Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Nie jest wykluczone, że dojdzie do zmiany skandalicznego werdyktu punktowego walki Mateusza Masternaka (35-3, 25 KO) z Johnnym Mullerem (20-4-2, 13 KO). "Master" mimo wyraźnej przewagi w ringu i dwóch nokdaunów uległ w sobotę w RPA reprezentantowi gospodarzy.

Promotor Mullera Rodney Berman już kilka chwil po pojedynku, przyznał na Twitterze, że jest "zażenowany" jego oceną przez punktowych. W niedzielę szef grupy Golden Gloves na swoim oficjalnym profilu umieścił fotografię Mullera inkasującego cios Masternaka i opatrzył ją podpisem: "Uwielbiam Johnny'ego, który był wspaniały, ale czasem zdjęcie mówi wszystko."

Dziś Berman, także na Twitterze, napisał: "Jutro ważna informacja na temat walki Mateusza Masternaka i Johnny'ego Mullera!!". Czyżby krzywdzący "Mastera" werdykt miał zostać skorygowany, a może Polak otrzyma rewanż? Pozostaje czekać...

Add a comment

W sobotę Mateusz Masternak (35-3, 25 KO) został skrzywdzony przez sędziów w RPA, którzy za zwycięzcę uznali jego rywala Johnny’ego Mullera. – Rewanż nie ma sensu. Przecież Polak wyraźnie wygrał walkę. Spróbujemy zmienić werdykt – powiedział Polsatsport.pl promotor „Mastera” Kalle Sauerland.

Karolina Owczarz: Po sobotniej walce Masternak – Muller, w której dwóch sędziów punktowało 95:93 dla pięściarza z RPA, wszyscy są zgodni - Polak został skrzywdzony.
Kalle Sauerland: Ja się oczywiście pod tym podpisuję. Masternak wygrał tę walkę bardzo wyraźnie. Jesteśmy wszyscy wściekli i rozczarowani. Zdanie podziela również promotor Mullera, który po walce przyszedł do naszej szatni i pogratulował Mateuszowi. Już dziś rozmawiałem z prawnikami. W poniedziałek wydamy oficjalne oświadczenie, w którym poprosimy o zmianę decyzji. W tym tygodniu zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.

Mówi się, że może sędziowie punktowi nie uznali tego pierwszego nokdaunu.
Nie wiem, bo nie otrzymaliśmy kart punktowych, co jest również niedorzeczne. Ten temat także poruszymy w rozmowach z naszymi prawnikami.

W ogóle nie widzieliście kart punktowych?
Hm… Słyszeliśmy je. To jest jednak boks i tu warto widzieć rzeczy na własne oczy. Kiedy wyjeżdża się na walkę do innego kraju, zawsze występuje ryzyko, ale jeśli chcesz być najlepszy na świecie, musisz podróżować.

Kiedy walczy się na wyjeździe wiadomo, że najlepiej wygrywać przez KO. Masternak był naprawdę tego bliski, jednak znowu nie potrafił zakoćzyć walki przed czasem. Czego mu brakuje?
Nie zamierzam krytykować jego występu nawet w najmniejszym stopniu. Może jedynie to, że wyglądał na trochę zmęczonego w dziesiątej rundzie. On teraz trenuje z nowymi szkoleniowcami – Ulim Wegnerem i Georgem Bramowskim i naprawdę się rozwija. Musimy być cierpliwi. Dla nas ten werdykt właściwie nic nie zmienia. Mateusz przecież nieustannie pnie się w rankingu WBA i naszym celem jest doprowadzenie go do walki o mistrzostwo świata.

Pełna rozmowa z Kalle Sauerlandem na Polsatsport.pl >>

Add a comment

Szok, skandal, niedowierzanie - gdy ogłoszono werdykt po walce Mateusza Masternaka z Johnnym Mullerem w RPA tak właśnie pomyślałem - pisze w "Przeglądzie Sportowym" Kamil Wolnicki.

