Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Nikt dokładnie nie wie, kiedy się urodził. Nikt dokładnie nie wie, kiedy zmarł. Wiadomo natomiast to, że był przestępcą, outsiderem i najmroczniejszym mistrzem w historii wagi ciężkiej.

Piosenka dla Sonny'ego Listona cz. 1 >>

W czarnym cadillaku,

W butach z aligatora,

Kasa w kieszeniach,

Jedwabnego gajera,

Liston został oczyszczony z zarzutów po tym jak zeznał, że pomylił zatrzymaną kobietę ze swoją znajomą. Kilka miesięcy później Sonny stanął przed sądem po raz kolejny za podobny incydent. W Fairmont Park. Tym razem został wypuszczony po tym, jak publicznie przeprosił zatrzymaną kobietę. Bokser coraz częściej sięgał po alkohol, przez co wielokrotnie zatrzymywany był za prowadzenie samochodu pod jego wpływem.

Wśród przeciwników walki Listona z Pattersonem był między innymi legendarny Jack Dempsey, który uważał, że osoba taka jak Liston nie zasługuje na pojedynek o zaszczytne miano czempiona. – Dempsey? Kim on jest żeby mówić o mnie źle, jeżeli on sam sprzedawał walki! – grzmiał Sonny, przypominając, że były mistrz (1919-1926) był oskarżony o "podłożenie się” w walce z Jimem Flynnem w 1917 r. - Bokserskie mecze są jak westerny – porównywał Liston. Mamy tych dobrych i tych złych. Za to właśnie ludzie płacą – aby zobaczyć jak ci źli zostają pokonani. Ja jestem jednym z tych złych z tym, że nie dam się pokonać – powiedział kontrowersyjny pięściarz.

- Żaden zawodnik wcześniej, nie zrobił tak wiele, aby zasłużyć na szansę zdobycia tytułu – napisano o Sonny’m Listonie w październikowym wydaniu "The Ring” z 1960 r. Innego zdania był ceniony sprawozdawca sportowy Red Smith. – Czy człowiek skazany prawomocnym wyrokiem powinien walczyć o mistrzostwo świata? - pytał dziennikarz "New York Herald Tribune”. Zdawało się, że zgody na tę walkę nie udzieliłyby nawet władze Gotham City.

Jednak Patterson był zbyt dumny unikać przeciwnika. Podczas wizyty w Białym Domu, Floyd zwierzył się prezydentowi Kennedy’emu o zamiarze przyjęcia wyzwania z potępianym Listonem. "JFK” wyraził swój niepokój przypominając, że zawodnicy powiązani ze światem przestępczym są zagrożeniem dla zawodowego boksu. – Przykro mi panie prezydencie, ale tytuł, o który nie walczą najlepsi nie jest nic wart – rzekł Patterson. Był zdecydowany. Wybór mistrza świata doprowadził do kłótni i rozstania z Cusem D’Amato.

- To, czy Liston jest dobrym, czy złym człowiekiem nie jest istotne – powiedział Sir David Harrington Angus Douglas, 11. markiz Queensberry, przodek Johna Sholto Douglasa 9. markiza Queensberry,  pomysłodawcy zasad bokserskich z 1867 r. – Jeżeli Liston nie siedzi obecnie w więzieniu, to oznacza, że pod względem prawnym może walczyć. Jeżeli jest dobrym pięściarzem, to powinien zmierzyć się z mistrzem o tytuł. – dodał markiz. Tak też się stało.

Do walki Pattersona z Listonem doszło 25 września 1962 w Chicago. Floyd otrzymał za ten pojedynek 1 mln 250 tys.  dol. – najwyższą gażę w historii boksu. W 1926 r. Gene Tunney zarobił na rewanżowej walce z Jackiem Dempsey’em 990 tys. 445 dol. Otrzymał  on jednak od promotora Texa Ricarda czek na okrągły milion po tym, jak z własnej kieszeni pokrył różnicę w wysokości 9 555 dol. Sonny musiał zadowolić się sumą 5-krotnie mniejszą niż Patterson. Jednak gdy zabrzmiał gong rozpoczynający walkę, pieniądze ustąpiły miejsca pięścią, które rozstrzygnęły o wszystkim już w 1. rundzie.

Liston zasypał mistrza lawiną bezlitosnych ciosów z obu rąk. Dźwięk tych uderzeń, brzmiał jak walenie kijem baseballowym w worek wypełniony żwirem. Każdy cios wyprowadzany był ze złymi intencjami. Patterson przypominał szmacianą lalkę rzucaną z kąta w kąt. Dwa lewe – na tułów i na górę, zakończyły nierówny pojedynek, a 19 tys. widzów na Comiskey Park obserwowało koronację nowego króla wagi ciężkiej. Duch Jacka Johnsona uśmiechał się zza rogu.

Elity nie chciały go na tronie,

A pismaki i gliniarze nigdy nie dali mu spokoju,

Sonny wywalczył to, czego tak bardzo pragnął. Zdobycie tytułu miało być dla niego początkiem nowego życia. Lecąc samolotem do Filadelfii Liston rozmyślał, jak też "Miasto Braterskiej Miłości” przywita swojego pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej. Przyszykował nawet na tę okazję krótkie przemówienie. Chciał być mistrzem wszystkich ludzi, tak jak kiedyś Joe Louis, z którym Liston się później zaprzyjaźnił. Gdy samolot wylądował, Sonny przed wyjściem poprawił krawat oraz kapelusz. – Mistrz musi wyglądać elegancko - powiedział. Gdy otworzyły się drzwi samolotu, a Liston stanął w ich progu, jego szerokie barki zmniejszyły się i opadły. Jego oczy wyraźnie czegoś szukały, po czym wbiły się smutno w ziemię. Na lotnisku nie było nikogo. Nikogo, oprócz pracowników lotniska, kilku dziennikarzy i…policjantów.

