Artur Szpilka (20-3, 15 KO) długo milczał po przegranej w lipcu walce z Adamem Kownackim. Wczoraj wreszcie udzielił pierwszego po długiej przerwie wywiadu, Kamilowi Wolnickiemu z "Przeglądu Sportowego".

Artur Szpilka: Mówiłem, że dam znać, gdy będę gotowy. No i jestem.
A dlaczego pan milczał od porażki z Adamem Kownackim? Oczywiście pomijając pojedyncze "występy" w mediach społecznościowych?
Potrzebowałem się odciąć. Dalej tak jest, w zasadzie nigdzie się nie udzielam, nie czytam komentarzy. Przed każdą następną walką będę siedział cicho. Moja kobieta, Kamila, obsługuje moje profile i niech tak zostanie. A ja chcę się zachowywać tak, jak uważam, że powinienem. Wcześniej próbowałem być blisko ludzi, ale kiedy nogą się powinęła... Wciąż są ci, na których mogę liczyć, ale nie chcę już, żeby było, jak wcześniej.

Skoro pan się odciął od mediów, to kto na Twitterze pisał do Kownackiego, żeby się "zamknął"?
No ja napisałem...

Widziałem pana po porażkach z Bryantem Jenningsem i Deontayem Wilderem, ale żaden z nich nie rozbił pana tak, jak Adam.
To prawda. Jak się z tego podniosę, będę na pewno silniejszy. Powoli wracam do siebie. Zaraz po walce... To wielka porażka. Nie tylko dlatego, że przegrałem z Adamem. Zrobił to, co powinien był zrobić w tamtej sytuacji. Najgorsze było to, że zawiodłem siebie własną postawą. Żebym ja wyszedł do ringu normalnie, walczył, jak umiem i dostał w łeb, to czułbym, że po prostu poległem i tyle. A tu ciągle myślę o tym, dlaczego ja tak źle wyglądałem. Nie wiem, naprawdę nie wiem, a co chwilę o tym myślę. Chciałbym jednak kiedyś doprowadzić do rewanżu. Marzę o tym każdego dnia.

Cała rozmowa do przeczytania na Eurosport.onet.pl >>