Polak walczył tak sobie, ale i tak był lepszy od rywala - który zresztą był liczony - o dwie klasy. W boksie było już wszystko. Sędziowie, których nie obchodzi walka, bo werdykt znają już wcześniej, też. Czasem równie dobrze można postawić przy ringu akwarium z rybkami. Te przynajmniej by nie udawały, że cokolwiek je obchodzą wydarzenia w ringu.

Kilkanaście godzin po wszystkim zastanawiam się nad czymś innym. Dokąd zmierza kariera Mateusza Masternaka i jaki plan na niego ma promująca go grupa Sauerland? Fajnie, że oburzyli się na Twitterze po walce w RPA (chociaż zdanie: "Sauerland protestujący przeciwko niesprawiedliwym werdyktom" brzmi jak kiepski żart), ale od dawna nie traktują Polaka poważnie.

Niemcy zawsze potrafili dbać o interes swoich pięściarzy. Tymczasem wysłali Polaka na drugi koniec świata i pozwolili, żeby przekręcono go w walce z niewiele znaczącym rywalem. Możliwe, że dojdzie do rewanżu, Mateusz pewnie go wygra, tylko co to zmieni? Masternak wyjeżdżał jako dość popularny w kraju zawodnik z perspektywami na walki o tytuły. Dzisiaj trudno nazywać go czołowym pięściarzem świata, często występuje na kiepskich galach jako przystawka, a jego promotor najwyraźniej nie ma żadnego pomysłu na karierę Polaka. Czas coś zmienić, bo niedługo będzie za późno.

O boksie przeczytasz również w "Przeglądzie Sportowym" >>

Add a comment

Mateusz Masternak (35-3, 25 KO) po przegranej walce z Johnnym Mullerem (20-4-2, 13 KO) zamieścił na swoim profilu Facebook oświadczenie, w którym ustosunkowuje się do krzywdzącego go werdyktu punktowego. Treść oświadczenia poniżej...

"Drodzy kibice!
Przede wszystkim chciałbym bardzo serdecznie podziękować wam wszystkim za wiele słów wsparcia oraz kciuki!!! Jest to dla mnie niezwykle ważne i daje dużo siły. Jak się wczoraj okazało - nie wystarczy wygrać, żeby wygrać.

Osobiście jeśli chodzi o ring, nie mam sobie nic do zarzucenia. Oddałem Mullerowi trzy rundy, chcąc odpocząć, choć wszystko miałem pod kontrolą. Nie zmienia to jednak faktu, że walkę wygrałem. Tym wszystkim, którzy zarzucają mi, że powinienem skończyć walkę przed czasem, przypominam, że pojedynek odbył się w mieście, położonym 2 tysiące metrów npm i uwierzcie mi, po każdej rundzie walczyłem z własnym organizmem, by nie zemdleć. W pierwych dniach po przybyciu dostawałem zadyszki już podczas lekkiego truchtu. Uważam, że w innych warunkach skończył bym pojedynek przed czasem. Byłem świetnie przygotowany, co było widać na sparingach. Muller niczym mnie nie zaskoczył... choć sposób, w jaki się wygrywa, nie ma tu żadnego znaczenia i nie powinien stawać się pretekstem do tak okropnego przekrętu, którego ofiarą stałem się wczoraj. Werdykt uważam za co najmniej skandaliczny i jedyne rozwiązanie, które mnie usatysfakcjonuje, to jego zmiana na moją korzyść. Nie zgadzam się ze swoimi promotorami, mówiącymi o rewanżu, ponieważ tę walkę wygrałem i nie muszę już nic nikomu udowadniać. Szczerze mówiąc, mam do nich żal, ponieważ gdyby przyjechali tu razem ze mną, to mogliby do takiej sytuacji nie dopuścić. Przez dłuższy czas byłem do tego pojedynku namawiany i kiedy w końcu musiałem się zgodzić, nikt nie pofatygował się nawet, by tam ze mną być.

Promotor Mullera zobowiązał się zrobić wszystko, by werdykt został zmieniony bądź walka uznana za nieodbytą. Czy moi promotorzy zrobią coś więcej niż dodanie komentarza na twitterze, tego nie wiem.
Jestem zdenerwowany i z jednej strony chciałbym zrobić wszystko, by wpłynąć w jakiś sposób na zmianę werdyktu, a z drugiej po prostu odpocząć od tego biznesu, nazywanego sportem."

