Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Złota medalistka olimpijska z igrzysk w Londynie Katie Taylor i Karina Kopińska (7-14-3, 2 KO) spotkały się na finałowej konferencji prasowej przed sobotnią galą organizowaną przez grupę Matchroom w stolicy Anglii. Pojedynek został zakontraktowany na dystansie sześciu rund.

Add a comment

Jest najbardziej zapracowaną pięściarką zawodową w Polsce. W sobotę stoczy ósmy pojedynek w tym roku. Ma opinię zawodniczki o wielkim sercu do walki. Nie szokuje ani nie prowokuje swoich rywalek jak Ewa Brodnicka. Zamiast tego uśmiecha się do nich. Jednak zamierza to zmienić. Swoim dorobkiem na zawodowych ringach raczej nikomu się nie chwali. Ma dwa razy więcej porażek niż zwycięstw.

Warto jednak zwrócić uwagę, że na 24 pojedynki aż 17 stoczyła poza Polską. Karina Kopińska nie boi się wyzwań. Poza tym trochę rozumie Kamila Szeremetę, który uważa, że kobiety w boksie są jak chłopy w balecie. W sobotę na gali w Manchesterze Polka zmierzy się z debiutującą w profesjonalnym boksie mistrzynią olimpijską Katie Taylor.

„Z reguły jestem miła, aczkolwiek w mordę też potrafię dać..!” Taki cytat znalazłem na twoim Facebooku. Niezła wizytówka. 
Karina Kopińska:
(śmiech) To odnosi się do życia codziennego. Nie można odbierać tego dosłownie. Chodzi o to, że nie boję się mówić tego, co myślę. Ogólnie jestem miła dla ludzi, ale jak coś mi się nie podoba, to mówię o tym wprost, czyli “potrafię w mordę dać”. Tak na marginesie, poza ringiem nie jestem zwolenniczką rozwiązań siłowych.

Pod koniec listopada stoczysz w Anglii ósmą walkę w tym roku. Sporo się tego uzbierało.
Tak to wygląda, ale przynajmniej na nudę nie mogę narzekać. Zresztą codziennie jestem w treningu. Zazwyczaj boksuje na wyjazdach, nie wybieram sobie rywalek, tylko one mnie. Boks jest moją pasją, więc nikt mnie siłą do ringu nie zaciąga. Jednak walka z Katie Taylor będzie ostatnią w tym roku, trzeba w końcu odpocząć.

Dla Katie Taylor będzie to debiut na zawodowych ringach, ale to nie byle jaka przeciwniczka. Irlandka jest wielokrotną mistrzynią świata i Europy, mistrzynią olimpijską. Czujesz przed nią strach?
Na pewno walczę ze świetną zawodniczką, teoretycznie o klasę lepszą ode mnie, ale o strachu raczej bym nie mówiła. Choć muszę przyznać, że przed każdą walką czuję tremę. Może tego po mnie nie widać, ale przeżywam wszystko i trochę się stresuję. Wiem, że to jest głupie, ale najbardziej przejmuje się tym, co ludzie powiedzą. Że ktoś będzie się ze mnie śmiał. Najchętniej walczyłabym tam, gdzie nie ma publiczności (śmiech). Wiem, tak się nie da. Żeby nie było, daję sobie z tym radę. Mam trochę tych walk na koncie i potrafię zachować zimną krew. Na pewno nie przytłoczy mnie atmosfera na Wembley Arenie.

Książki nie ocenia się po okładce, a czy pięściarza można oceniać po jego rekordzie?
W jakimś tam sensie rekord jest naszą wizytówką. Wiadomo, jak dostaję propozycję walki, to od razu zwracam uwagę na bilans swojej potencjalnej przeciwniczki. Z drugiej jednak strony, rekordy potrafią też zakłamywać rzeczywistość. Dla przykładu: gdy ktoś ma bilans 10-0, to wydaje się, że może być niezły, ale trzeba zwrócić uwagę, gdzie walczył, z kim walczył i tak dalej. Czasem dziewczyny z takimi rekordami biły się tylko na swoim terenie, same wybierały sobie rywalki, a takie okoliczności sprzyjają budowaniu ładnego dla oka bilansu. Zadałeś pytanie o rekord, bo pewnie chcesz pogadać o moim dorobku na zawodowych ringach…

