Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Nikt dokładnie nie wie, kiedy się urodził. Nikt dokładnie nie wie, kiedy zmarł. Wiadomo natomiast to, że był przestępcą, outsiderem i najmroczniejszym mistrzem w historii wagi ciężkiej.

Dla Jerzego Kiliańskiego, zakład karny w Kamińsku.
- brat

Huk uderzeń w worek treningowy miesza się z graną na saksofonie melodią. Ta kombinacja dźwięków, to jazzowy standard Jimmy’ego Forresta i pięści Sonny’ego Listona. "Night Train" to prosty i chwytliwy numer. Nieskomplikowana nuta bardzo odpowiadała Sonny’emu i wprawiała go w treningowy rytm. W 1952 r. "Nocny pociąg” był numerem 1 na rhythm & bluesowych listach przebojów. W tym samym roku Liston wyszedł z więzienia stanowego w Jefferson City, w którym nauczył się dwóch rzeczy – boksować i pisać swoje imię. Tak jak wielu młodych czarnych z południa z tego czasu, nie miał on szansy na chociażby podstawową edukację.

Tak wiele gęb do wykarmienia na farmie,
Sonny był urodzony jako drugi od końca,
Jego matula uciekła, a ojciec bił go do kości,
Wyrósł dziko i nigdy nie zaznał miłości,

Charles L. Liston przyszedł na świat 8 maja 1932 r. Prawdopodobnie 8 maja 1932 r., gdyż data jego prawdziwych urodzin nie jest dokładnie znana. Był 24. z 25 dzieci Tobe’a Listona – biednego farmera dzierżawiącego 50 akrów w Sand Slough, w stanie Arkansas. Matką Charlesa była Helen Baskin – druga żona Tobe’a, dla której chłopiec był 12. dzieckiem.

Dzień jego narodzenia  – jak tłumaczył sam Liston - został wyryty przez jego ojca na drzewie nieopodal ich rodzinnego domu. Tym domem była drewniana chata przy polu bawełny. Pewnego dnia drzewo z datą urodzin ścięto, a informacja o dniu narodzin Charlesa L. Listona przepadła bezpowrotnie. Nie wiadomo również, jakie imię stoi za inicjałem "L.". Przed ostatniemu dziecku rodziny imiona nadała akuszerka. Drugie z nich zostało zapomniane.

Charles pracował razem z całym rodzeństwem na owym polu bawełny i nie wspominał dobrze tych wczesnych lat i twardej ręki ojca Tobe’a, który bił swoje dzieci codziennie. Liston wychowywał się w domu, w którym uważano, że jeżeli jesteś wystarczająco silny aby wziąć jedzenie ze stołu, to jesteś też wystarczająco silny, aby pracować. – Nie miałem nic jako dziecko, tylko dużo braci i sióstr, bezradną matkę i ojca, który nie dbał o nikogo z nas – wspominał Charles Liston. – Mieliśmy trochę łachów, nie mieliśmy butów, a jedzenia nie było zbyt wiele. Mój ojciec zmuszał mnie do ciężkiej pracy i tak samo ciężko mnie chłostał. – dodał.

Jedyną odskocznią od smutnej rzeczywistości dla młodego Charlesa było pływanie w pobliskim jeziorze oraz jazda na rodzinnym mule. Gdy zwierzę padło, do ciągnięcia pługu wykorzystywany był właśnie on - na polecenie ojca. Im chłopiec stawał się silniejszy, tym więcej musiał pracować pod rozpalonym słońcem nad polem bawełny. - Jedyną rzeczą jaką kiedykolwiek dostałem od taty, było bicie – mówił po latach.

W 1946 r. Helen uciekła z Arkansas na północ do St. Louis, gdzie znalazła pracę w fabryce. Niedługo później pole bawełny opuścił również Charles, który wyruszył za matką. Na bilet w jedną stronę do St. Louis zarobił sprzedając worek pekanów. Angielskie słowo pecan pochodzi z języka Indian, w którym oznacza "orzech zbyt twardy do zgniecenia dłonią".

Życie w dużym mieście nie było lżejsze dla młodego Listona, zdanego tylko na siebie. Myślał, że tak samo jak w jego rodzinnych stronach każdy będzie znał jego matkę i wskaże mu drogę do niej. Gdy w końcu dowiedział się gdzie przebywa jego rodzicielka, na wskazany adres zawieźli go policjanci. Był to prawdopodobnie pierwszy i ostatni jego przyjazny kontakt ze stróżami prawa.

Tak jak w na polu bawełny, otaczała go bieda, głód, przemoc i beznadzieja. Aby przeżyć, muskularny chłopak z Arkansas wstąpił na drogę przestępstwa. Wraz z trzema młodocianymi rzezimieszkami tworzył gang dokonujący rozbojów, napadów oraz kradzieży na terenie St. Louis. Charles zwykle obezwładniał ofiarę, a szabrowaniem kosztowności zajmowali się jego wspólnicy. Imponujący siłą Liston nazywany był wśród nich "Czarnuchem numer 1”. Życie na krawędzi doprowadziło go wkrótce za kraty.