– Jeżeli kiedykolwiek istniała chwila, w której Sonny mógł się zmienić, to była właśnie ona – powiedział towarzyszący nowemu mistrzowi w powrocie Jack McKinney z "Philadelphia Daily News”. – Ta chwila przepadła bezpowrotnie – dorzucił dziennikarz. – To co wydarzyło się w Filadelfii, było przełomowym momentem w jego życiu. Ciągle był złoczyńcą, ucieleśnieniem zła – twierdził William Nack. - I tak już miało pozostać – dodał reporter.

W grudniowym wydaniu magazynu "Esquire” z 1963 r. zamieszczono zdjęcie nowego mistrza świata wagi ciężkiej. Kamienna twarz Listona udekorowana była czerwoną czapką św. Mikołaja. Kontrowersyjne zdjęcie Carla Fishera wykonane w hotelu Thunderbird w Las Vegas opisano, jako przedstawiające "ostatniego człowieka, jakiego chciałbyś zobaczyć wychodzącego z twojego komina” lub "św. Mikołaja z getta”. Podczas sesji Sonny pozwolił na zrobienie sobie tylko jednego zdjęcia, po czym udał się w stronę windy, aby dokończyć przerwaną grę w znajdującym się niżej kasynie. – Wystarczy – powiedział Liston i zdjął czerwoną czapkę. George Lois (pomysłodawca świątecznej okładki) starał się powstrzymać mistrza chwytając go za rękę. – Zatrzymał się wtedy i popatrzył na mnie – wspominał dyrektor artystyczny magazynu. – Puściłem go – dodał chwilę później.

Spanikowani pracownicy "Esquire” poprosili o pomoc samego Joe Louisa, który w owym czasie pracował w tym samym kasynie jako witacz gości. Louis szybko odnalazł Listona przy stole do gry. – Wstawaj! – rozkazał 49-letni Joe. Gdy Sonny podniósł się z krzesła, jego idol złapał go za ucho i zaprowadził niczym posłusznego szczeniaka do windy. – Właź! – rozkazał ponownie. Sesję wznowiono, a "Time Magazine” uznał jej efekt za jeden z największych społecznych manifestów w historii sztuk plastycznych od czasów "Guerniki” Pabla Picassa.

Po wydaniu grudniowego numeru, straty "Esquire” z powodu wycofania się reklamodawców w kolejnych miesiącach oszacowano na 750 tys. dol. - Jezu Chryste, szefie! I to mają być święta do cholery? – pytał kierownik ds. nakładu czasopisma, gdy zobaczył projekt okładki. – Przecież ma czapkę – uspokajał Harold Hayes, redaktor naczelny magazynu. W ciągu 10 lat (1962-1972) od kiedy dyrektorem artystycznym w "Esquire” został George Lois, jego nakład wzrósł z 500 tys. do 2 mln.

Po kolejnych awanturach z policją w Filadelfii Liston przeniósł się do Chicago, a następnie do Denver w Kolorado. Podczas przygotowań do pojedynku z Zorą Folley’em pięściarz poznał tam ks. Edwarda P. Murphy’ego. Jezuita zaproponował mu udział w jego programie rehabilitacyjnym, na co pięściarz się zgodził. Podobnie jak duszpasterze z jego Alma Mater w Jeffeson City, którzy uczyli go boksować i pisać, oj. Murphy stał się jego przyjacielem. – Wolę być uliczną lampą w Denver, niż burmistrzem Filadelfii – komentował swoją przeprowadzkę Liston. Jednak nawet w górskim stanie Kolorado, był on mile widziany tak, jak Martin Luther King na zjeździe Ku Klux Klanu.

Ray Schoeningen – sparingpartner Listona, gorzko wspominał sposób, w jaki Sonny został "przywitany” przez miejscowych policjantów. – Był zatrzymywany przez 25 dni z rzędu. Zawsze przez tych samych dwóch policjantów. Myśleli, że to zabawne – mówił Schoeningen, który przyznał, że było mu wstyd, ponieważ sam pochodził z Denver. – To smutne, że nigdy nie dali mu spokoju – dodał bokser.

Po pracy Komisji Kehauvera i incydencie w Fairmont Park Nowojorska Komisja ds. Sportu oraz podobna komisja z Pensylwanii cofnęły Sonny’emu bokserską licencję. Był to pierwszy przypadek takiego zawieszenia. – Dopóki ja jestem na stanowisku, Charles Liston tutaj nie zawalczy – powiedział przewodniczący NYSAC Eddie Dooley.