Dokładnie, ale najpierw chciałem wybadać teren. Twoja bokserska wizytówka to: 7 zwycięstw, 14 porażek i 3 remisy. Szału nie ma.
No nie ma. Muszę go trochę podreperować, bo ludzie na to patrzą i komentują. Nikt prosto w oczy nigdy nie nazwał mnie „kelnerką” czy jakoś podobnie, ale wiadomo w internecie ludzie różne rzeczy wypisują. Nic na to nie poradzę. Przegrywam dość często, ale nie wychodzę do ringu, jak niektórzy sugerują, tylko dla pieniędzy.

Wygląda na to, że torby podróżne masz cały czas pod ręką. Na 24 pojedynki aż 17 stoczyłaś poza Polską. Kto odpowiada za organizację twoich walk?
To działka trenera Irka Butowicza, który jednocześnie jest moim menedżerem. Ma kontakty z różnymi promotorami i menedżerami z całego świata i to oni przysyłają do niego propozycje pojedynków. Później siadamy, analizujemy i bierzemy walkę albo nie.

Zdarzały się przypadki, że oferta wpłynęła we wtorek, a w sobotę byłaś już w ringu?
Zwykle o walkach dowiaduję się dość późno. Może nie trzy dni przed pojedynkiem, ale do rzadkości należą sytuacje, że wiem miesiąc wcześniej. Zwykle taka informacja pojawia się dwa tygodnie przed, ale były też sytuacje, że dowiadywałam się parę dni wcześniej. Nie wiem, czemu tak się dzieje. Zwykle wszyscy dają późno znać. Jeśli jestem zdrowa, przyjmuję takie propozycje, bo i tak jestem cały czas w treningu. Poza tym lubię wyzwania i chcę wygrywać, ale na obcym terenie nie jest to wcale takie łatwe.

Czy w pojedynkach wyjazdowych odczułaś, że sędziowie łaskawszym okiem patrzą na twoje przeciwniczki?
Kilka walk było wyrównanych i werdykt mógł pójść w jedną albo drugą stronę. Najczęściej szedł jednak w przeciwną. W stronę rywalki. Przy wyrównanym pojedynku zwykle daje się wygraną gospodyni. Tak to działa.

W takim razie spytam inaczej: o ile mniej miałabyś porażek, gdyby te pojedynki odbyły się w Polsce?
Trudno powiedzieć. Może o połowę mniej, zamiast dwunastu może sześć. Na pewno wygrałam dwie walki, w których sędziowie widzieli remis. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Jednak nie mam do nikogo żalu o te werdykty, nie narzekam. Muszę więcej popracować nad siłą ciosu, żeby nokautować przeciwniczki i nie zostawiać decyzji w rękach sędziów.

To chyba odpowiedni moment, żebyś opowiedziała, w jaki sposób trafiłaś na zawodowe ringi.
W pewnym momencie boks amatorski zaczął mnie nudzić, bo co chwila naprzeciw mnie stawały te same rywalki. Przestałam też jeździć na kadrę, bo jednocześnie uczyłam się i pracowałam. Nie było na to czasu. Poza tym chciałam spróbować czegoś innego, dlatego zapadła decyzja o zmianie ringów amatorskich na zawodowe. To było ponad cztery lata temu. Nie żałuję tej decyzji. Byłam jedną z pierwszych dziewczyn na zawodowstwie w Polsce. Jaki był pierwszy krok? Pojechałam do Silesia Boxing, przywitałam się z trenerem Irkiem Butowiczem i powiedziałam, że chcę trenować w jego grupie. Nie był zadowolony, że jakaś baba przyszła, ale długo nie musiałam go przekonywać.