Nie było trudno zidentyfikować go jako jednego ze sprawców napadu na stację benzynową. Podczas szeregu przestępstw na początku 1950 r. Liston nosił zawsze ten sam żółty t-shirt. Zatrzymano go kilka ulic dalej od miejsca ostatniej roboty na Market Street 1502. "Bandyta w żółtej koszulce” znany z wcześniejszych rozbojów został wreszcie ujęty.

Liston został uznany winnym dwóm zarzutom kradzieży oraz dwóm zarzutom rozboju pierwszego stopnia. Wartość jednego z łupów szacowana była na 5 centów. 1 czerwca 1950 r. gdy Liston przekraczał mury zakładu karnego w Jefferson City, bochenek chleba kosztował 3 razy więcej. Za popełnione przestępstwa Charles L. Liston otrzymał dwa wyroki po 5 lat pozbawienia wolności, przy czym obie kary miały przebiegać równocześnie. Więzienie było dla niego zbawieniem.

Pewien skazaniec, były pięściarz o imieniu Joseph Gonzalez zachęcił Listona do udziału w więziennym turnieju bokserskim, który były zawodnik wagi koguciej współorganizował. To właśnie Gonzalez nadał mu ksywkę "Sonny”. – Ty, "Synuś”! Z kim chcesz walczyć? Ja jestem zbyt mały dla ciebie – spytał Meksykanin, podczas przygotowywania na kartce turniejowych par. Od tej pory, już zawsze zwracano się do niego Sonny.

Potężnego Murzyna dostrzegli więzienny kapelan Alois Stevens oraz ksiądz Edward Schlatmann – kierownik więziennej sekcji sportowej, który jako pierwszy założył Sonny’emu na pięści bokserskie rękawice. – Nie mogłem uwierzyć w to, jak duże są jego ręce. Zawsze mieliśmy problem z włożeniem mu rękawic gdy miał już owinięte dłonie – mówił Alois Stevens.

Na więziennym ringu Liston nie miał sobie równych. Powalał każdego kto stanął na jego drodze. W tym osadzonych na dożywocie i za morderstwa. Sonny był najtwardszym człowiekiem w miejscu, o którym mówiono jako "najkrwawszych 47 akrach w Ameryce", gdzie dochodziło do brutalnych zabójstw, gwałtów i buntów. Tam właśnie, pomiędzy linami więziennego ringu, Sonny mógł wreszcie uwolnić swój gniew. Liston pokonał nieoficjalnego mistrza zakładu karnego w Jefferson City – Bookera Stathama, przed 2900 rozkrzyczanymi współwięźniami. W obronie więziennej korony, Liston rozniósł niejakiego Earla Alexandra. Po tych walkach, nikt nie chciał już odebrać mu tytułu.

Kapelan Stevens polubił niezwykle silnego, ale i małomównego chłopaka. Nie widział w nim więźnia numer 63723, lecz samotnika, zagubioną duszę, której nikt nigdy nie dał szansy. Sam Sonny nigdy  nie narzekał na swoją odsiadkę. - Przynajmniej dostawałem 3 posiłki dziennie – wspominał po latach bokser. Ojciec Schlatmann zapamiętał go jako "delikatnego giganta, który nigdy nie używał brzydkich słów".

Stevens poinformował swojego przyjaciela Roberta Burnsa, o utalentowanym pięściarzu przebywającym w zakładzie karnym. Burns był redaktorem działu sportowego gazety "St. Louis Democrate-Globe", która była sponsorem amatorskiego turnieju bokserskiego Golden Gloves. Dziennikarz zainteresował się młodym zawodnikiem, a o pomoc w jego przygotowaniu poprosił Monroe Harrisona – byłego sparingpartnera Joe Louisa. O przyszłości Listona zadecydować miała walka z doświadczonym ciężkim z St. Louis. Wybór padł na Thurmana Wilsona. Test odbył się za murami więzienia.

Walkę obserwowali Alois Stevens, Monroe Harrison, a także doświadczony trener Tony Anderson oraz Frank Mitchell – bokserski promotor powiązany z gangsterem Johnem Vitale, który miał zainwestować w Listona pieniądze.

- Ile rund? – spytano przed pojedynkiem Listona. - To nie ma znaczenia – odparł Sonny. – Niech będzie 5 lub 6 – zaproponował pewny siebie Wilson. - Chłopak i tak długo nie wytrzyma – dorzucił z uśmiechem. Po drugiej rundzie było już po wszystkim, gdy Thurman Wilson odmówił wejścia na ring. - Bierz go – szepnął Anderson do Mitchella. Mogę zrobić z niego mistrza świata – dodał trener.

Dzięki osobistemu zaangażowaniu kapelana Stevensa, po 2 latach i 4 miesiącach Sonny Liston opuścił celę nr 33 i więzienne mury. W Halloween. Jego pierwszym posiłkiem na wolności był pieczony kurczak, którego zafundował mu Frank Mitchell. Liston długo patrzył posępnie na podane danie i sztućce. – Dlaczego nie jesz? – spytał Mitchell. - Nie wiem jak – odpowiedział były więzień.

