - Powinienem tę walkę wygrać – mówił do mnie tuż po zejściu z ringu.

Kulej go chwalił
Wrzesień 2004 rok, Bielsko-Biała. Podczas benefisu z okazji 70. urodzin Zbigniewa Pietrzykowskiego i 65. urodzin Mariana Kasprzyka odbył się mecz z Węgrami. 20-letni Proksa zmierzył się ze starszym o 9 lat Vilmosem Balogiem, 7-krotnym mistrzem kraju, olimpijczykiem z Aten. Polak zdemolował rutyniarza i wygrał przed czasem. Oglądający go Jerzy Kulej cmokał z zachwytu i wróżył mu wielką karierę, podobną do swojej. Grzesiek dziękuje za słowa uznania ze strony dwukrotnego mistrza olimpijskiego (zmarł w tym roku – red.). Na moje pytanie, jakie są jego marzenia, padła odpowiedź: - Zapewnić dostatek mojej rodzinie... Bo Proksa w wieku 18 lat ożenił się i ma już córkę Julię, a „w drodze" był syn Artur (Grzegorz ma również 5-letnią córkę Olę). W grudniu tego samego roku, ku zaskoczeniu wszystkich, podpisuje zawodowy kontrakt. Przy pierwszej okazji pytam, dlaczego tak szybko, przecież wszyscy liczyli, że będzie zdobywał medale mistrzostw Europy, świata, może olimpijskie. - Nie miałem pewności, że to mi się uda, bo boks amatorski w Polsce upada. Jako zawodowiec będę poniekąd sam sobie sterem i żaglem – usłyszałem. Wcześniej Proksa przeszedł z Victorii Jaworzno, która likwidowała ligowy zespół, do Walki Zabrze. Być może rzeczywiście czuł, że wkrótce nie będzie w naszym kraju w ogóle ligi bokserskiej.



Amerykański debiut
Inną drogę obrał Giennadij Gołowkin. Został mistrzem świata amatorów, w 2004 roku w Atenach zdobył srebrny medal olimpijski i dopiero został zawodowcem, podpisując kontrakt z niemiecką grupą. Na zawodowych ringach szedł jak burza, bijąc rywali jednego za drugim, aż został mistrzem świata WBA. Teraz postanowił zaistnieć w USA, ale celem jest unifikacja tytułów w wadze średniej. Zainteresowała się nim HBO, najbardziej prestiżowa amerykańska telewizja, pokazująca wielki zawodowy boks, która doprowadziła do walki Kazacha z Rosjaninem Dmitrijem Pirogiem, mistrzem świata federacji WBO. Ten jednak doznał kontuzji i Proksa zgodził się go zastąpić. Dlaczego akurat właśnie on? Czy dlatego, że jest mistrzem Europy? Akurat ten tytuł w USA nie znaczy nic. Bardziej liczyło się chyba to, że Polak nie jest postacią anonimową.

Bo Grzegorz Proksa swoją pierwszą zawodową walkę stoczył w Las Vegas, w 2005 roku, w słynnym Mandalay Resort Casino, nokautując w 1. rundzie Amerykanina Adama Capo. W drugiej, w tym samym miejscu, wygrał przed czasem z innym Amerykaninem Seanem Rawleyem. Potem były dwa pojedynki w Wielkiej Brytanii, a kolejny, w 2006 roku, znów w Las Vegas, tym razem podczas gali, której głównym punktem było starcie Filipińczyka Manny'ego Pacquiao z Erikiem Moralesem. Polak znów przed czasem wygrał z Amerykaninem Gene Nestonem. Warto o tym pamiętać. Bo dla Gołowkina to dopiero debiut przed amerykańską publicznością, który Proksa ma już dawno za sobą. Wbrew pozorom, może to być jeden z atutów naszego boksera z Węgierskiej Górki.Wiszące ręce

Nie ulega jednak wątpliwości, że to mistrz świata z Kazachstanu jest zdecydowanym faworytem. Jego trener Abel Sanchez mówi wprost: - Giennadij to najlepszy zawodnik, jakiego kiedykolwiek trenowałem, a pracowałem m.in. z Terrym Norrisem czy Yorym Boyem Campasem. Im szybciej pokona Proksę, tym lepiej, bo zarobi tyle samo, a amerykańska publiczność będzie ciekawa jego kolejnych występów. Amerykańscy dziennikarze też wskazują na wielką siłę ciosów mistrza i brak obrony u Polaka. „Gołowkin może pozwolić Proksie na bieganie w ringu z opuszczonymi rękami, ale w końcu go trafi mocnym ciosem i Polak będzie liczył gwiazdy. Braki w podstawach bokserskich Proksy sprawią, że zostanie w tym pojedynku znokautowany, bo nie można walczyć z takim zawodnikiem jak Gołowkin z wiszącymi rękoma" - napisał jeden z nich. Trener Fiodor Łapin, prowadzący Proksę, docenia klasę Gołowkina, ale dodaje, że wcale nie uważa go za człowieka nie do pokonania. - To będzie bardzo trudna walka, ale Grzesiek pracował bardzo ciężko, chcąc wykorzystać szansę na wielki sukces, w który obaj wierzymy. Dziwię się tej dyskusji wokół stylu boksowania Grześka. Przecież wszyscy widzą, że boksuje bardzo widowisko, z nisko opuszczonymi rękoma, świetnie poruszając się w ringu, dzięki czemu jest dla rywala trudny do trafienia. Dzięki takiemu stylowi doszedł do miejsca, w którym obecnie jest. I jestem przekonany, że ma duże szanse odebrać pas Kazachowi - stwierdził Łapin.

W Galerii Sław
Być może opinia o "Super G" jest taka, a nie inna, bo praktycznie dopiero w październiku 2011 r. zaistniał w świecie bokserskim - dzięki zdobyciu mistrzostwa Europy. Efektowna wygrana przed czasem nad byłym mistrzem świata, Niemcem Sebastianem Sylvestrem, na jego ringu w Neubrandenburgu zwróciła na niego uwagę dziennikarzy, promotorów, a także innych zawodników z czołówki rankingów wagi średniej. Porażka w starciu z Anglikiem Kerrym Hope'em zachwiała jego pozycją tylko na chwilę, bo w rewanżu nie dał mu najmniejszych szans.

Wątpliwości wśród fanów Proksy może budzić fakt, iż ten poleciał do USA zaledwie tydzień przed walką. Czy nie będzie miał kłopotów z aklimatyzacją? Gołowkin jest już za oceanem od kilku tygodni, gdzie trenował w słynnym ośrodku Big Bear. Jednak Proksa i trener Łapin uważają, że nie ma powodów do obaw. - Kilka razy byliśmy już w Stanach i właśnie okres tygodnia na aklimatyzację jest optymalny – uważają obaj.

Przedwczoraj Proksa znalazł wolny czas, żeby odwiedzić Bokserską Galerię Sławy w miejscowości Canstota. - Okazało się, że znajduje się kilka mil od hotelu, w którym mieszkamy – informuje na Facebooku "Super G". - Jestem pod wrażeniem tego miejsca. Zobaczyłem ring, który był w nowojorskiej Madison Square Garden, i w którym boksowali najwięksi bokserzy przed laty, między innymi Muhammad Ali czy mający polskie korzenie Stanisław Kiecal (znany bardziej jako Stanley Ketchel - red.), mistrz świata w średniej w latach 1907/08. W jednej z gablot jest właśnie mistrzowski pas Kiecala. Przypomnę, że ja też walczę o pas w tej wadze i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby go zdobyć - dodał Proksa.{jcomments on}