Wojtek Kubik

3 grudnia na wielkiej gali boksu w słynnej Madison Square Garden dojdzie do wyczekiwanego przez fanów pięściarstwa rewanżowego starcia Pawła Wolaka (29-1-1, 19 KO) z Delvinem Rodriguezem (25-5-2, 14 KO). W pierwszym pojedynku obu bokserów, do którego doszło w lipcu tego roku, sędziowie po rozegraniu dziesięciu niezwykle widowiskowych rund nie potrafili jednogłośnie wskazać zwycięzcy. 

- To co czyni tę walkę interesującą, to fakt, że wielu ludzi za pierwszym razem widziało któregoś z nas jako zwycięzcę. Ja zdawałem sobie sprawę, że to była wyrównana walka. Kiedy jednak obejrzałem pojedynek z dwojgiem sprawnych oczu, punktowałem ją 7-3 dla mnie, choć mogłoby to być też 6-4 - mówi notowany w czołówce rankingów wagi junior średniej Wolak, który w lipcu zszedł z ringu z całkowicie zamkniętym okiem i guzem wielkości piłki tenisowej.

- Zwykle jest tak, że gdy na twarzy boksera pojawia się tak groteskowo wyglądająca kontuzja jak u mnie wtedy, kibice i sędziowie dają rywalowi więcej punktów niż ten powinien dostać. Delvin walczył przez trzy lub cztery rundy z gościem z jednym okiem. Ja walczyłem źle i zapominałem o podstawach bokserskich, bo musiałem być blisko niego, aby unikać jego szerokich sierpów, których nie byłem w stanie zobaczyć - wspomina Wolak, zapowiadając jednocześnie znakomitą postawę w grudniowej potyczce.

- Przed rewanżem dużo się u mnie zmieniło. Obóz przygotowawczy wygląda inaczej. (...) Już teraz jestem w startowej formie. Wiem, że Delvin może wprowadzić w swoim boksie małe korekty, ale jestem przekonany, że zobaczyłem prawie wszystko,na co stać Delvina, a kibice nie widzieli pełni tego, na co stać Pawła. Zobaczą 3 grudnia! - przekonuje "Polski Wściekły Byk", będący już tylko krok od walki o mistrzostwo świata.