Co powiedziałaś trenerowi? Że jesteś „kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boisz”.
To inteligentny facet i nie uwierzyłby w takie gadki. Musiałam mu pokazać, że jestem „kobietą pracującą”. Trener często wspomina mój debiut na zawodowych ringach. Rozcięłam wtedy głowę w drugiej rundzie, ale nie poddałam się i wytrwałam do końca walki z pięciocentymetrowym rozcięciem. Niestety, przegrałam. Po tym pojedynku trener powiedział: możesz zostać z nami. No to zostałam. Chyba zobaczył, że jakiś tam talent we mnie drzemie.

Jesteś w stanie utrzymać się z boksu? Czy to tylko dodatek do życia zawodowego?
Boks jest raczej dodatkiem. Można nawet zarobić, ale chodzi o to, że nie jest to stały zarobek. Akurat teraz mam sporo walk, ale był taki okres, że miałam długą przerwę, nie było żadnych propozycji, więc trzeba było pracować. Traktuję to jako dodatkowe źródło dochodu.

Masz za sobą walki z Saszą Sidorenko i Ewą Piątkowską. Jesteś w stanie pokusić się o porównanie tych pań?
Ewa jest zdecydowanie silniejsza fizycznie od Saszy i to dużo. Zresztą Piątkowska była chyba najsilniejszą rywalką, z którą miałam do czynienia. W pojedynku z nią musiałam być cały czas czujna, bo Ewa ma czym przyłożyć. W końcówce chciała mnie znokautować, ale przetrwałam. Pojedynek z Sidorenko był zupełnie inny. Powiem szczerze, że Sasza nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Jasne, zdecydowanie ze mną wygrała, ale ona nie jest groźna. To chyba dobre określenie. Chodzi o to, że nie odczuwałam jej ciosów. Ładnie punktuje, ma fajną technikę, ale nie ma tej siły co Ewa. Jednak zdecydowanie trudniej trafić Sidorenko niż Piątkowską.

A jak na ich tle wypada Ewa Brodnicka?

Trudno powiedzieć, bo nigdy z nią nie walczyłam ani nie sparowałam. Pamiętam Ewę z amatorstwa, ale ona była dwie wagi wyżej. Szczerze mówiąc, nie podoba mi się jej styl walki. Boksuje w tym samym tempie, bez fajerwerków. Wolę już boks w wykonaniu Piątkowskiej.

Nie podoba Ci się styl boksowania Brodnickiej, a co sądzisz o jej strojach i zachowaniu na ceremoniach ważenia? Ewa Piątkowska twierdzi, że pięściarka Tymexu chce być na siłę kontrowersyjna.
Nie znam Brodnickiej i dlatego nie chcę się wypowiadać na jej temat. Nie jestem zwolenniczką takiego zachowania, ale może Ewa lubi robić szum wokół swojej osoby. Może chciałaby być celebrytką? Na pewno jest kontrowersyjna, lubi aferki, ale to jej sprawa. Na mnie nie naskoczyła, więc nic do niej nie mam.

Pełna treść rozmowy na blogu "Po Gongu" >>

Add a comment

W sobotę na gali w Manchesterze zawodowy debiut zaliczy mistrzyni olimpijska z Londynu Katie Taylor. Jej pierwszą rywalką będzie Polka Karina Kopińska (7-14-3, 2 KO).
 
- To nie będzie łatwa walka, bo Kopińska ma ode mnie dużo większe doświadczenie w walkach zawodowych. Widziałam kilka pojedynków z jej udziałem. Jest bardzo silna i twarda, dodatkowo nigdy się nie poddaje. Myślę, że uda nam się zafundować kibicom dobry pojedynek - przekonuje Taylor.
 
W najbliższych miesiącach pięściarka z Irlandii ma być bardzo aktywna. Kolejną walkę stoczy już w grudniu, a w przyszłym roku ma pokazywać się także na galach organizowanych w Skandynawii i Stanach Zjednoczonych.
 
