- Poza paroma siniakami nic mi nie jest, czuję się dobrze, więc nie ma się o co martwić - mówi "Super Expressowi" Marcin Rekowski (17-5, 14 KO), który w niedzielę na gali w Makao przegrał przed czasem z zaliczanym do światowej czołówki wagi ciężkiej Carlosem Takamem.

- Niepotrzebnie odsłoniłem całą lewą stronę, a Takam po prostu mnie... pier...nął. Na chwilę zgasło mi światło. Po walce pojechałem do szpitala, tam wykonano mi badania i wyszedłem. Powtórzę, z moim zdrowiem jest ok - przekonuje Rekowski, który w poprzednim roku ponosił porażki z Andrzejem Wawrzykiem i Krzysztofem Zimnochem.

- Każdy z nas boksuje dla pieniędzy i nie ukrywam, że to też miało wpływ. Jednak nie kasa była najważniejsza, wierzyłem że zdobędę ten pas. Przy okazji dementuję, że przyjąłem walkę z Takamem, bo były mi potrzebne pieniądze na leczenie syna. Z jego zdrowiem, całe szczęście, jest wszystko w porządku - wyjaśnia popularny "Rex", który przy okazji dodaje, że chce sobie dać trochę czasu zanim podejmie decyzję o swojej sportowej przyszłości.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>