Oj. Murphy wspierał Sonny’ego w walce z jego demonami, zwłaszcza z nadużywaniem alkoholu. Ksiądz prowadził z nim długie rozmowy na temat wiary oraz odwiecznego konfliktu Dobra ze Złem. Pięściarz odwdzięczał mu się m.in. poprzez regularne prace porządkowe w kościele im. św. Ignacego Loyoli w Denver. Dla wielu, widok mistrza świata wagi ciężkiej polerującego kościelną podłogę był widokiem szokującym. Liston z miłą chęcią odwiedzał lokalne sierocińce, gdzie bez skrępowania bawił się z dziećmi. – Myślę, że Sonny lubił dzieci dlatego, że czuł, że przynajmniej one nie chcą go wykorzystać – stwierdził ks. Murphy. Duchowny kontynuował z nim naukę pisania i czytania, na którą obaj poświęcali 2 godziny dziennie. Bokser do końca życia nie opanował tych umiejętności poprawnie. Ksiądz pomógł mu też w odzyskaniu bokserskiej licencji, wystawiając mu jak najlepszą opinię. – Módlcie się za biednego drania – powtarzał często duchowny.

Do rewanżu z Pattersonem doprowadzono 10 miesięcy po pierwszej walce, tym razem w Las Vegas. Kibice chcieli, aby na tron powrócił "dobry” i szanowany Floyd. Jednak po raz kolejny górą był ten "zły”. Po 3-cim nokdaunie Patterson runął na ziemię i rozsypał się jak żetony z jednorękiego bandyty po rozbiciu banku. W trakcie dwóch walk, towarzyszył on Sonny’emu na ringu przez 4 minuty i 14 sekund. W Las Vegas, Floyd wytrzymał zaledwie 5 sekund dłużej niż w Chicago. "Zły” wydawał się być nie do pokonania. Była to jego 30-sta wygrana z rzędu i 25-ta przed czasem.

Zarówno Patterson jak i Liston otrzymali za pojedynek rekordowe wynagrodzenia – po 1 mln 434 tys. dol. (całkowity dochód z biletów, kin oraz praw telewizyjnych wyniósł 4 mln 200 tys. dol.). Pomimo zarobienia ogromnych pieniędzy, dumny Floyd był zdewastowany porażką. Opuszczał on halę w Las Vegas w przebraniu – kapeluszu, sztucznej brodzie i dużych okularach przeciwsłonecznych. Zdewastowana była również cała Ameryka. - Świat sportu musi zdać sobie sprawę z tego, że posiada teraz Charlesa Listona jako mistrza – napisał dziennikarz "Los Angeles Times” Jim Murray. - To jak znalezienie żywego nietoperza zwisającego na sznurku pod twoją choinką – dodał. Nowy czempion nie przejmował się jednak prasą. – Dziennikarze zadają głupie pytania. Wskazują na słońce i pytają cię czy świeci – twierdził Liston. Sam zresztą nie potrafił odczytać tego, co o nim pisano.

Strzeżcie się,

Bo niedźwiedź jest w mieście,

Czyjaś forsa mówi,

Że niedźwiedź padnie wreszcie,

- I am The Greatest! – krzyczał wysoki i wiotki młodzieniec po tym, jak wtargnął między liny ringu po drugiej walce Listona z Pattersonem. 22-letni Cassius Marcellus Clay wyzywał na pojedynek Listona, trzymając w górze po 4 palce u każdej z dłoni. – Do ósmej! Załatwię cię do ósmej rundy! – przewidywał Clay. Nikt nie brał wyszczekanego młokosa na poważnie. Jednak Clay był śmiertelnie poważny.

Złoty medalista z Rzymu w wadze półciężkiej prześladował Listona na każdym kroku. Posunął się nawet do tego, że wynajął autobus, którym wraz ze swoją ekipą podjechał nocą pod dom mistrza w Denver. – Wyłaź i walcz ze mną ty wielki, brzydki niedźwiedziu! Walcz! – krzyczał do megafonu Cassius Clay. Wygadany pięściarz z Kentucky nie oszczędzał Listona i starał się drażnić go przy każdej okazji. – On nie może być mistrzem! Patrzcie jaki jest brzydki! Ja jestem piękny, ja jestem mistrzem! – przekonywał.

Innym razem, narcyz wtargnął do sali, w której Sonny trenował. – Kogo takiego niby zlałeś? Nie pokonałeś nikogo! – drwił Clay. Liston usiadł wolno na krawędzi ringu i klepnął się kilka razy po udzie. – Chodź chłopczyku, usiądź mi na kolanie, a sprawię ci lanie twojego życia – zachęcał Sonny. Clay nie skorzystał, jednak nie przestawał trajkotać.

Elokwentny i wygadany pięściarz zyskał sobie wśród prasy przydomek "Buzia z Louisville”. Clay naśmiewał się również z niejasnego wieku posiadacza tytułu. Liston był wściekły. – Każdy kto twierdzi, że nie urodziłem się w 1932 r. nazywa moją mamę kłamcą! – grzmiał Sonny. – Ktoś nazywa moją mamę kłamcą? – dopytywał gniewnie dziennikarzy. Jednak tak naprawdę, to nawet Helen Liston nie znała dokładnej daty przyjścia na świat swojego najsłynniejszego syna. Przy różnych okazjach podawała dni 8 lub 18 stycznia, pomiędzy latami 1929-1932 jako dzień narodzin Sonny’ego. Według niektórych policyjnych akt Charles L. Liston urodził się w 1927 r. Jest to jednak mało prawdopodobne, gdyż według spisu ludności Arkansas z 1930 r. (upublicznionego zgodnie z prawem po 72 latach) w rodzinie Listonów nie zarejestrowano dziecka o imieniu Charles.

Clay w porównaniu z mrukliwym Listonem był awanturniczym poetą. Pewnego dnia, adwokat Sonny’ego Morton Witkins został wezwany przez pięściarza do jego biura. Prawnik usiadł naprzeciw boksera postanawiając sprawdzić, jak długo mistrz może wytrzymać bez wypowiedzenia żadnego słowa. Po 43 minutach oczekiwania mecenas się poddał. – No dobra, o co chodzi? – spytał zniecierpliwiony Witkins.

