- Arturowi Szpilce nie ma kto dać klapsa w tyłek, strzelić go w mordę i doprowadzić do porządku. To naprawdę fajny dzieciak, ale pozwolono mu na robienie z siebie małpy i mamy tego efekt. Z chłopaka, który mógł być bardzo wielkim zawodnikiem, staje się przeciętnym "bokserzyną" - mówi w rozmowie z Interią Zbigniew Raubo, były trener reprezentacji Polski seniorów, który przed laty doprowadził "Szpilę" do największego sukcesu w karierze amatorskiej, w postaci wicemistrzostwa Europy kadetów w 2005 roku.

Artur Gac, Interia: Oglądał pan walkę Szpilki z Kownackim?
Zbigniew Raubo, trener Szpilki w reprezentacji Polski: Proszę pana, pierwszy raz odważyłem się czekać do późna w nocy.

Żałował pan zarwania nocy?
Na pewno nie żałuję.

Podobnie, jak pierwszy trener "Szpili" Władysław Ćwierz, miał pan problem z odnalezieniem Artura w ringu?
Gdy już kiedyś powiedziałem, że 17-letni Artur Szpilka zrobiłby krzywdę obecnemu, to mało mnie wszyscy nie powiesili. "Co ten Raubo bredzi", "facet jest zazdrosny" - takie opinie słyszałem pod swoim adresem. Później, gdy jeszcze powiedziałem, że lepszym bokserem od Szpilki jest Tomek Adamek, to Artur strasznie się na mnie obraził. Akurat te słowa padły przed walką, którą on wygrał z Adamkiem. Miał do mnie ogromne pretensje, że wypowiadam się w takim tonie. A ja, jako jeden z nielicznych, krytykuję wielu naszych zawodników. Tyle że nie jest to wyśmiewanie się, tylko realna ocena pełnych umiejętności oraz bieżącej sytuacji. Wielu się to nie podoba, ale ja inaczej nie potrafię.

Co miał 17-letni Szpilka, czego obecnie nie ma 28-letni Artur?
Młody Artur bardzo chciał zaistnieć. Miał wielkie ambicje i potężne aspiracje. Był to superfajny dzieciak. Ja naprawdę lubię go do dzisiaj, mimo jego różnych zachowań, za które kiedyś i tak dostanie ode mnie po mordzie.

Dlaczego chce pan podnieść na niego rękę?
Bo należy mu się parę "zdrowych" klapsów. Nie od kumpla z podwórka, tylko w dobrej wierze od trenera, który chciałby go sprowadzić na ziemię. Przede wszystkim przypomnijmy sobie, na czym opierał się skuteczny boks Szpilki. Fajnie "siedzący" na lewej nodze mańkut, jego prawa ręka bez przerwy coś robiła. Chodząc cały czas boksował z kontry, skutecznie wciągając rywali. Widział lukę, trafiał i kończył. A dzisiaj popełnia dokładnie te same błędy, które robili jego przeciwnicy, z którymi wygrywał. Szkoda, że nie ma nagranej walki z finału mistrzostw Polski juniorów w Radomiu, którą "Szpila" toczył z Jarkiem Hutkowskim. Ten pojedynek sędzia przerwał w drugiej rundzie na skutek 15-punktowej przewagi Artura.

Co ta walka dzisiaj by pokazała?
W niej Artur boksował naprawdę bardzo poprawnie. Nie leciał, jak głupi, nie pajacował. Prostymi ciosami oszukał naprawdę dobrego Jarka. Hutkowski chciał zrobić wiele, ale Artur "siadł" na lewą nogę i prawą ręką cały czas mu przeszkadzał. Zbliżał się, kontrował, były zakroki, skuteczne haki. Dzisiaj nie ma pięciu procent Artura Szpilki sprzed 10 lat.

Chce pan powiedzieć, że w ostatnich latach "Szpila" zmarnował cały swój potencjał?
Oczywiście! On zapomniał boksować. No bo jak można, w wadze ciężkiej, wystawiać głowę, ręce trzymać na jajach i jeszcze być wychylonym w stronę przeciwnika. Co on sobie myślał? Że Adaś tego nie widział? Widział to Deontay Wilder i widział to Kownacki. Gdyby Adam był bokserem naprawdę wysokiej klasy, tobym nic nie mówił. Tyle że na dzisiaj to rzetelny rzemieślnik, który lubi boksować, ale do tej pory robił to chyba dla zabawy, hecy i spełnienia marzenia. Trzeba oddać, że ma szybkie ręce, ale kombinacje będzie składał tylko wtedy, gdy przeciwnik mu na to pozwoli. W innym przypadku nie mają racji bytu.

Cała rozmowa ze Zbigniewem Raubo na Interia.pl >>