Nowi opiekunowie Listona znaleźli mu lokum przy Pine Street w budynku YMCA. Znaleźli mu również pracę w fabryce stali. Za dnia Sonny pracował, wieczorami zaś trenował pod okiem Monroe Harrisona i Tony’ego Andersona. Z Listonem współpracował również trener Johnny Tocco, który okazał się jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi. – Skąd te blizny Sonny? – spytał Tocco podczas pierwszego spotkania z pięściarzem, kiedy to zauważył na jego plecach wyblakłe rany. – Nie miałem najlepszych relacji ze swoim tatą – ponuro odpowiedział Liston.

5 miesięcy po wyjściu z zakładu w Jefferson City, Liston wygrał prestiżowy turniej amatorski Golden Gloves w wadze ciężkiej. W finale pokonał mistrza olimpijskiego z 1952 r. Ed’a Sandersa. Podczas turnieju International Golden Gloves, Sonny znokautował w 1. rundzie  Mistrza Europy, Hermana Schreibauera z Niemiec.

Niespełna 3 miesiące po tym zwycięstwie, Sonny był już zawodowcem. Jego pierwsza walka z Donem Smithem trwała nieco ponad 30 sekund, po których sędzia Jimmy Parker zakończył pojedynek, aby zapobiec masakrze. – Smith nie miał żadnych szans – opisywała debiut byłego więźnia prasa z St. Louis.

W zaledwie szóstym zawodowym pojedynku Liston pokonał na punkty utalentowanego Johnny’ego Summerlina, który niedługo później będzie notowany przez magazyn "The Ring" w pierwszej dziesiątce wagi ciężkiej. W rewanżu z Summerlinem, ponownie wygrał Liston.

…O tak, niedźwiedź nigdy się nie uśmiecha…

7 września 1954 r. w Detroit Sonny zmierzył z lokalnym zawodnikiem Marty Marshallem. Marshall dokonał tego wieczoru czegoś, co wydawało się niemożliwe – sprawił, że zwykle pochmurny Liston się uśmiechnął. W 4. rundzie Marshall wylądował na deskach. Gdy powstał z ziemi, podbiegł nagle do Sonny’ego i…zaczął szczekać. Rozbawiony Liston stracił czujność i obniżył gardę. Chwilę później cios z "nikąd" złamał mu szczękę.

Sonny Liston przegrał ten pojedynek na punkty, walcząc przez 4 rundy z kontuzją. – Gdy złamałem mu szczękę, nawet nie mrugnął – powiedział Marshall. W narożniku Sonny’ego nie było zarówno Monroe Harrisona jak i Franka Mitchella z bliżej nie określonych powodów. Rozwścieczyło to pięściarza, który musiał również z własnej kieszeni pokryć koszty leczenia. Jego nowym menagerem został powiązany ze światem przestępczym Joseph Barone. W  rewanżu, Liston 4-krotnie posłał swojego pogromcę na matę, zanim przerwano walkę w 6. rundzie. Tym razem, Sonny nie uśmiechnął się ani razu.

W 15. zawodowym pojedynku były skazaniec zmierzyć się miał w Pittsburghu ze znakomitym Haroldem Johnsonem, przyszłym mistrzem świata wagi półciężkiej. Johnson wycofał się jednak z pojedynku na 4 dni przed walką. Zastąpił go Marty Marshall, który przez 10 rund walczył jedynie o przetrwanie, niczym krab uciekający przed nabiciem na włócznię. - Uderzał mnie tak mocno, jak nikt nigdy nie powinien zostać uderzony – opisał swoje 3 spotkania z Listonem "Bombardier z Michigan".

W ciągu 16 miesięcy od pierwszej przegranej w karierze, Liston zanotował  7 zwycięskich walk z rzędu - w tym 5 przed czasem. Porażka z Marshallem wcale nie zmartwiła opiekunów Sonny’ego. W kolejnych pojedynkach, bukmacherzy wypłacali wyższe kwoty za jego wygrane.

Miał lewą jak młot Johna Henry'ego,*
Prawą jak bicz,
W mroku wzbudzał strach wraz z bandziorami,
A wszyscy cwaniacy jak ołów padali,

Kariera Listona rozwijała się. Nie tylko na ringu. Bokser prowadził drugie życie na ciemnych ulicach St. Louis. Sonny działał na usługach Johna Vitale jako łamignat, kolekcjoner długów oraz uciszacz strajków zawodowych. - Zapłać Sonny’emu, bo inaczej obudzisz się w środku następnego tygodnia – mówiono na ulicy. Sama jego obecność w pomieszczeniu wywoływała niepokój. Był to potężny mężczyzna z niesamowicie zimnymi, "martwymi" oczami. Jego twarz przypominała totemiczną maskę. Wzrok zaś, wzbudzał strach zarówno wśród tych, których Liston odwiedzał aby wyegzekwować dług, jak i tych, którzy musieli zmierzyć się z nim w ringu.

– Spodziewałem się zobaczyć oczy podobne do pękniętego szkła - coś pomiędzy gadem, a śpiącym jaszczurem. Jednak okazały się one mroczne, pełne i wyraziste  – opisywał pierwsze spotkanie z Listonem podczas konferencji prasowej w 1962 r. pisarz Norman Mailer. Nie wydawało się, że patrzysz na kogoś atrakcyjnego. Wydawało się, że spoglądasz na "dzieło" - dodał dwukrotny zdobywca nagrody Pulitzera.