Cassius zaś brylował podczas spotkań z mediami, a jego usta wydawały się nigdy nie zamykać. – Clay wychodzi aby spotkać się z Listonem, jednak Liston się wycofuje! Jeżeli posunie się jeszcze o krok, to na trybunach wyląduje! Clay zamachuje się lewym, Clay zamachuje się prawym, patrzcie jak młody Cassius jest wspaniały! Liston się cofa, ale nie ma już dokąd i ma kłopot. To tylko kwestia czasu, gdy Clay spuści mu łomot! Clay trafia go prawym po pięknym swingu, a brzydki niedźwiedź wylatuje z ringu! Liston ciągle się wznosi, szybuje ładnie. Sędzia jest zakłopotany, bo nie może go liczyć zanim ten nie upadnie! Liston znika z widoku, kibice reagują rykiem! Radary namierzyły Sonny’ego gdzieś nad Atlantykiem! deklamował z pasją Clay, gdy został zapytany przez dziennikarza Billa Traughbera z "Nashville City Paper” o przebieg ewentualnego pojedynku z mistrzem.

Liston nie miał spokoju nawet podczas oddawania się jednej ze swoich ulubionych rozrywek, którą był hazard. – Patrzcie! Wielki, brzydki niedźwiedź nie potrafi nawet rzucać kośćmi! – nabijał się Clay z mistrza, który właśnie przegrał w kasynie 400 dol. Sonny starał się ignorować intruza jak natrętnego moskita. W końcu Liston nie wytrzymał docinek. Porzucił grę i stanął z rywalem twarzą w twarz. – Słuchaj czarna cioto! Jeżeli nie wyjdziesz z kasyna w ciągu 10 sekund, to wyrwę ci ten długi jęzor i wsadzę ci go w te czarne dupsko! – groził Liston. Clay wyszedł.

Gdy samozwaniec ponownie chciał przerwać mistrzowi grę, Sonny był tym razem na to przygotowany. Arogancki młokos namierzył Listona bawiącego przy stole i sączącego leniwie drinka. 22-latek z Louisville ponownie drażnił go i prowokował. Gdy Clay rozsypał żetony Listona, ten sięgnął do marynarki po rewolwer i strzelił do agresora dwukrotnie.

Według obecnych przy tym wydarzeniu, Clay nigdy nie był szybszy niż tego wieczoru w Las Vegas. – To świr, to świr! – krzyczał Cassius wybiegając z kasyna. Broń była naładowana ślepakami, a cały blef zaplanowany. Liston dowiedział się, że Clay zamierza tego dnia urządzić mu scenę podczas gry, więc Sonny przygotował dla niego małą niespodziankę. – Ja zachowuję się jak szalony, a on jest szalony – porównywał Clay.

Nie był to ostatni incydent w kasynie pomiędzy nimi. Tym razem, to Liston był prowokatorem psychologicznej wojny, gdy spostrzegł on swoją Nemezis w domu gry Thunderbird. Sonny podszedł do Cassiusa, klepnął go w ramię, a gdy ten się odwrócił, Liston wymierzył mu cios otwartą ręką w twarz. – Za co? – spytał zaskoczony Clay. – Czasami jesteś…zbyt bezczelny – odparł Liston i wyszedł z kasyna – Mam teraz jego serce – powiedział zadowolony z siebie "Niedźwiedź”.

Clay ciągle prześladował mistrza świata, jednak od teraz zawsze w obecności kamer i dziennikarzy. W końcu dostał swoją szansę. Miał on zmierzyć się z Listonem 25 lutego 1964 r. w Miami. Dzień przed walką podczas oficjalnego ważenia, Clay dręczył werbalnie mistrza i przekrzykiwał reporterów. – Gdy ludzie stawiali na stole swoje mienie, nie marzyli nawet, że zobaczą całkowite "słoneczka” zaćmienie! – prorokując podczas gry słów (Sonny - "sunny”). Cassius stojąc na wadze groził mistrzowi i całemu światu pięścią. – Clay 95,5 kg! – wynik ważenia przerwał na chwilę jego tyradę, po czym kontynuował on swój monolog prężąc przy tym muskuły. Gdy na skalę wszedł Liston, jego rywal bacznie przyglądał się odważnikom, tak jakby chciano go oszukać na wydawaniu reszty. – Liston 99 kg! – ogłoszono. – Jesteś nikim staruszku! Zleję cię jak twój tatuś! – zapowiadał Clay.

Aspirujący do tytułu miotał się po sali jak szalony. Nawet ludzie z jego obozu nie byli w stanie go ujarzmić. Berserk Claya doprowadził go do takiego stanu, że jego serce biło w tempie 120 uderzeń na minutę. – Albo był szalony albo panicznie się bał – skomentował ten wynik przeprowadzający badania przed pojedynkiem lekarz Alexander Robins

Z 46 dziennikarzy obserwujących walkę, zaledwie 3 stawiało na Claya. Faworytem bukmacherów przed pojedynkiem był Liston w stosunku 7:1. – Sonny będzie mistrzem tak długo, jak będzie sobie tego życzył – przewidywał Joe Louis. Przed drugą obroną swojego tytułu, Liston spędził dużo czasu podróżując, odwiedzając sierocińce, szpitale oraz więzienia, w których jadł wspólnie z osadzonymi. Pięściarz czuł się tam jak wśród swoich.

