Patronat medialny


 

Sponsor grupy KnockOut

Gołota SaletaPięć rund - o jedną mniej - mógł trwać pojedynek Andrzeja Gołoty (41-9-1, 33 KO) z Przemysławem Saletą (44-7, 22 KO), gdyby nie przypadek! - Ale tylko być może - podkreśla sędzia ringowy Leszek Jankowiak. Spokój siedzącej tuż obok ringu Marioli Gołoty mógł w konsekwencji przyczynić się do tego, że Andrzej otrzymał kolejną szansę.

- Czy to była trudna walka dla sędziego?
Leszek Jankowiak: I tak i nie. Trudna, ponieważ emocje i oczekiwania, jakie towarzyszyły kibicom były bardzo duże. Z tego powodu wiązała się z dużym stresem. Z drugiej strony była dość łatwa, choćby w porównaniu z innym pojedynkiem tej gali. Wcześniej sędziowałem walkę Łaszczyk – Cieślak. Odbywała się w bardzo dużym tempie, co oznacza, że trudniej jest wszystko wychwycić. Wieczorny pojedynek nie mógł być tak szybki. Tak więc ze względu na tempo walka nie była trudna, ale ze względu na ładunek emocjonalny – bardzo ciężka.

- Stres towarzyszył przez cały czas?
Nie, zupełnie nie. Stres pojawił się w momencie, gdy Andrzej zaczął wypluwać szczękę. Ten moment oznaczał dla mnie, że zaczynają się schody.

- Ostrzeżenia i w efekcie dyskwalifikacja.
Tak. Pojawił się kłopot. Za pierwszym razem szczęka wypadła po podbródkowym. Zupełnie normalna rzecz, może się zdarzyć. Za drugim razem została po prostu wypluta. W sumie szczęka znalazła się na deskach chyba pięć razy. Coraz bardziej się obawiałem, że za chwilę walka zakończy się przez dyskwalifikację, a to oznacza, że 13 tysięcy ludzi będzie buczeć i okazywać niezadowolenie. Będzie to jakaś kontrowersja, która może zniweczyć całe to wydarzenie i gorącą, co by nie mówić, atmosferę.

- W rękach sędziego jest zdrowie zawodników. Przychodzi chwila, w której trzeba przerwać pojedynek.
Już w piątej rundzie był moment, w którym rozważałem zakończenie walki, bo przewaga Przemka Salety robiła się bardzo widoczna. Myślałem, że już zbliża się ta chwila. Nie chciałem podjąć zbyt pochopnej decyzji. Wiemy, że sami zawodnicy od wielu miesięcy czekali na tę walkę. Tak samo kibice w hali i przed telewizorami. Ludzie chcą igrzysk i chcą widzieć przekonującego zwycięzcę. A przy tym wszystkim cały czas miałem świadomość, że obaj pięściarze mają po 45 lat i być może nie wyjdą już więcej na ring. Ich kariera się tu kończy i nie będzie szansy na kolejne walki. To ostatnia okazja dla obu na pokazanie się z dobrej strony. To wszystko gdzieś tam w głowie siedzi.

- Wkrótce i tak zakończyłeś pojedynek. Przemek „poczuł krew”, a Gołota miał dość. Jak Andrzej przyjął tą decyzję?
O nie! (śmiech). To nasza tajemnica. To się naprawdę nie nadaje do powtarzania… (śmiech). I nie nadaje się do druku z całą pewnością. Ale uwierz mi, że nie był zachwycony i to bardzo. W pełni go rozumiem, ta walka potoczyła się nie tak jak sobie wyobrażał. Zależało mu bardzo, to tyle przygotowań… Był wściekły, to zrozumiałe. Cóż, przerwałem walkę, on wyraził swoje niezadowolenie i miał do tego prawo. Wszystko jest OK.

Cała rozmowa z Leszkiem Jankowiakiem na Sportowewywiady.pl >>