Add a comment

Rosja, dwa razy Dania, Monako, Niemcy, Francja, znowu Niemcy i wreszcie Republika Południowej Afryki – to rozkład ostatnich walk Mateusza Masternaka. Polskiego zawodnika wagi junior ciężkiej, jeszcze niedawno poważnego pretendenta do ważnych tytułów, mistrzowskich pasów. „Master” jest od czterech lat obwożony po świecie, ale promotorzy z Sauerland Promotions jeszcze nie doszli do wniosku, że walka w Polsce miałaby sens. Może dlatego jej nie robią?

Każdy poważny promotor – poważny czyli taki, który ma pieniądze - stara się zrobić wszystko, żeby swojemu zawodnikowi pomóc. Dlatego Leon Margules robi walki Artura Szpilki w Chicago, a nie w Salt Lake City, bo Mormoni strony na Facebooku poświęconej Arturowi nie mają. Oczywiście, że promotor zawsze kieruje się też finansami, ale jak można połączyć przyjemne (kasa z biletów) z pożytecznym (zawodnik lepiej walczy, mając "swój" doping) to byłoby bez sensu tego nie zrobić. Ekipa Sauerlanda jest widocznie innego zdania, bo Mateusz od 2011 roku, od występu na gali Kliczko - Adamek we Wrocławiu, Polski z perspektywy ringu jeszcze nie widział. Lepiej walczyć i bardziej się to opłaca, w Esbjerg, Kreuzbergu czy Kempton Park niż w Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu czy Gdańsku? Widocznie tak, tylko komu? Sportowo, jak widać na przykładzie rankingu Mateusza, na pewno nie.

Nie mam żadnego problemu z wysyłaniem pięściarzy „za chlebem”, kiedy stawka walki jest równa liczbie zer na czeku. Czeku zawodnika oczywiście. Łukasz Janik, Andrzej Wawrzyk, Paweł Kołodziej poszli na głęboką moskiewską wodę bo na szali były tytuły mistrzowskie. Diablo Włodarczyk, jako mistrz zrobił to samo, jadąc na walkę z Grigorijem Drozdem, bo tytuł miał, a pieniądze też były dostatnie. Ale jaki był sens kontraktowania walki w kasynie "Emperors Palace" w Republice Południowej Afryki, z pięściarzem nienotowanym w pierwszej piętnastce żadnego z rankingów wagi junior ciężkiej!? Co miało ewentualne (oczekiwane?) zwycięstwo w RPA dać Polakowi? Do tego były powody, żeby bać się decyzji sędziów ringowych. Wystarczyło przecież popytać tych, którzy zawodowo obstawiają walki pięściarskie, by wiedzieć, że trzeba się trzymać od ryzyka walka w RPA z daleka. Brać walkę w Kempton Park, to jak rosyjska ruletka albo gala na Księżycu.

Johnny "Huragan" Muller, który jest niczym więcej niż - jak zauważył sam Masternak - napompowanym półciężkim, miał być rywalem dla "Mastera" łatwym i przyjemnym. I był, wygrywając może trzy rundy. Nie dla sędziów w Kempton Park, którzy dali pupilowi gospodarzy niejednogłośne zwycięstwo. Od razu zaczęło się wymachiwanie rękami, były głosy rozpaczy zarówno promotorów Masternaka, jak organizatora walk Rodney’a Bermana. "Żenujące" - napisał Berman na "twitterze"... ale jak poprosiłem, żeby opublikował karty walk, to zaległa grobowa cisza. Byłem ciekaw, jak zawodnik dwukrotnie liczony w 10-rundowej walce może wygrać na punkty. Nic. Kart jak nie było, tak nie ma.

