Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

WawrzykPrzemysław Saleta był jednym z honorowych gości podczas gali Skok Boxing Show w Legionowie. W walce wieczoru Krzysztof Zimnoch (15-0-1, 11 KO) pokonał na punkty byłego mistrza świata Olivera McCalla (56-12, 37 KO). Zdaniem Salety, było to zwycięstwo zasłużone, choć Zimnoch nie ustrzegł się błędów. Saleta wypowiedział się też na temat walki Andrzeja Wawrzyka (27-1, 13 KO) z Aleksandrem Powietkinem (26-0, 18 KO). - Krzysiek miał kilka ciężkich momentów. Chyba niezbyt dobrze rozłożył siły. Wygrał zasłużenie, ale mógł wygrać łatwiej. Powinien więcej się ruszać i trzymać McCalla na końcu swoich ciosów. Oliver był dobrze przygotowany fizycznie, ale nogi już nie pracują jak dawniej. Ten fakt Krzysiek powinien lepiej wykorzystać - ocenił Przemysław Saleta, który przegrał z McCallem w 2005 roku.

- Walkę trzeba ocenić na plus dla Zimnocha, bo pokonał legendę. Czy na minus, bo miał problemy z 48-latkiem?
Przemysław Saleta:
To jest niewdzięczna sytuacja, bo jeśli przegrasz, usłyszysz, że przegrałeś z dziadkiem. Jeśli wygrasz, będą opinie, że męczyłeś się z dziadkiem. A trudno żeby to inaczej wyglądało, bo McCall potrafi wykorzystać swoje wielkie doświadczenie. Emocjonalnie jest to trudna sytuacja, bo na McCallu żadne ciosy nie robią wrażenia i to jest frustrujące.

- Amerykanin zaprezentował swoją legendarną odporność na ciosy?
To prawda, nikomu do tej pory nie udało się powalić go na deski. Jest to o tyle dziwne, że McCall jest jedynym znanym mi pięściarzem ze światowej czołówki, który mruży oczy, gdy przeciwnik zadaje cios. Ale, jak widać, potrafił z takim odruchem funkcjonować.

- Wydarzeniem ostatnich dni w polskim boksie była walka Andrzeja Wawrzyka z Aleksandrem Powietkinem. Jak pan ocenia to, co wydarzyło się w Moskwie?
To był ogromny przeskok dla Wawrzyka w jakości przeciwników. Umówmy się, że Andrzej wspiął się wysoko w rankingu i dostał szansę takiej walki, dzięki zręcznej polityce promotora Andrzeja Wasilewskiego, a nie dzięki ringowym osiągnięciom. Konfrontacja z rzeczywistością boleśnie to udowodniła.

- Spodziewał się pan więcej po Wawrzyku?
Trochę tak. Nie myślałem, że wygra, ale mógł pokazać się z lepszej strony. Wyszedł do ringu bez pomysłu i zrobił najgorszą rzecz z możliwych. Dał Powietkinowi czas na złapanie rytmu i wyczucie dystansu. Rosjanin zaczął trafiać prawym i lewym sierpowym i było po walce. Można było urwać kilka rund więcej, gdyby Andrzej zaczął walkę agresywniej, bijąc długimi ciosami.

- Tę walkę trzeba traktować jako naukę, że nie każdy polski bokser z bilansem nieskalanym porażką, to kandydat na mistrza świata? Ostatnio tak mówi się o Arturze Szpilce.

Z Arturem sytuacja jest trochę inna. To młody bokser, który ma w rękach kilka kluczy. Jak je wykorzysta, przekonamy się w przyszłości. Oczywiście, bilanse potrafią być mylące. Można je pompować niemal do nieskończoności. Ale nie jest to polska specjalność. Na całym świecie pięściarzy wagi ciężkiej prowadzi się bardzo ostrożnie, bo to stwarza szanse zakontraktowania lukratywnej walki o mistrzostwo świata.