W ciągu 5 lat od wyjścia z więzienia Sonny Liston aresztowany był 14 razy - w tym za pobicie policjanta, któremu złamał kolano. – Nie rób mi krzywdy! – słychać było z ciemnej alejki, z której wychodził trzymający broń policjanta Liston. Na głowie miał jego czapkę. Bokser spędził przez tę awanturę 7 miesięcy w areszcie. Gdy wyszedł, ponownie lądował w celi, m.in. za "włóczęgostwo". Niedługo później, Sonny ponownie  poturbował stróża prawa, który miał wygłaszać wobec niego rasistowskie epitety. Tym razem policjant wylądował głową w śmietniku. Wyrok – 9 miesięcy w zakładzie karnym.

Sportowa banicja Listona trwała blisko 2 lata (od 6 marca, 1956 r. do 9 stycznia, 1958 r.). W jej trakcie (3 września 1957 r.) Sonny poślubił swoją partnerkę Geraldine Clark Chambers, którą poznał na przystanku autobusowym. – Kobieta taka jak ty, nie powinna stać na przystanku w taki deszczowy dzień – zagadał pięściarz i zaoferował jej odwiezienie do domu swoim samochodem. Sonny został aresztowany zaledwie 4 dni po ceremonii ślubnej. Nowożeniec spędził w celi 2 doby – jako podejrzany o napad na bank.

Bum-bam, trzask jak mamra bram,

Gong, pucha i ciała na ziemi,

Liston imponował nie tylko swoją muskulaturą, ale także zachwycał swoją elegancką garderobą. Jego szafa pełna była najlepszych ubrań, które bokser potrafił znakomicie dobierać. Nie był to styl chicagowskiego gangstera, czy taniego stręczyciela z Harlemu. Bliżej mu było do biznesmena, ubranego z dyskretnym stylem, w modnym kapeluszu i parze lśniących włoskich butów, których Sonny posiadał tuziny. – Poruszał się z leniwą przyjemnością kogoś, kto delektuje się każdym swoim krokiem – opisywał Listona Norman Mailer. – Najpierw stawiał na ziemi obcas, później dopiero czubek buta. Wydawało się, że rozkoszuje się tym bardziej, niż chodzeniem boso po trawie – dodał pisarz. W tamtych szarych latach 50-tych, na Środkowym-Zachodzie USA, widok czarnego mężczyzny w dobrym garniturze na ulicy, mógł oznaczać tylko kłopoty.

W St. Louis Charles Liston znajdował się na czarnej liście stróżów prawa. W policyjnych radiowozach znajdowało się jego zdjęcie, a policjanci mieli polecenie aby zatrzymywać go przy każdej nadarzającej się okazji. Liston otrzymywał więc mandaty zarówno za zbyt "szybką" jak i za zbyt "wolną" jazdę samochodem. Jego cadillac notorycznie zaparkowanym był w "złym" miejscu. Bywał aresztowany pod zarzutem "zakłócania porządku" podczas zwykłych rozmów na ulicy. Gdy wychodził z baru, patrol był już gotowy zatrzymać go za "publiczne pijaństwo". Sonny nie stronił od alkoholu, jednak dla funkcjonariuszy nie liczyło się wtedy to, czy w lokalu z którego wychodził wypił akurat butelkę J&B czy szklankę wody.

Pięściarz często stawiał opór podczas wymienionych wcześniej zatrzymań, walcząc nieraz z kilkoma policjantami na raz. Kapitan Doherty z St.Louis Police Departament dobrze pamiętał Listona. – Raz próbowało zamknąć go pięciu gliniarzy. Pięciu, to nie jest zmyślona historia! Na jego głowie łamały się twarde pałki, a mimo to nie pozwalał się skuć. To była bestia. – mówił kapitan. – Był on wielkim Murzynem stojącym w korytarzu każdego białego człowieka, czekającym aby go załatwić – pisał o bokserze poeta Leroy Jones.

W końcu Liston usłyszał ultimatum. – Wyjedź z miasta ALBO… – nie dokończył Doherty, po kolejnej wizycie boksera na komisariacie. Sonny był inteligentny - bardziej niż mogło się to wydawać, a także przesądny. – Nigdy nie pozwoliłby na to, aby położyć na łóżku słomkowy kapelusz – mówił o pięściarzu Jack Nillon, jeden z jego menagerów. Sonny Wyjechał. Do nowego miasta i do nowych opiekunów. Tam nie było wcale lepiej.

Strzeżcie się,

Bo niedźwiedź jest w mieście…

W połowie XX w. szarą eminencją zawodowych ringów był Frank Carbo - członek rodziny Lucchese, jednej z mafijnych "Pięciu Rodzin" Nowego Jorku. Carbo był w tamtych czasach najpotężniejszą postacią w zawodowym pięściarstwie. "Ojcem Chrzestnym" boksu. Jego podopiecznym byli między innymi Rocky Marciano i Jake LaMotta. Do niego należało też 52 proc. udziałów w kontrakcie Listona. Reszta należała do Blinky’ego Palermo (24. proc), Josepha Barone i Johna Vitale (po 12 proc.).