Sonny spotkał się też z prezydentem Stanów Zjednoczonych Lyndonem Johnsonem w Białym Domu. Wystąpił m.in. w popularnym programie Ed’a Sullivana, podczas którego trenował ze skakanką w rytm "Night Train”. Podczas wizyty w jednej ze szkół w Las Vegas, bokser udzielał dzieciom cennych rad. – Pracujcie ciężko, uczcie się dobrze i nie napadajcie na sklepy monopolowe – pouczał Sonny.

Pod koniec 1963 r. Liston odwiedził Wyspy Brytyjskie. Towarzyszyła mu Geraldine. – Była ze mną gdy było naprawdę ciężko – mówił o swojej małżonce pięściarz. - Gdy byłem w więzieniu, nie opuściła ani jednego widzenia – dodał. Zdziwiło go ciepłe przyjęcie ze strony tutejszych kibiców, którzy wydawali się cenić tak "krewkich” zawodników jak on. Sonny paradował po ulicach Glasgow w szkockim kilcie, a w Belfaście przegrał zakład w wysokości 500 dol. z niejakim Patsy Quinnem, którego poznał w lokalnym barze. Quinn twierdził, że jest ojcem 23 dzieci. Urodzony jako jeden z 25 braci i sióstr Liston nie wierzył w przechwałki Irlandczyka i wyszedł z propozycją zakładu. Gdy mistrz świata wagi ciężkiej został przywitany w domu Quinna przez 23-osobową gromadkę dzieci, bez słowa sprzeciwu wypłacił Patsy’emu ustaloną kwotę.

Liston czuł się tak pewny siebie przed spotkaniem z Clayem, że zignorował nawet lekką kontuzję ramienia, której nabawił się podczas treningu. – Jedyne co będę musiał robić przed tą walką, to dużo biegać w terenie, bo Clay będzie uciekał przede mną jak złodziej – powiedział czempion. – Co myślisz o swoim rywalu? – dopytywali dziennikarze – Myślę, że powinien zostać przy poezji – odparł.

- To miała być szybka walka – twierdził Jack McKinney. - Sonny nie szanował Claya po tym co zaszło w kasynie. Myślał, że wystarczy, że zdejmie swój szlafrok, a Clay zemdleje. To była wielka pomyłka – dodał dziennikarz. Liston nie wiedział, że ten nieokrzesany szczeniak w przyszłości zostanie zapamiętany jako najwybitniejszy pięściarz wagi ciężkiej wszech czasów, który stoczy pamiętne walki z Joe Frazierem, Georgem Foremanem czy Kenem Nortonem. – Liston był z nich wszystkich najstraszniejszy – mówił po latach Clay.

Mistrz wkroczył do ringu z narzuconym na głowę kapturem. Pod jego strojem, na barkach leżały białe ręczniki, które nadawały jego potężnej sylwetce jeszcze większych rozmiarów. Jego pochód eskortowali policjanci. Jeden z nich maszerował ramię w ramię z posiadaczem tytułu. Na trybunach mogącej pomieścić 16 tys. ludzi Convention Hall znajdowało się 6279 widzów. Wynajęcie areny kosztowało promotora Billa MacDonalda 400 tys. dol. Dochód ze sprzedaży wejściówek wyniósł 402 tys. dol. Z tej kwoty wypłacona miała być gaża dla Sonny’ego Listona w wysokości 367 tys. dol. – Musiałbym zarobić dwa razy więcej na biletach, aby wyjść na zero – narzekał MacDonald. Kibice spodziewali się gwałtownej masakry.

Przed rozpoczęciem pojedynku, na ring w Miami zaproszono m.in. Sugar Raya Robinsona, który przywitał się tylko z Clayem, zamieniając z nim przy okazji kilka słów. Przy ringu znalazł się również Joe Louis, komentujący walkę dla telewizji TNT. Wśród obecnych na walce był też King Levinsky (urodzony jako Harris Krakow) – były bokser, który dosyć agresywną metodą sprzedaży wymuszał na widzach zakup oferowanych przez siebie krawatów. Widok 54-letniego Levinsky’ego, który walczył z takimi zawodnikami jak Tommy Loughran, Jack Sharkey czy Mickey Walker, a teraz borykającego się z problemami finansowymi i objawami dementia pugilistica był przygnębiający. Dawny pięściarz podszedł przed walką do narożnika Claya i zaoferował mu współpracę. – Gdy Liston z tobą skończy, będziesz sprzedawał krawaty razem ze mną – powiedział Levinksy.

Mistrz rozpoczął agresywnie. Po jego potężnym prawym pod serce rywala, halę wypełnił huk uderzenia. Clay przyjął cios z bólem, jednak nie stracił rezonu. Tańczył wokół Listona i kąsał lewym prostym. 22-latek zadziwiał szybkością rąk i pracą nóg jakiej nigdy wcześniej nie widziano w wadze ciężkiej.

W 2. rundzie Liston wstrząsnął Clayem silnym lewym sierpowym w szczękę, po którym pretendent spędził całe starcie w odwrocie.

W kolejnym, młokos z Kentucky zasypał Listona sekwencją błyskawicznych ciosów, po których kolana mistrza ugięły się. Kibice podnieśli się z miejsc w niedowierzaniu. Sonny odpowiedział bezlitosnym atakiem na tułów rywala. Walka przerodziła się w uliczną bójkę, w której silniejszy wydawał się być broniący tytułu.