- Kopińska to dobra rywalka na zawodowy debiut dla Taylor, w końcu boksowała pełne dystanse z późniejszymi mistrzyniami świata. Chciałbym, żeby Katie wygrała przez nokaut, ale nie wiem, czy ona jest w stanie znokautować Kopińską - ocenia Eddie Hearn, promotor Taylor.
Add a comment

Wygląda na to, że drużyna Hussars Poland nie przystąpi w kolejnym sezonie do ligi boksu olimpijskiego World Series of Boxing. O takiej możliwości poinformował w magazynie "Puncher" Jarosław Kołkowski, który stworzył polską ekipę w rozgrywkach WSB.
 
- Będzie trudno polskiej drużynie przystąpić do nowego sezonu. Jest dużo znaków zapytania, przede wszystkim nie wiadomo, kto będzie nowym trenerem polskiej kadry, bo prawdopodobnie ktoś zastąpi Zbigniewa Raubo. To jest absolutnie kluczowa sprawa, na dzisiaj nie wiemy, kto to będzie. W tym kontekście problemem jest także skład samej drużyny, bo finały mistrzostw Polski seniorów nie napawają optymizmem - zdradził Kołkowski.
 
Innym problemem Hussars Poland jest finansowanie starów biało-czerwonej ekipy w kolejnych rozgrywkach. Polski Związek Bokserski miał swoją drużynę w lidze WSB nieprzerwanie od sezonu 2012/2013. W ostatnim sezonie Hussars Poland zajęli w swojej grupie przedostatnie miejsce.
Add a comment

Tomasz Adamek potwierdził, że wraca na ring. Spodziewał się pan takiej decyzji, czy jest pan zaskoczony?
Przemysław Saleta: I tak, i nie. W tym sensie tak, że rozumiem głód walki i niechęć zakończenia kariery przegraną, natomiast z drugiej strony… Szczerze mówiąc, na miejscu Tomka nie mierzyłbym w pierwszą „10” pięściarzy, a nawet w najlepszą „dwudziestkę” rywali, tylko po prostu nastawił się na pożegnanie, ładne zaboksowanie i wygranie w dobrym stylu.
 
Każdy dobry „ciężki” przysporzyłby Adamkowi problemów?
Tak, z racji tego, że Tomek jest naturalnym półciężkim, a wśród kolosów jest tylko „małym ciężkim”. W związku z tym, nie ma takich atutów, jak choćby George Foreman, czyli potężnego uderzenia i warunków fizycznych, aby pozwolić sobie przegrywać na punkty, a później jednym ciosem odwrócić bieg wydarzeń i zdobyć mistrzostwo świata.
 
Emocjonowałby się pan pojedynkiem Adamka z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem?
Tak, to naprawdę byłaby bardzo ciekawa konfrontacja. Z tym że, mówiąc szczerze, to na pewno nie byłaby łatwa walka dla Tomka. Inna sprawa, czy rzeczywiście jest potrzeba, aby dawać szansę innemu Polakowi, żeby wybił się na Tomku.
 
Czyli pan też podziela opinię, że Tomek nie powinien dać walki rodakowi?
Ja się trzymam tego, żeby ten pojedynek był występem pożegnalnym, a więc na pewno nie z totalnym leszczem, ale z kimś, co do kogo da się założyć, że Tomek raczej wygra. Chodzi o zminimalizowanie ryzyka do maksimum.
 
W każdym razie starcie "Górala" z "Diablo" byłoby gwarantem emocji?
Ciężko powiedzieć, bo nie wiemy, czego teraz spodziewać się po Tomku.
 
Po "Diablo" chyba też. Musiałby postawić na odważniejszy boks, a nie schować się za podwójną gardą i polować na mocny cios.
Dla Krzysztofa to byłaby ogromna szansa, więc myślę, że byłby maksymalnie zmotywowany. Do tego "Diablo" naprawdę ma czym uderzyć i podejrzewam, że nastawiłby się na wygraną przed czasem, bo nie wyobrażam sobie, żeby był w stanie Tomka wypunktować. Bodziec dla "Diablo" byłby ogromny, poprzez okazję do zarobienia wielkich pieniędzy, a także otworzenia sobie nowych możliwości w perspektywie kolejnych walk.
 