W Filadelfii zła sława podążała za Listonem. Podobnie jak w St. Louis, był notorycznie zatrzymywany i prowokowany przez policję. Tak jak w więzieniu, swoją złość wyładowywał w ringu. – Sonny był stworzony do walki – zachwycał się Johnny Tocco. – Nikt tak nie uderzał w worek, on rozrywał go na strzępy – dodał trener. Liston był bokserskim behemotem. Przy 184 cm wzrostu  posiadał zasięg ramion wynoszący 212 cm – tyle co mierzący 196 cm "super ciężki" Lennox Lewis. Obwód jego pięści wynosił 39 cm i był większy od pięści Nikołaja Wałujewa (214 cm wzrostu, 140 kg wagi) czy Witalija Kliczko (200 cm, 112 kg). W swoim prime ważył 95-96 kg – zadziwiająco mało jak na mężczyznę o tak potężnych barkach, mięśniach ramion i karku (46 cm obwodu). Tą ostatnią grupę mięśni trenował stojąc głową i rękami na stole, przechylając szyję w dowolnym kierunku.

Podczas kilkutygodniowych przygotowań do pojedynku, dieta Listona składała się z jednego posiłku dziennie – dużego kawałka surowej wołowiny. - Po to właśnie są obozy treningowe. – mówił Liston. - Nie pozwalają ci na kontakt z kobietami i karmią surowym mięsem. To ma wprawić cię w bojowy nastrój. Wzbudzić gniew i zło wewnątrz ciebie – wyjaśniał. Pomimo potężnej sylwetki, pięściarz z zadziwiającą lekkością i gracją trenował na skakance. Obowiązkowo z hitem Jimmy’ego Forresta w tle.

Podczas sparingów Sonny’emu zakładano 22-uncjowe rękawice, zaś jego sparingpartnerzy nosili wzmocnione ochraniacze na żebra, aby zapobiec ich połamaniu. O samych sparingpartnerów nie było łatwo. Pomimo gwarantowanych 40 dol. za rundę treningu, wyżywienia wraz z zakwaterowania, wielu zawodników rezygnowało ze współpracy, gdy okazywało się, że z własnej kieszeni muszą pokryć koszty ewentualnego leczenia. – Nawet podczas treningów, nie mogłeś spojrzeć prosto w jego oczy bez uczucia strachu. Strachu, że zaraz zginiesz – mówił jeden ze sparingpartnerów Sonny’ego.

W walce, Liston był uwięzionym demonem czekającym na wypuszczenie z klatki. Lewy prosty – cios, który dla większości pięściarzy ma przede wszystkim znaczenie taktyczne, u Listona był uderzeniem nokautującym. Potężny jab kruszył przeciwników, rozbijał ich niczym rozgrzany tłok. Nikt wcześniej nie uczynił z podstawowego ciosu w bokserskim podręczniku tak potężnej broni.

Pomimo reputacji ringowego rębajły, Liston był zawodnikiem solidnie wyszkolonym. Nie zapominał o wysokiej gardzie, balansowaniu tułowiem, poruszaniu głową i obniżaniu pozycji, aby utrudnić rywalowi trafienie go. Liston przykładał dużą wagę do ataków na ciało przeciwnika tak, aby odebrać mu ochotę do walki i zmusić do opuszczenia rąk. Ciosy sierpowe, haki i uppercuty połączone ze skrętem tułowia nadawały jego uderzeniom przerażającej mocy. W ringu Sonny był cierpliwy i zdyscyplinowany – do czasu zranienia rywala. Wtedy Liston potrafił rozpętać piekło.

Wayne Bethea (9. w rankingu ciężkich) przegrał z nim po 69 sekundach walki przed czasem, tracąc przy tym siedem zębów, które zbierano z ringu i wyjmowano z ochraniacza na szczękę. Mike DeJohn (10.) nie mógł złapać tchu po ciosie w splot słoneczny w 6. rundzie. – On zobaczył moją krew, więc ja chciałem zobaczyć jego – mówił Liston, po tym jak DeJohn rozciął mu wargę na początku pojedynku. Kubańczyk Nino Valdes (2.) został wyliczony w pozycji klęczącej.

Willie Besmanoff był zakrwawiony tak bardzo, że sędzia nie pozwolił mu na kontynuowanie pojedynku z Listonem po 6 rundach. Potężny Cleveland "Big Cat" Williams był na tyle odważny, aby wdać się z Sonny’m w bójkę - dwukrotnie. Liston znokautował go odpowiednio w 3. i 2. rundzie. Były to walki przypominające konflikt zbrojny pomiędzy dwoma mocarnymi wodzami barbarzyńskich plemion, w których o zwycięstwie decydowała czysta siła i wytrzymałość. – Był dla mnie bardzo nieuprzejmy w 1. rundzie – mówił Sonny po pierwszej walce z Williamsem, zawodnikiem zaliczanym do największych puncherów w historii wagi ciężkiej.