Na oficjalnej stronie "Golden Gloves", firmy promocyjnej Bermana, wszystko jest jednak jak trzeba. "Największym przestępstwem sobotniego wieczoru przed 1200 kibicami boksu, było obrabowanie ze zwycięstwa Mateusza Maternaka. Jakim sposobem sędzowie przyznali zwycięstwo Mullerowi jest jedną z tych wielkich tajemnic RPA" - pisze oficjalna strona promotora. Ekipa Sauerlanda żąda natychmiastowego rewanżu - który niczego nie zmieni. Mateuszowi nikt "porażki" z Mullerem nie wykreśli z pięściarskiego życiorysu. Za rewanż też ktoś będzie musiał zapłacić. Jak Mateusz wygra, też nikt tego nie sportowo doceni. Ale... może się to wszystko jednak będzie opłacało? Może już teraz ktoś śmieje się w głos, wchodząc z czekiem do banku?

Add a comment

Krzysztof Smajek: Mateusz Masternak przegrał na punkty w RPA z Johnnym Mullerem. Co pan sądzi, już na chłodno, o werdykcie?
Andrzej Kostyra: Sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa - dwóch ślepych facetów sędziowało ten pojedynek i wytypowało wygraną Mullera. Trzeci, jeszcze przytomny, dobrze przeczytał obraz walki. To jest cały boks, który jest sportem bardzo niewymiernym. Sędziuje się tak jak zapraszający by sugerowali. Muller wygrał, patrząc bardzo przychylnym okiem, góra cztery rundy. To wszystko. Jednak dwóch sędziów widziało inaczej. Totalne nieporozumienie. Steve Wonder na galopującym koniu widziałby wygraną Masternaka, a nie widziało dwóch cymbałów, którzy byli sędziami.

Co w tej sytuacji powinni zrobić promotorzy Masternaka?
A co oni mogą zrobić? Pewnie przekażą dalej płyty z walki. Przecież wszyscy widzieli, że to był jeden z większych wałków w tym roku. Ludzie Sauerlanda mówią o rewanżu. Możliwe, że do niego dojdzie, ale po części winny jest sobie sam Masternak. Jak masz przeciwnika zamroczonego, to trzeba go dobić, żeby nie było żadnych wątpliwości. Polak nie dobił rywala i ma kłopot.

Jak zwalczać w boksie tego typu werdykty i patologie?
Jest na to jeden sposób - trzeba znokautować przeciwnika.

Nic więcej?
Niestety, nic się z tym nie da zrobić. Tak będzie do końca świata, bo w boksie nie ma jednoznacznego sposobu oceny. Kontrowersje w boksie były, są i będą.

Czy Mateusz Masternak powinien mieć pretensje do promotorów, że wysłali go do dalekiej RPA?
Jakie pretensje?! Powinien być wdzięczny, że dostał od nich kolejną szansę i że po przegranych z Drozdem i Kalengą nie postawili na nim krzyżyka. Mało tego, promotorzy obiecali "Masterowi", że jak wygra z Mullerem, to zorganizują mu walkę o mistrzostwo świata.

Co dalej będzie z karierą Masternaka?
Znalazła się na zakręcie. Jeśli dojdzie do rewanżu z Mullerem i Mateusz go wygra, to może jeszcze wróci gry o dużą stawkę. Na razie jest na bocznym torze, ale jest nadzieja, że dostanie jeszcze jedną szansę. Wtedy jednak nie może być kunktatorstwa w jego wykonaniu, bo nie ukrywajmy, trochę tego było w jego poczynaniach. „Master” wiedział że wygrywa, ale nie zaryzykował i nie postawił kropki nad i. Mówiłem w trakcie transmisji, że potrzeba jeszcze jednego nokdaunu w końcówce, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Tego jednak zabrakło i stało się to, czego się obawialiśmy.

Istnieje ryzyko, że Sauerland zrezygnuje z usług Masternaka?
Sauerland za pośrednictwem mediów społecznościowych wysłał w świat informację, że chce rewanżowej walki z Mullerem, więc raczej nie myślą o rozstaniu z Polakiem.