Runda 4. to pojedynek ciosów prostych, w których lewy Claya góruje nad cięższą, lecz wolniejszą ręką Listona.

Po zejściu do narożnika, Cassius zasygnalizował trenerowi Angelo Dundee’mu  poważne problemy ze wzrokiem i zamierza się poddać. – Dotknąłem jego oka, po czym przyłożyłem rękę do swojego. Piekło jak diabli! – wspominał Dundee, który siłą wysłał swojego podopiecznego na kolejną rundę. Według trenera, winna tej sytuacji była maść, którą wcierano Sonny’emu w lewe ramię podczas przerw.

Bezbronny Clay przyjął w 5. rundzie  potężne ciosy zadane łapami rozwścieczonego "Niedźwiedzia”. Liston włożył w te uderzenia cały swój gniew i irytację. Nokaut wisiał w powietrzu. Mimo to Clay nie runął na ziemię. Przetrwał. Po latach trener Joe Pollino przyznał, że nałożył w narożniku na rękawice Listona palącą substancję – na jego polecenie.

W 6. rundzie Cassius Clay odzyskał wzrok. Wyczerpany szarżą na osłabionego rywala Liston był  łatwym celem dla jego szybkich ciosów. Clay przejął całkowitą kontrolę nad pojedynkiem. W oczach Sonny’ego pojawiło się zwątpienie. Gdy zabrzmiał gong kończący starcie, pięściarze udali się na przerwę.

W narożniku mistrza pojawiło się zamieszanie. Clay był gotowy do kontynuowania walki i czekał w zniecierpliwieniu. Gwar się nasilał. Cassius tańczył w swoim kornerze przebierając nogami w coraz szybszym tempie. Po chwili jego ręce wzniosły się ku niebu. – Liston się poddał, Liston się poddał! – potężne larum wypełniło arenę. Clay utonął w morzu ludzi, którzy wkroczyli na ring. Były czempion przyglądał się rozpętanemu chaosowi ze spokojem. – Jestem królem świata! Jestem piękny! Wstrząsnąłem światem! – piał nowy, sensacyjny mistrz. Magazyn "The Ring” uznał tę walkę za najlepszą w 1964 r. W momencie zakończenia pojedynku, na kartach punktowych widniał remis.

Oficjalnym powodem poddania się Listona była kontuzja lewego ramienia, w którą nikt jednak nie wierzył. Jego gaża została wstrzymana po tym, jak wyszło na jaw, że jego "cisi” menagerowie ze Wschodniego Wybrzeża postawili 300 tys. dol. na Claya oraz wykupili za 50 tys. dol. prawa do promowania jego kolejnej walki. Tuż przed potyczką, zakłady bukmacherskie zmieniły notowania z 7:1 do 2:1 na korzyść ówczesnego mistrza. 3-godzinne badania przeprowadzone w St. Francis Hospital wykazały, że Liston nie kłamał. Jego kontuzja była realna, a jego najsilniejsza broń - lewy prosty, bezużyteczna.

Na mieście mówią,

Że niedźwiedź się podłożył,

Nie mogli jednak uwierzyć,

Gdy na deskach się wyłożył,

W szatni byłego mistrza po walce panowała cisza. Listona odwiedził w niej Floyd Patterson. – Przykro mi, wiem co czujesz – powiedział Patterson, klepiąc byłego rywala ramieniu. Liston milczał. Gdy Floyd wychodził, usłyszał za plecami: "dziękuję”. Pokonanego odwiedził  również dziennikarz Harold Conrad. Sonny siedział na łóżku trzymając w dłoni drinka. – Co mówią? – spytał wolno Liston. – Mówią, że sprzedałeś walkę – odpowiedział Conrad. Bokser zerwał się z łóżka wściekły. – Ja? Sprzedałem MÓJ tytuł? Dranie! – krzyczał, roztrzaskując szklankę o ścianę.

Sonny nie mógł znieść hańby jaką była porażka z rąk Claya. Gdy wrócił na salę treningową, myślał jedynie o zemście. Gniew sprawiał, że nie słuchał nikogo poza Jamesem Brownem, który w 1962 r. wypuścił swoją wersję utworu "Night Train”. Nowa aranżacja była szybsza od oryginału Forresta sprzed 10 lat. Liston miał być taki sam. Trenował tak samo jak kiedyś, był głodny i zły. Przez 3 lata przed walką z Clayem, Sonny stoczył zaledwie 4 walki, które łącznie trwały 7 minut i 5 sekund. Tym razem miał być przygotowany.

Po zdobyciu tytułu Cassius Clay wyznał, że jest członkiem Narodu Islamu, zwanych też "Czarnymi Muzułmanami”. Po przejściu na islam nowy mistrz zmienia imię najpierw na Cassius X, a następnie na Muhammad X. 6 marca 1964 r. narodził się Muhammad Ali.

- Czy Liston dostanie rewanż? – pytano po walce Angelo Dundee’go. – Nie widzę przeszkód, jeżeli pieniądze będą się zgadzały – odpowiedział trener. Pieniądze się zgadzały, a druga walka Listona z Clayem/Alim miała odbyć się pod koniec 1964 r. w Bostonie. Sonny trenował jak zwierzę. Nie odwiedzał  kasyn, odstawił alkohol. Prasa w Denver pisała żartobliwe, że "były mistrz zniknął lub nigdy nie istniał”. Trenerzy izolowali swojego pięściarza od mediów i kibiców w górach Kolorado, gdzie codziennie rano przebiegał 9 kilometrów. – Mistrz nie jest w nastroju, mistrz nie jest w nastroju – słyszeli często ciekawscy reporterzy, gdy chcieli spotkać się z bokserem.

