Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

– Pracuję tak, aby być w stanie znokautować Adamka nawet w ostatnich sekundach dziesiątej rundy. O ile tylko zdołam się wstrzelić z ciosem. Może Tomasz robi sobie nadzieję, że przeczeka pierwsze rundy, ale to raczej nie zadziała. Nie zamierzam żałować ciosów w żadnym fragmencie walki – mówi „Przeglądowi Sportowemu” Joey Abell (34-9, 32 KO), który 21 kwietnia na gali w Częstochowie zmierzy się z byłym mistrzem świata dwóch kategorii wagowych Tomaszem Adamkiem (52-5, 30 KO).

Patrzę na pana aktualne zdjęcie z sali treningowej. Trzyma pan w ręku młot kowalski i wygląda na to, że przygotowania potraktował pan poważnie.
Joey Abell: Jak najbardziej. Nie próżnowałem już wtedy, gdy propozycji z Polski jeszcze nie było. A teraz pracuję jeszcze ciężej, bo spodziewam się poważnego wyzwania. Czeka nas dziesięć rund twardej walki, Adamek z pewnością nie będzie jej unikał. A ja nie zamierzam przecież tylko przyjmować ciosów.

Będzie trudniej niż we wrześniu ubiegłego roku w Radomiu, gdzie w trzeciej rundzie znokautował pan Krzysztofa Zimnocha?
Myślę, że tak. Nie chodzi jednak o to, że Zimnoch był słaby. Po prostu dobrze go trafiłem. Gdy jestem w formie, jednym uderzeniem mogę przesądzić o wyniku walki. W starciu z Adamkiem ciosów z obu stron będzie więcej, ale nie zmienia to faktu, że jedno celne uderzenie może dać mi zwycięstwo. Pytanie, czy Adamek będzie w stanie przyjąć mocny strzał i walczyć dalej. Jeśli nie, wówczas walka okaże się dla mnie łatwa. Spodziewam się najlepszego pojedynku w mojej karierze. Jednak nie oczekuję, że Tomasz będzie słaby. Chcę, żeby to była wojna, z myślą o niej trenuję kilka godzin dziennie. Jeśli to będzie łatwa walka – super. Jeśli nie – będę gotowy.

Uważamy, że najgroźniejszy dla Polaka będzie pan w pierwszych rundach. Od piątej lub szóstej Adamek może zacząć górować dzięki szybkości i lepszej kondycji.
Nie zgodzę się z tym, bo trenuję ostro, aby móc przewalczyć na wysokich obrotach nawet i piętnaście rund. Owszem, masa ciała i mięśnie mogą mnie spowalniać, ale mogę przyznać, że nieco zmieniłem sposób przygotowań pod tym kątem. Pracuję tak, aby być w stanie znokautować Adamka nawet w ostatnich sekundach dziesiątej rundy. O ile tylko zdołam się wstrzelić z ciosem. Może rywal robi sobie nadzieję, że przeczeka pierwsze rundy, ale to raczej nie zadziała. Nie zamierzam żałować ciosów w żadnym fragmencie walki.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>