Biała nadzieja wagi ciężkiej Roy Harris (7.) był liczony 3 razy zanim sędzia Jimmy Webb przerwał rzeź już w pierwszym starciu. Zora Folley (1.) dobrze radził sobie z Listonem przez pierwsze 6 minut pojedynku. – Przyciśnij go Sonny! – słychać było z narożnika przed 3. rundą. Po 20 sekundach od tej chwili, znokautowany Folley uderzył twarzą o matę ringu. Znakomicie wyszkolony Eddie Machen (5.) przegrywa z Listonem zdecydowanie na punkty po 12 rundach mimo tego, że Liston otrzymał aż 3 punkty karne za uderzenia poniżej pasa. – Do tanga potrzeba dwojga, a Machen nie był chyba dzisiaj w nastroju – powiedział po walce Sonny.

Cios, którym został znokautowany Albert Westphal był brutalną kołysanką Listona – Niemiec leżał na deskach 3-razy dłużej niż trwała cała 2-minutowa walka. Była to jedna z najbardziej imponujących serii prowadzących do walki o mistrzostwo świata. Jedynymi czołowymi pięściarzami z jakimi Liston nie zmierzył się w latach 1958-1962 byli Brytyjczyk Henry Cooper oraz Szwed Ingemar Johansson. – Jeżeli zobaczylibyśmy Sonny’ego na ulicy, szybko przeszlibyśmy na drugą stronę  – powiedział bez skrępowania menager Coopera Jim Wicks. Według „New York Times” w 1963 r. Johansson otrzymał propozycję walki z Listonem za 2 mln dol. Odmówił.

Trzymał ze zbirami,

Kibiców nie przekonywał,

Lecz cios jak dynamit,

W obu rękach trzymał,

Po zakończeniu kariery przez Rocky’ego Marciano, nowym mistrzem został Floyd Patterson. Podopieczny Cusa D’Amato zdobył wakujący tytuł w 1956 r. pokonując przez nokaut w 5. rundzie znakomitego Archie Moore’a. Patterson miał wtedy zaledwie 21 lat. Tym samym został on najmłodszym mistrzem w historii wagi ciężkiej. Rekord ten pobił dopiero 30 lat później 20-letni pięściarz z Catskill. Nazywał się Mike Tyson, a jego mentorem był…Cus D’Amato. – Jestem najbardziej brutalnym, bezwzględnym i gwałtownym mistrzem wszech czasów! Nikt mnie nie zatrzyma. Lennox jest zdobywcą? Nie! Nie jest zdobywcą, nie jest Aleksandrem Wielkim, ja jestem Aleksandrem! Jestem jak Sonny Liston, jestem jak Jack Dempsey. Nigdy nie było kogoś takiego jak ja! Jestem z tego samego materiału co oni! –deklamował groźnie Mike Tyson po pokonaniu Lou Savarese w 2000 r., wyzywając przy okazji na pojedynek Lennoxa Lewisa.

Wychowany na nowojorskim Brooklynie Patterson, podobnie jak wielu innych bokserów miał jako nastolatek problemy z prawem. Mając 10 lat trafił do zakładu poprawczego, w którym spędził 2 lata. Jako 14-latek trafił do sali bokserskiej prowadzonej przez Cusa D’Amato. To spotkanie według Pattersona było momentem, które odmieniło jego życie. Zaledwie po 3 latach pracy z nowojorskim trenerem, Floyd zdobył w Helsinkach złoty medal olimpijski w wadze średniej. Jako zawodowiec, Patterson szturmem zdobywa bokserską scenę. Był pierwszym pięściarzem, który efektywnie opanował opracowany przez D’Amato styl peek-a-boo (dosł. "a kuku"). Styl ten był idealny dla szybkich i dynamicznych pięściarzy – takich jak Patterson. Polegał on na zakrywaniu twarzy obiema rękami stojąc na wprost rywala.

Po pokonaniu Moore’a Floyd 4-krotnie obronił tytuł, pokonując Tommy’ego Jacksona, Pete’a Rademachera (zawodowy debiut mistrza olimpijskiego z Melbourne), Roya Harrisa oraz Briana Londona. Patterson był lubianym mistrzem. Gentelmanem w każdym calu, przyjaznym, hojnym i łagodnym człowiekiem, który po ciężkim dzieciństwie i osiągniętym sukcesie wspierał trudną młodzież budując domy, w których mieszkali byli rezydenci zakładów poprawczych.

26 czerwca 1959 r. Patterson doznał szokującej porażki z rąk Ingemara Johanssona na Yankee Stadium, w której aż 7 razy lądował na deskach. Rok później, w rewanżu na Polo Grounds, Patterson brutalnie znokautował Szweda po piorunującym lewym na szczękę. Gdy Johansson  leżał na deskach, wydawało się, że przez jego ciało ciągle przepływa prąd lub padł on ofiarą eksperymentów Nikoli Tesli. Floyd tym sam, został pierwszym zawodnikiem w historii wagi ciężkiej, który odzyskał swój tytuł. Kolejna walka z Ingo, zamknęła jedną z najbardziej emocjonujących trylogii w dziejach "królewskiej" kategorii. Po raz kolejny przed czasem wygrał Floyd Patterson, który w trakcie całej kariery w 55 zwycięstwach, 40 razy wygrał przez nokaut. Gdy 12 kwietnia 1961 r. Sonny Liston znokautował w Filadelfii Alberta Westphala w 1. rundzie, tego samego dnia w Toronto Patterson posłał Toma McNeeleya na deski 11 razy.