Punktualnie o 13:15 każdego dnia obozu, Liston pojawiał się na sali treningowej. Po rozgrzewce, o 13:45 stał złowrogo na ringu czekając na sparingpartnerów. 2 rundy z Fonedą Coxem, 2-3 z Amosem Lincolnem. Później kilka minut z ruchliwym Leroyem Greenem. Następnie 3 rundy obijania ciężkiego worka, po czym kolejne 3 rundy na gruszce. 3 rundy treningu na skakance przy akompaniamencie Jamesa Browna. 12 uderzeń piłką lekarską prosto w brzuch, po których trener Willie Reddish oddychał ciężko, a jego podopieczny bezlitośnie rozpoczynał 2 rundy przysiadów. Trening kończyły mostki zapaśnicze i stanie na głowie. – Ze 106 kg do 97 kg w 3 miesiące. Nieźle – podsumował zadowolony Reddish. – Zejdziemy do 95-96 kg – dodał trener. Liston ważył przed rewanżem z Alim tyle ile w 1959 r. gdy pokonał Mike’a DeJohna oraz o 4 kg mniej niż w pierwszym pojedynku w Miami.

Sonny był gotowy, aby jeszcze raz - być może ostatni - udowodnić, że jest najlepszym ciężkim na świecie. Gdy okazało się, że walka została odwołana z powodu kontuzji jego rywala, Liston się załamał. Miesiące ciężkich treningów i wyrzeczeń poszły na marne, a cały reżimowy cykl treningowy musiał zostać powtórzony. Widok Sonny’ego przy stole z żetonami i szklanką whisky nie był w Las Vegas niczym niezwykłym. – Gdyby tak nie szczekał, może nie dostałby tej cholernej przepukliny – mówił rozczarowany Liston.

Pojedynek przeniesiono z Bostonu do liczącego 40 tys. mieszkańców Lewiston w stanie Maine, 15 miesięcy po pierwszej walce i pół roku później niż pierwotnie ustalono. Walkę oglądało na żywo 2434 widzów – najmniej w historii bojów o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Ponownie faworytem był Liston w stosunku 7:5. Kulturoznawca Gerald Early opisał to spotkanie jako "pojedynek pomiędzy złem, którego Amerykanie nie znają (Ali i Naród Islamu), a złem, które już znali (Liston i mafia)”. Przed walką w Maine, Sonny wraz z żoną zamieszkał w hotelu The Mansion House, w miejscowości Poland - nazwanej tak na cześć indiańskiego wodza o tym imieniu.

"Czarnych Muzułmanów” uważano w tamtych czasach za tajemniczą sektę i zagrożenie dla prężnie rozwijającego się w USA ruchu praw obywatelskich. Grupa propagowała rasizm i antysemityzm oraz wartości odbiegające od tradycyjnych nauk Koranu. Wzbudzała strach, gdyż Elijah Muhammad (przywódca Narodu Islamu) dysponował wiernymi żołnierzami, eliminujących jego przeciwników.

Uważa się, że to właśnie na jego polecenie 25 lutego 1965 r. został zastrzelony duchowy przewodnik i przyjaciel Alego - Malcolm X, który popadł w konflikt z Elijah Muhammadem. Do najkrwawszych zbrodni powiązanych z Narodem Islamu należała egzekucja rodziny Khalida Hamasa Abdula Khalisa w 1971 r., który odszedł z sekty tworząc własne, mniej radykalne ugrupowanie, odrzucające m.in. segregację rasową. Grupa bojowa zwana "Czarną Mafią” zamordowała pięcioro dzieci Khalisa, jego wnuka oraz przypadkową osobę. Najmłodsza z ofiar przyszła na świat zaledwie 9 dni wcześniej i została utopiona w zlewie.

Gdy Muhammad Ali wkraczał na ring w Lewiston, przywitały go gwizdy nielicznych widzów zgromadzonych na hali, w której wcześniej odbywały się szkolne mecze hokejowe. Po raz pierwszy od lat Listona przywitały brawa. Walka ta, zakończyła się  jednym z największych skandali w dziejach boksu. W 1. rundzie Ali wyprowadził krótki, niemal niewidoczny "cios widmo”, po którym Liston upadł na deski.

– Wstawaj frajerze! – wrzeszczał nad powalonym Muhammad Ali. – Nikt w to nie uwierzy, wstawaj i walcz! – nie przestawał krzyczeć. Ten widok został uwieczniony na jednej z najsłynniejszych sportowych fotografii XX wieku autorstwa Neila Leifera.

Liston zataczał się próbując powstać nieporadnie, po czym upadał ponownie. Sędzia Jersey Joe Walcott – niegdyś znakomity pięściarz, pozwolił na kontynuowanie walki, gdy były mistrz w końcu doszedł do siebie i stanął na nogach. – Minęło 17 sekund! – krzyczał znajdujący się przy ringu redaktor magazynu "The Ring” Nat Fleischer. Zagubiony Walcott posłuchał dziennikarza, wstąpił pomiędzy walczących i przerwał pojedynek unosząc rękę Alego jako zwycięzcy. – Oszustwo, oszustwo! – wołali rozczarowani widzowie.