O boksie przeczytasz także na pogongu.wordpress.com >>
Po Gongu na Facebooku >>

Add a comment

Steve Wonder na galopującym koniu widziałby to, czego nie widzieli dwaj sędziowie walki rozgrywanej w Emperors Palace w RPA pomiędzy Mateuszem Masternakiem z Johnnym Muellerem. Tych dwóch błaznów (bo inaczej trudno ich nazwać) widziało wygraną Mullera 95:93, mimo że Afrykaner był zdecydowanie słabszy, przez większość walki obrywał straszliwe ciosy, był dwa razy na deskach (raz w 5 rundzie raczej po pchnięciu, ale już w siódmym starciu po potężnej kontrze z prawej ledwie dotrwał do gongu).

Masternak po części sam sobie jest jednak winien. Powinien Mullera znokautować, dobić. Przecież wiedział, że walczy w kasynie, a ruletka sędziowska przeważnie wskazuje na wygraną miejscowego boksera.

Bracia Nisse i Kalle Sauerlandowie (promotorzy Masternaka) już oficjalnie zapowiadają, że chcą rewanżu Mateusza z Mullerem, ale nieoficjalnie na pewno są wkurzeni, bo nagrywali na jesień walkę Polaka o mistrzostwo świata (z Lebiediewem?). Master i sędziowie pokrzyżowali im plany.

W ogóle Masternak ma ostatnio pecha, poza ringiem także, bo okradła go opiekunka dziecka, potem złodzieje zwinęli mu rower. A teraz jeszcze obrabowało go w RPA dwóch cymbałów zwanych sędziami. Ale w Ewangelii napisano, że „z rana bywa smutek, wieczorem wesele”. Życzę Mateuszowi, żeby miał niedługo wesoły wieczór w ringu. Na pocieszenie (marne, bo marne) mogę tylko dodać, że nie jest pierwszym polskim bokserem, którego przekręcono na zagranicznych ringach.

Pełny tekst Andrzeja Kostyry na Polsatsport.pl >>

Add a comment

Nie trzeba było czekać długo na pierwsze komentarze po skandalicznej decyzji punktowej w przegranej przez Mateusza Masternaka (35-3, 25 KO) walce z Johnnym Mullerem (20-4-2, 13 KO). Co ciekawe jako jeden z pierwszych pojedynek skomentował promujący zawodnika z RPA Rodney Berman, który na Twitterze napisał po prostu "Jestem zażenowany".

Na wpis Bermana szybko odpowiedzieli prowadzący karierę "Mastera" bracia Kalle Nisse Sauerland: "Nie masz się czego wstydzić. RPA to nadal świetny kraj do boksowania. Po prostu dwóch punktujących klaunów zniszczyło świetną galę."

"Masternak został kompletnie obrabowany w Południowej Afryce. Absolutny wstyd. Masternak miał rywala na deskach w piątej i siódmej rundzie. Chcemy natychmiastowego rewanżu!" - dodali opiekunowie polskiego pięściarza.

Add a comment

Nie pomogły Mateuszowi Masternakowi (35-3, 25 KO) dwa nokdauny i optyczna przewaga w większości rund - Polak przegrał w RPA niejednogłośnie na punkty z reprezentantem gospodarzy Johnnym Mullerem (20-4-2, 13 KO).

Popularny "Master" dobrze rozpoczął pojedynek, umiejętnie wykorzystując przewagę siły i warunków fizycznych. Począwszy od trzeciego starcia przewaga Polaka rosła, a chaotycznie boksujący Muller choć często był w natarciu, inkasował kolejne uderzenia Masternaka.

W piątej rundzie "Master" dostał prezent od sędziego ringowego, gdy ten postanowił liczyć Mullera, który padł na deski bez ciosu. Nokdaun wyraźnie pobudził zawodnika z Afryki, który na swoim koncie zapisał szóstą odsłonę, umiejętnie wykorzystując lukę nad lewą  ręką wrocławianina. W siódmym starciu wątpliwości już nie było - Masternak pięknym prawym kontrującym rzucił na matę przeciwnika.

Muller dość szybko wrócił do gry po mocnym ciosie Polaka i do ostatniego gongu walczył o wygraną, korzystając momentami z niefrasobliwości Masternaka, jednak to polski pięściarz bił częściej i mocniej.