Add a comment

Były trener kobiecej reprezentacji bokserskiej Leszek Piotrowski został wybrany prezesem Polskiego Związku Bokserskiego. Na niedzielnym zjeździe w Warszawie głosowało na niego 45 delegatów, a za 7 wsparło jego kontrkandydata Wojciecha Nagórnego.

O reelekcję nie ubiegał się aktualny prezes PZB Zbigniew Górski. Cztery lata temu 61-letni Piotrowski też ubiegał się o fotel prezesa, ale przegrał w wyborach z Górskim 26:31.

Add a comment

Marcin Najman (15-4, 11 KO) zdradził, że wpłynęła do niego oferta walki z byłym mistrzem Europy i pretendentem do tytułu mistrza świata Albertem Sosnowskim (49-8-2, 30 KO).

Do tego pojedynku miałoby dojść w październiku, jednak "El Testosteron" nie zdradził szczegółów dotyczących lokalizacji imprezy oraz organizatora gali. Dla Najmana byłby to powrót na bokserski ring po blisko czteroletniej przerwie.

W ostatnim czasie zawodnik z Częstochowy częściej widywany był na arenach MMA i K-1. Sosnowski ostatni bokserski pojedynek stoczył we wrześniu, ponosząc porażkę z Andrzejem Wawrzykiem.

Add a comment

Na ringu zawodowym zadebiutowałeś w styczniu 2015 roku. Od tamtej pory stworzyłeś 9 zwycięskich pojedynków, w tym 8 przed czasem. Jesteś zadowolony z tego jak przebiega jak na razie twoja kariera?
Krzysztof Kosela: Karierę robi Kliczko, Adamek i inni. Ja jestem na początku, uczę się boksu, stąd dobór oponentów, wyniki - nic szczególnego.

Sergiej Werwejko chce walki z tobą. Jesteś zainteresowany takim ewentualnym pojedynkiem?
Sergiej to duży, wyszkolony, doświadczony zawodnik, w zestawieniu ze mną jest faworytem jak każdy - dopóki nie staniemy w ringu.

Jesteś dopiero na początku swojej zawodowej kariery. Rozumiem, że na ten moment to raczej ty dokładasz pieniądze, niż zarabiasz na tym sporcie?
Zawodowiec to człowiek, któremu płacą żeby oglądać jak walczy. Żeby nim zostać przede mną jeszcze długa droga.

Patrząc na naszych pięściarzy kategorii ciężkiej widzisz tam zawodnika, z którym chciałbyś się zmierzyć w nie dalekiej przyszłości?
Dzisiaj rodakom wolałbym pomagać, żebyśmy wszyscy byli mocniejsi, a sprawdzać się z zawodnikami z zagranicy.

Jakie masz warunki do trenowania? Gdzie na co dzień trenujesz? Z kim?
Mam dobre warunki do rozwoju. Nad przygotowaniem fizycznym pracujemy z Mikołajem, a boksu uczę się u trenera Andrzeja Gmitruka, co było zawsze moim wielkim marzeniem.

Pełna treść rozmowy na blogu "Wokół Ringu" >>

Add a comment

 

Jak trudna była to dla pani przeprawa?
Joanna Jędrzejczyk: Kontrolowałam walkę, wyraźnie wygrywałam kolejne rundy. Czułam się swobodnie, nie spieszyłam się. Wiedziałam, że Karolina będzie przygotowana najlepiej, jak to możliwe. Nawet przez sekundę jej nie zlekceważyłam. Chciała się ze mną mierzyć w klinczu, zadawać uderzenia łokciami. Ludzie mówili, że jest w tym dobra, ale przecież ja mam na koncie osiemdziesiąt walk w muay thai.