W magazynie "Sports Illustrated” z 7 czerwca 1965 r. na okładce pojawiło się zdjęcie z tego niesławnego spotkania zatytułowane: "Ali-Liston II – walka, której nie widzieliście”. Wielu z obserwatorów, którzy oglądali to wydarzenie na żywo bądź w telewizji, nie dostrzegli ciosu powalającego Listona na deski. – Clay złapał mnie w pierwszej rundzie – tłumaczył się Sonny. – Nie straciłem przytomności, jednak nie mogłem się podnieść, bo on ciągle nade mną stał. Jak miałem walczyć dalej? – przekonywał.

Do dziś uważa się ten pojedynek za ustawiony. Nie miał co do tego wątpliwości Red Smith z "New York Herald Tribune”, który nie wierzył, że człowiek, który potrafił walczyć ze złamaną szczęką czy stawać we szranki z takim siłaczem jak Cleveland Williams, mógł być zraniony po tak "słabym” uderzeniu. – Liston zanurkował tak głęboko, że poziom wody w Androscoggin (rzeka w stanie Maine) wzrósł o 30 cm – pisał Smith.

alt

W swojej książce "The Devil and Sonny Liston” Nick Tosches twierdzi, że Liston przegrał z Alim na polecenie Franka Carbo. – Sonny jako mistrz, to byłe złe wieści – pisał Tosches. Nie był popularny, pił oraz notorycznie popadał w konflikt z prawem. W tym czasie wisiał nad nim zarzut gwałtu (oskarżenie wniosła kelnerka z Denver). Więc kazali mu się pakować – twierdził autor.

Innego zdania był Jim Murray. – Chcecie wiedzieć co się stało? To wam powiem: Sonny Liston został zbity na kwaśne jabłko, to się stało! – twierdził dziennikarz. W tym samym numerze "Sports Illustrated”  z 7 czerwca 1965 r. zamieszczono cztery zdjęcia, które klatka po klatce przedstawiają kluczowy moment walki. Na trzecim z nich ujęto chwilę, w której "cios widmo” dosięga szczęki Listona. Na czwartym widać, jak głowa byłego mistrza odskakuje, a jego lewa noga odrywa się od ziemi, na co wskazuje cień pod jego stopą. Późniejsze, bardziej skomplikowane analizy filmu z walki potwierdziły to, że Liston został rzeczywiście trafiony. Jednak żadna analiza nie jest w stanie odpowiedzieć na to, czy pięściarz mógł wstać z maty szybciej. – Mogłeś przecież wstać! – mówiła zapłakana Geraldine. – Powiedz jej Teddy…powiedz jej, że dostałem – prosił Sonny swojego sekundanta Teda Kinga. Geraldine nie wierzyła swojemu mężowi.

Sonny leci w dół i w dół, i w dół,
Sonny leci w dół i w dół, i w dół…

KONIEC cz.2

Artur Gorczyca

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W tekście wykorzystano fragmenty piosenki Marka Knopflera „Song for Sonny Liston” z albumu „Shangri-La” (Mercury, 2004). Tłumaczenie utworu oraz inne tłumaczenia: Artur Gorczyca. Specjalne podziękowania dla Lizy Billewicz i Anny Lisowskiej za pomoc w redagowaniu artykułu.

Źródła:

Sonny Liston: Boxing’s angry man - Allan Morrison, Ebony

O unlucky man – William Nack, Sports Illustrated

A hard man a hard life – Mike Brennan, Sports Illustrated

A lot more than lip service – Richard Hoffer, Sports Illustrated

Heavyweight in waiting – Gilbert Rogin, Sports Illustrated

The prefight moods of Sonny Liston – Mark Kram, Sports Illustrated

Ghosts of Manila – Mark Kram

The Devil and Sonny Liston – Nick Tosches

Smile when you call him Sonny – Marshall Smith, Life

The tragic tale of Sonny Liston – Paul Drolet

The Liston chronicles – Springs Toledo, The Sweet Science

Norman Mailer, Hitler and Sonny Liston – Robert Ecksel, The Sweet Science

Sonny Liston: The facts – Sam Gregory, The Sweet Science

Floyd Patterson: boxer and gentle man – Alan Howard Levy

The sad legacy of Sonny Liston – William Detloff

Sonny Liston: He never knew what hit him - Allen Barra, New York Times

A hazy start, a dark end, a champion in between – Christopher Lehmann-Haupt, New York Times

Liston’s life full of wild punches – Drew Pearson, Washington Merry-Go-Round

Gerstein orders doctor’s report on Liston’s shoulder injury – William Tucker, Miami News

Sonny was always trouble in and out the ring – Mike Puma, ESPN

Leaving Las Vegas – Mike Casey, East Side Boxing

The troubled life and sad legacy of Sonny Liston – Mike Dunn, East Side Boxing

Sucker punch: the hard left hook that dazed Ali and killed King’s dream – Jack Cashill

Sonny Liston, Federal Bureau of Investigation archives

Sonny Liston learned boxing in prison – Diana Lambdin Meyer

The Fight – Norman Mailer

The untold story: Liston’s generosity packed really big punch with – Brian Donald, Sunday Herald

Ain't but a place: an anthology of African American writings about St. Louis – Gerald Early

Sonny Liston, Federal Bureau of Investigation archives

Turning back the clock - Sonny Liston: turbulent life and  mysterious death of a heavyweight  – Larry Flores

By George – George Foreman, Joel Engel

It wasn’t pretty folks, but didn’t we have fun? – Carol Polsgrave

Sonny Liston: Mysterious life and death of a champion - HBO