Ostatecznie po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 95-93, 95-93 dla Mullera i 95-93 dla Masternaka. "Master" przegrał walkę, którą na każdym innym ringu niż w RPA wygrały wyraźnie.

Add a comment

Udane zakończenie 2014 roku i cenne zwycięstwo nad Jeanem-Markiem Mormeckiem we Francji dawało nadzieję, że 28-letni Mateusz Masternak (35-2, 25 KO) szybko doczeka się kolejnych walk z przedstawicielami światowej czołówki wagi cruiser. Były mistrz Europy (2012-13) i były pretendent do tytułu tymczasowego mistrza świata WBA (porażka w 2014 roku z Yourim Kalengą) na razie nie otrzymał poważnej oferty od niemieckich promotorów. W niedzielę wrocławianin dotarł do RPA. W sobotę w Kempton Park (40-tysięczne miasto graniczące z Johannesburgiem) sprawdzi umiejętności miejscowego boksera Johny'ego Mullera.

Starcie z 24-letnim, słabszym fizycznie Afrykanerem dla Masternaka nie powinno być trudniejsze od grudniowej potyczki z Mormeckiem, byłym królem wagi cruiser. Walka na gali organizowanej przez obcego promotora zawsze niesie jednak ze sobą określone ryzyko. „Master”, poza przyzwoitą wypłatą, nie ma wiele do zyskania. Ewentualne, choć mało prawdopodobne niepowodzenie, może skomplikować drogę Polaka do walki o mistrzostwo świata. Spekuluje się, że przed taką szansą Masternak może stanąć pod koniec roku.

– Na razie zupełnie o tym nie myślę. Jeśli jednak marzę o dużych wyzwaniach, na takich przeszkodach nie mogę się potykać – mówi Masternak, z którym połączyliśmy się telefonicznie po piątkowym ważeniu. – Muller sprawia wrażenie bardzo pewnego siebie, ale nie ma to znaczenia. Do ringu wejdę z pozytywnym nastawieniem, myśląc wyłącznie o zwycięstwie. Kemton Park leży na wysokości prawie dwóch tysięcy metrów nad poziom morza. Przez pierwsze dwa dni czułem się trochę osłabiony i dość ciężko oddychałem. W środę i czwartek wszystko wróciło do normy. Niczym się też nie zatrułem, bo jemy posiłki w dobrych restauracjach. Aklimatyzacja przebiegła zatem pomyślnie – zapewnia nasz pięściarz.

Sobotnią galę z udziałem Mateusza Masternaka pokaże Polsat Sport Extra (od 21.00) i Polsat Sport (od 23.00).

O boksie przeczytasz także w "Przeglądzie Sportowym" >>

Add a comment

Przed Mateuszem Masternakiem pojedynek w RPA. Polak znów będzie walczył z lufą przy skroni, bo w przypadku porażki, kolejnej szansy od promotora pewnie już nie dostanie. Johnny Muller to jest rywal w zasięgu Polaka, ale lepiej dmuchać na zimne. Wróbelki ćwierkają, że w drugiej połowie roku Masternak znów może dostać dużą walkę. Musi tylko rozprawić się z Mullerem.

Norymberga, końcówka 2012 roku. Mateusz Masternak po jednostronnej walce wygrywa z Jugo Haapoją i zostaje mistrzem Europy kategorii junior ciężkiej. Za walkę o pas EBU otrzymuje 20 tysięcy euro. Kilka miesięcy wcześniej Polak podpisał kontrakt z grupą Sauerlanda. Gdy trafił do stajni niemieckiego promotora wydawało się, że wchodzi do windy, która zawiezie go na sam szczyt kategorii junior ciężkiej. Tak się jednak nie stało. Winda jechała, ale w pewnym momencie się zacięła.

Sauerland miał prosty pomysł na karierę Masternaka – najpierw zdobycie mistrzostwa Europy, później pojedynek z Włodarczykiem o pas WBC.