Wielu ludzi spodziewało się jednak, że pani dominacja w stójce będzie wyraźniejsza.
Karolina przyjmowała wycofaną pozycję i nie zawsze mogłam ją dosięgnąć rękami. Znalazłam jednak sposób na tę walkę, a było nim wyprowadzanie dużej ilości niskich kopnięć, jak również tych wymierzonych w brzuch. Karolina je odczuwała. Spowalniały ją, co zauważyłam w trzeciej rundzie. Zaczęła ciężej oddychać, ale była gotowa na mistrzowską walkę. Wielki szacunek dla niej, że mogłyśmy dać przedstawienie, które spodobało się całemu światu. Moja dominacja nie podlegała jednak dyskusji.

Po trzeciej rundzie wydawało się, że ma pani z górki, lecz w czwartej nadziała się pani na potężny cios prawą ręką.
Tak to bywa w rundzie czwartej lub piątej, które są zwane mistrzowskimi. Ten, kto przegrywa, może pogodzić się z porażką albo zrobić coś, by odwrócić losy walki. Karolina przegrała trzy rundy i w czwartej zdołała mnie trafić. Na chwilę mnie odcięło, jakby ktoś wyłączył światło. Na szczęście szybko odzyskałam równowagę. Po paru sekundach wróciłam i zaczęłam robić to, co do mnie należało. Zawsze trzeba zdawać sobie sprawę, że na wyniku może zaważyć jeden cios.

Karolina zapowiada, że w rewanżu zdoła panią dopaść.
Jej trener Łukasz Zaborowski od razu powiedział mi, że musimy stoczyć drugą walkę, najlepiej w Polsce. Może kiedyś do tego dojdzie? Jestem dumna, że obroniłam tytuł. Łukasz mówi, że była to wspaniała walka, ale nie do końca ma rację. Przecież ja tę walkę zdominowałam. Trzydzieści sekund w czwartej rundzie nie musi sprawiać, że rewanż jest konieczny. Na razie niech Karolina udowodni, że zasługuje na bycie numerem dwa. Stanie się tak, jeśli pokona Claudią Gadelhę. Nie wiem, kto wygra.

Pełna treść rozmowy w "Przeglądzie Sportowym" >> 

Add a comment

Wczoraj na gali sportów walki w Kaliszu na zawodowych rinach zadebiutował Kamil Gardzielik, mistrz Polski amatorów i były zawodnik drużyny Hussars Poland. Pięściarz z Konina w pierwszym profesjonalnym pojedynku pokonał na punkty Rusłana Rodiwicza (14-19, 14 KO). Podczas tej samej imprezy zawodowe zwycięstwo zanotował także Sebastian Skrzypczyński.

Add a comment

Znakomite walki, w tym mistrzowska Joanny Jędrzejczyk z Karoliną Kowalkiewicz, w wielkim stylu wprowadziły MMA do Nowego Jorku.

Wypełniona Madison Square Garden, zamiast bokserskiego ringu oktagon, a w nim dwie niepokonane Polki. Spokojna, uśmiechnięta Kowalkiewicz i skupiona, naładowana energią faworytka, broniąca pasa wagi słomkowej (52 kg), Joanna Jędrzejczyk. Nie widać znaków sympatii, ale wszystko co działo się wcześniej, dużo złej krwi między zawodniczkami na konferencjach prasowych i oficjalnym ważeniu, to tłumaczy.

Pierwsza runda dla mistrzyni UFC, ale Kowalkiewicz walczy dobrze, często zmienia pozycję i to ona atakuje. Więcej ciosów zadaje jednak Jędrzejczyk, to ona też częściej kopie, jej low kicki na pewno osłabiają mobilność Karoliny, ale ta o dziwo, niewiele sobie z tego robi. Dalej atakuje i szuka swojej szansy, konsekwentnie, do końca.
 
I w czwartym starciu naprawdę niewiele zabrakło, by dopięła swego. W klasycznej, bokserskiej akcji prawy na prawy, trafiła mistrzynię mocno prawym krzyżowym, ta się zachwiała, nie padła jednak na matę i co ważne wyszła cało z opresji. Sędziowie tę rundę wypunktowali dla Kowalkiewicz, ale kolejną piątą, ostatnią znów dla Jędrzejczyk, która w ich ocenie wygrała pojedynek 49:46 i zachowała należący do niej pas w wadze słomkowej.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>

Add a comment