Nie lubiły go gliny,

Nie lubili dziennikarze,

Z jego typami spod ciemnej gwiazdy,

I rękami jak ze skały,

Nie chcieli mieć mistrza z koszmarów,

Oni nie lubili jego,

A on nie lubił ich,

D’Amato długo czekał na swojego mistrza świata. Trenował wielu dobrych zawodników,  którzy opuszczali go dla menagerów z "koneksjami" i oferujących większe pieniądze. D’Amato odmawiał wystawiania Pattersona z pięściarzami powiązanymi z International Boxing Club - organizacji, w której duże wpływy miał Frank Carbo. Rywale Floyda byli solidnymi przeciwnikami, jednak nie najlepszymi. Tymi najlepszymi zajął się Liston, który dosłownie wyrąbał sobie drogę do walki o tytuł. Aby zmierzyć się z klasyfikowanym na pierwszym miejscu w rankingu "The Ring" Zorą Folleyem, Liston zgodził się walczyć za zmniejszoną gażę – 25 tys. dolarów przy 40 tys. dla jego rywala. – Nokautując Folleya, Sonny Liston wyraźnie zasłużył na walkę o tytuł. – pisał dziennikarz Gilbert Rogin. – Jednak nie powinien spodziewać się on, że ten pojedynek odbędzie się w najbliższym czasie – twierdził reporter.

Charles Liston był kandydatem nr 1 do walki o tron, jednak uważany był też za pospolitego bandytę. Walka z Pattersonem była blokowana przez sportowe komisje, władze oraz samego Cusa D’Amato. Liston był ignorowany jako challenger, mimo, że według promotorskich rachunków jego potencjalna potyczka z mistrzem przyniosłaby dochód w wysokości 4 mln dol. Mimo że Liston był analfabetą, potrafił liczyć pieniądze. W 1962 r. niespodziewanie odwiedził  D’Amato w jego biurze. – Dlaczego nie chcecie ze mną walczyć?! – zapytał wściekły Sonny. Słynny trener złapał się za serce, gdy zobaczył w drzwiach rozjuszonego kolosa. - Dopóki jesteś w rękach tych bandziorów, nie ma mowy o walce – odparł D’Amato, gdy zdążył wyrównać już swój oddech . Liston postanowił wykupić swój kontrakt od Barone za 75 tys. dolarów oraz zatrudnić "czystego" menagera. Został nim George Katz.

D’Amato mimo to protestował. Uważał, że dopuszczenie Listona do walki o tytuł jest niemoralne. Podobnie uważał prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy oraz Krajowe Stowarzyszenie Postępu Kolorowych (National Association for the Advancement of Coloured People), które nie uważało byłego więźnia za godnego reprezentowania swojej rasy jako mistrz wagi ciężkiej – najcenniejszego sportowego tytułu ze wszystkich. Władze Nowego Jorku wykluczyły możliwość zorganizowania walki Pattersona z Listonem w Madison Square Garden. – Gdyby Liston został mistrzem, to byłaby katastrofa – mówił Charles Larson, przewodniczący Unites States National Boxing Association. – To Patterson jest właściwym mistrzem i wzorem do naśladowania – dodał.

W 1960 r. Liston - człowiek, który nigdy nie nauczył się czytać i pisać, zeznawał przed senacką komisją, która badała powiązania świata przestępczego ze światem boksu.

– Jakie posiadasz wykształcenie? – spytał przewodniczący komisji Estes Kefauver.

– Nie posiadam żadnego – odpowiedział bokser.

– Nie chodziłeś do szkoły? – dopytywał senator z Tennessee.

– Nie, sir – kontynuował Liston. – Zbyt dużo dzieci – dodał.

- Ile było tych dzieci?

- Mój ojciec miał ich 25.

- 25! – powtórzył z niedowierzeniem Kefauver. – Opowiedz nam o tym więcej, a więc urodziłeś się na farmie? – dopytywał przewodniczący.

- Tak, sir.

- Czy musiałeś pracować aby utrzymać rodzinę?

- Tak jest.

- Co robiłeś?

- Zbierałem bawełnę.

Senator Kefauver planował powołanie stanowiska bokserskiego komisarza, który regulowałby poza ringowe zasady świata boksu zawodowego. Liston popierał ten pomysł. – To dobre rozwiązanie. Byłoby dobrze, gdyby znaleziono człowieka, który znałby się na rzeczy, który znałby się na boksie. Gdyby się na nim nie znał, to byłoby jak posadzenie kierowcy ciężarówki przed sterami odrzutowca – mówił pięściarz. – Czy chciałbyś aby komisarzem został policjant? – dopytywali dziennikarze. – Nie, nie chciałbym – odparł Liston.

- Co robiłeś po przyjeździe do St. Louis? – kontynuował przesłuchanie senator z Tennessee.

- Moja matka umieściła mnie w szkole, ale nie chodziłem do niej, bo inne dzieci śmiały się z tego jaki jestem duży. Wagarowałem. Robiłem różne rzeczy. To zaprowadziło mnie do innej szkoły.

- Jakiej?

- Domu poprawczego.

- Ile miałeś wtedy lat?

- Chyba 14. – odpowiedział pięściarz po zastanowieniu.