Promotorzy „Mastera” byli nawet chętni na pojedynek z Giacobbe Fragomenim, który miał wówczas status oficjalnego pretendenta do walki o pas WBC. Złożyli Włochowi propozycję walki z Masternakiem, ale Fragomeni nie był zainteresowany. „Master” na chwilę odłożył na bok marzenia o walce o mistrzostwo świata i przystąpił do dobrowolnej obrony pasa EBU. Pierwotnie jego rywalem miał być Youri Kalenga, ale ostatecznie padło na Grigorija Drozda.

Polak z wyprawy do Moskwy wrócił bez pasa i bez zera w rekordzie. Masternak szybko otrzymał od swoich promotorów szansę odkupienia grzechów za porażkę w Moskwie, bo po dwóch łatwych wygranych, dostał walkę o tymczasowe mistrzostwo świata federacji WBA z Youri Kalengą. Stawka walki w Monte Carlo była ogromna, bo zwycięzca pojedynku stawał się z automatu obowiązkowym pretendentem do walki z Denisem Lebiediewem o pas WBA. Walka o mistrzostwo świata znów była bardzo blisko. I znów się nie udało. Masternak w pojedynku z Kalengą był dziwnie ospały, bez żadnych argumentów i zasłużenie przegrał. Choć jeden z sędziów widział jego wygraną…

Wydawało się, że ludzie Sauerlanda w końcu stracą cierpliwość do Masternaka, który po raz drugi zawiódł ich oczekiwania. Nic takiego się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie, promotorzy nie postawili na nim krzyżyka, tylko oddali w ręce swojego najlepszego trenera, czyli Ulli Wegnera. Ta decyzja oznaczała, że krótka przygoda Masternaka z Wilczewskim dobiegła końca. „Master” po raz drugi zaczynał praktycznie od zera.

Ulli Wegner w narożniku Masternaka stanął po raz pierwszy w pojedynku na przetarcie z Benem Nsafoahem. Dla Polaka to był spacerek i walka praktycznie bez historii. Jednak promotorzy nie mieli zamiaru prowadzić Masternaka za rękę i dobierać mu słabych rywali. Zamiast tego od razu rzucili go na głęboką wodę. Czytaj: wysłali na teren wroga na walkę z byłym mistrzem świata Jeanem Mormeckiem. „Master” do tego pojedynku wychodził z lufą przy skroni.

Dla niego to była walka o być albo nie być, bo promotorzy pewnie nie wybaczyliby mu kolejnej przegranej. Polak nie pękł w jaskini lwa i we Francji dopisał sobie kolejną wygraną do rekordu. W walce z Mormeckiem w narożniku „Mastera” stał Georg Bremowski, bo w tym czasie Ulli Wegner miał inne obowiązki. Później była zwycięska walka z Rubenem Mino, którego Masternak odprawił z kwitkiem już w drugiej rundzie. To był pojedynek z serii: wyjść do ringu, zbić rywala i zapomnieć o wszystkim. Zupełnie niepotrzebny dla Masternaka. Ludzie z Sauerlanda powinni się wstydzić, że zorganizowali Polakowi taką walkę.

Teraz przed Masternakiem pojedynek w dalekiej RPA. Polak znów będzie walczył z lufą przy skroni, bo w przypadku porażki kolejnej szansy od promotora pewnie już nie dostanie. Johnny Muller to jest rywal w zasięgu Polaka. „Master” ma już na rozkładzie kilku podobnych pięściarzy, ale trzeba dmuchać na zimne. Tym bardziej, że to będzie walka wyjazdowa. Trochę dziwne, że promotorzy wysłali „Mastera” w tak egzotyczne boksersko miejsce. Najpierw zakontraktowali mu walkę ze słabiutkim Mino, teraz zafundowali pojedynek w Afryce. Masternak nie może jednak wybrzydzać. Musi wyjść do ringu, załatwić sprawę i czekać na rozwój wypadków. Wróbelki ćwierkają, że w drugiej połowie roku znów może dostać dużą walkę. Musi tylko rozprawić się z Mullerem.

O boksie przeczytasz także na pogongu.wordpress.com >>

Add a comment