- Ile czasu tam spędziłeś?

- Nie wiem. Moja matka wyciągnęła mnie stamtąd. Gdy wyszedłem wróciłem do tych samych rzeczy.

- Jakich rzeczy? – dociekał Kefauver.

- Tych samych, które zaprowadziły mnie do domu poprawczego – wyjaśnił Sonny.

Pytany o to czy jest kierowany przez Franka Carbo i Blinky’ego Palermo Liston zaprzeczył. – Nic nie wiem na ten temat – odpowiedział bokser. Przewodniczący komisji dopytywał: "czy sądzisz, że ludzie tacy jak Carbo i Palermo powinni działać w świecie boksu?" – Nie oceniam nikogo. Sam nigdy nie byłem idealny – odparł Sonny.

Joe Louis był jego bohaterem,

On chciał być taki sam,

Ale naznaczony za młodu,

Wlecze kule na łańcuchu i tam,

Rok po złożeniu zeznań przed komisją Kefauvera Liston ponownie popadł w kłopoty. Wraz ze znajomym zatrzymał w Fairmont Park w Filadelfii jadącą autem kobietę, podając się przy tym za policjanta. Gdy na miejscu pojawił się prawdziwy funkcjonariusz, Liston wraz z kompanem wsiedli do swojego samochodu i zaczęli uciekać. Zostali schwytani i aresztowani po 10 km pościgu. Podczas rozprawy sądowej, Liston dał próbkę swojego czarnego humoru, z którego słynął wśród tych, którzy znali go lepiej. Razem z nim na sali sądowej znajdował się jego "czysty" manager George Katz, którego rola ograniczała się w zasadzie do "oficjalnego" reprezentowania Listona oraz pobierania 10 proc. z zarobków pięściarza.

- Czy mogę za to dostać krzesło elektryczne? – spytał spięty Sonny swojego obrońcę. - Nie, to niemożliwe – odparł adwokat. Nie uspokoiło to jednak pięściarza, który przez dłuższy czas milczał ponuro. – Jak skażą mnie na krzesło, to dopilnuj, żeby 10 proc. prądu otrzymał mój menager – powiedział Liston. Siedzący na ławie oskarżonych bokser, wyglądał po tej rozmowie na o wiele bardziej rozluźnionego i zadowolonego z siebie.

KONIEC cz. 1

*John Henry – amerykański bohater ludowy. Czarny niewolnik, który stanął do rywalizacji z maszyną parową przy budowie trasy kolejowej, aby uratować swoje miejsce pracy oraz  innych robotników. Henry wygrał wyścig, jednak zmarł z wycieńczenia po jego zakończeniu. Po śmierci został zastąpiony przez maszynę.


Artur Gorczyca

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


W tekście wykorzystano fragmenty piosenki Marka Knopflera "Song for Sonny Liston" z albumu "Shangri-La" (Mercury, 2004). Tłumaczenie utworu oraz inne tłumaczenia: Artur Gorczyca. Specjalne podziękowania dla Lizy Billewicz i Anny Lisowskiej za pomoc w redagowaniu artykułu.

Źródła:

Sonny Liston: Boxing’s angry man - Allan Morrison, Ebony

O unlucky man – William Nack, Sports Illustrated

A hard man a hard life – Mike Brennan, Sports Illustrated

A lot more than lip service – Richard Hoffer, Sports Illustrated

Heavyweight in waiting – Gilbert Rogin, Sports Illustrated

The prefight moods of Sonny Liston – Mark Kram, Sports Illustrated

Ghosts of Manila – Mark Kram

The Devil and Sonny Liston – Nick Tosches

Smile when you call him Sonny – Marshall Smith, Life

The tragic tale of Sonny Liston – Paul Drolet

The Liston chronicles – Springs Toledo, The Sweet Science

Norman Mailer, Hitler and Sonny Liston – Robert Ecksel, The Sweet Science

Sonny Liston: The facts – Sam Gregory, The Sweet Science

Floyd Patterson: boxer and gentle man – Alan Howard Levy

The sad legacy of Sonny Liston – William Detloff

Sonny Liston: He never knew what hit him - Allen Barra, New York Times

A hazy start, a dark end, a champion in between – Christopher Lehmann-Haupt, New York Times

Liston’s life full of wild punches – Drew Pearson, Washington Merry-Go-Round

Gerstein orders doctor’s report on Liston’s shoulder injury – William Tucker, Miami News

Sonny was always trouble in and out the ring – Mike Puma, ESPN

Leaving Las Vegas – Mike Casey, East Side Boxing

The troubled life and sad legacy of Sonny Liston – Mike Dunn, East Side Boxing

Sucker punch: the hard left hook that dazed Ali and killed King’s dream – Jack Cashill

Sonny Liston, Federal Bureau of Investigation archives

Sonny Liston learned boxing in prison – Diana Lambdin Meyer

The Fight – Norman Mailer

The untold story: Liston’s generosity packed really big punch with – Brian Donald, Sunday Herald

Ain't but a place: an anthology of African American writings about St. Louis – Gerald Early

Sonny Liston, Federal Bureau of Investigation archives

Turning back the clock: Sonny Liston: turbulent life and mysterious death of a heavyweight