Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Przemysław Saleta

- Myślę, że Andrzej jest o wiele lepiej przygotowany niż do starcia z Tomkiem Adamkiem, ale też nie spodziewam się Gołoty, jakiego oglądaliśmy w walkach z Riddickiem Bowem - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Przemysław Saleta (43-8, 21 KO), który w sobotę zmierzy się z Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO).

Tym razem niechętnie zgodził się pan na wywiad.
Przemysław Saleta:
Jestem po 4,5-godzinnej podróży z Warszawy do Sopotu i chciałem odsapnąć. Nie chodzi o to, że już teraz szukam wielkiej koncentracji.

Andrzej Gołota dzisiaj już rozmawiać nie chciał.
Przemysław Saleta:
Cóż, każdy jest inny. Ja też przed walką trochę się zamykam w sobie, ale bez przesady.

Kto prowadził samochód? Pan czy trener Robert Złotkowski?
Przemysław Saleta:
Ja. Nie ma co przesadzać. Jutro jest dzień, w sobotę też. Zdążę wypocząć.

Typuj wynik walki Saleta - Gołota za darmo >>

Motocyklem nie chciał pan przyjechać?
Przemysław Saleta:
(śmiech) Motocykl męczy zdecydowanie bardziej, pomijając już warunki pogodowe. Jednoślad wymaga znacznie większej koncentracji. Zresztą nie sądzę, żeby organizator zgodził się na mój przyjazd motocyklem. W kontrakcie jest zapis, że nie mogę uprawiać sportów wysokiego ryzyka. Dotyczy to także sportów zimowych. Na nartach czy na desce jeszcze w tym roku nie jeździłem.

Nie martwią pana doniesienia tych, którzy oglądali sparingi Andrzeja Gołoty i twierdzą, że jest dużo lepiej niż można było oczekiwać?
Przemysław Saleta
: To dobrze, że jest dużo lepiej, ale też takie doniesienia raczej mnie bawią niż martwią. Ale cieszę się. Myślę, że Andrzej jest o wiele lepiej przygotowany niż do starcia z Tomkiem Adamkiem, ale też nie spodziewam się Gołoty, jakiego oglądaliśmy w walkach z Riddickiem Bowe'em.

Skoro nie przywiązuje pan wagi do szczegółów, to podczas ceremonii ważenia „straszenia" z pańskiej strony nie powinniśmy się spodziewać?
Przemysław Saleta:
Nie widzę takiej potrzeby. Dla mnie to ostatnia walka w karierze. Nie traktuję jej jako coś osobistego i naprawdę zależy mi na tym, aby wszystko odbyło się w sportowej atmosferze i było dobrym sportowym widowiskiem.

Więcej przeczytasz w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym"

Add a comment

Gołota SaletaJutro w Gdańsku będzie się druga gala z cyklu Polsat Boxing Night. Potem zapewne możemy liczyć na kolejne. Zmieni się formuła?
Mateusz Borek:
Trwa dyskusja, czy powinniśmy zachować konwencję walk pomiędzy polskimi pięściarzami, czy do rywalizacji dołączyć obcokrajowców. W Polsacie formuła polsko-polska nam się podoba. Naszą misją powinno być zbudowanie prestiżu na wzór Wielkiej Brytanii, na przykład poprzez wprowadzenie tytułów mistrza Polski w określonych kategoriach wagowych. Ile możemy mieć w roku walk o mistrzostwo świata z udziałem Polaka albo chociaż walk eliminacyjnych? Pięć? Maksimum. Trzy walki? Pewnie, daj Boże. Gdyby taka impreza regularnie zestawiała najlepszych w danej kategorii, to skupiałaby uwagę kibiców, a pas mistrza Polski byłby ciekawym pomysłem. Życzyłbym sobie, aby do uczestnictwa w takim projekcie udało się przekonać również takich pięściarzy jak Albert Sosnowski, Mariusz Wach, Przemysław Majewski, Grzegorz Proksa, czy Andrzej Fonfara.

Promotorów nie odstraszałoby ryzyko porażek ich zawodników?
Mateusz Borek:
Należy się zastanowić, czy budując kariery polskich pięściarzy powinno się za wszelką cenę prowadzić ich bezpiecznie i windować w rankingach, czy nawet kosztem utraty kilku lokat w rankingu organizować ciekawe walki. Można zmienić mentalność chłopaków. Nie powinni myśleć, że jedna czy dwie porażki to koniec kariery. Dziwię się, że w Polsce aż tak dużą wagę przywiązuje się do rankingów. Może promotorom bokserów będących w „15" danej federacji łatwiej jest przekonywać telewizje lub miasta, żeby zapłaciły pieniądze na współorganizację gali? Innego wytłumaczenia nie widzę.

Paweł Głażewski kontra Dariusz Sęk. To hit kolejnej gali?
Mateusz Borek:
Chciałbym. Bardzo możliwe, że ich walki w Gdańsku będą swoistymi eliminatorami do pojedynku na następnej gali Polsatu. Jeśli Andrzej Gmitruk zakończy projekt „Gołota – Saleta", to prawdopodobnie stanie w narożniku Sęka. Głażewskiego od niedawna trenuje Piotr Wilczewski, jako pięściarz podopieczny Gmitruka. To byłby ciekawy pojedynek trenerów – doświadczonego i młodego, którego zresztą ten starszy komplementuje.

Po walce z Przemysławem Saletą, nawet w przypadku efektownej wygranej, Andrzej Gołota powinien definitywnie zakończyć karierę?
Mateusz Borek:
Chcę, aby Gołota pozostał ikoną polskiego sportu i nie wyobrażam sobie, aby kontynuował karierę. Jego nie będzie przecież interesowało obijanie starszych ludzi, a jeśli wygra z Saletą i zdecyduje się walczyć dalej, to pewnie będzie myślał o rewanżu z Tomaszem Adamkiem lub walce o coś poważnego w tym sporcie. Szanując jego życie, karierę i jego samego, bo to uroczy człowiek, moim zdaniem nie skończyłoby się to dla niego dobrze. Dlatego trochę niepokoją mnie sądy poważnego trenera Andrzeja Gmitruka, który opowiada o pracy nóg 20-latka, błyskawicznym refleksie i wspaniałym lewym prostym. Jeśli jednak niektóre rzeczy uwypukla, to coraz więcej ludzi zaczyna w to wierzyć.

Add a comment

Czytaj więcej...

GołotaMariusz Czerkawski: Miałem przyjemność spotkać się z Andrzejem przed samą Galą - wyglądał dosyć potężnie i fit jak to mówią w Ameryce. Będzie bardzo ciekawie. Ostatnio rozmawiałem też z Przemkiem przy okazji jakiegoś programu. On też bardzo szykuje się do tej walki. Tutaj chyba nie chodzi do końca o pieniądze. Bardziej o honor, pokazanie kto wiedzie prym w wadze ciężkiej. Dla Przemka jest to wielkie wyzwanie. Andrzejowi mogę się odrobinę dziwić – chociaż jest w tym samym wieku co Przemek to wydawało się, że do boksu już nie wróci. Na pewno będzie bardzo ciekawie.

- Kto jest faworytem?
Według mnie faworytem powinien być Andrzej Gołota. Ze względu na doświadczenie i walki, które odbył pod wielka presją. Jednak Przemek może zrobić tutaj niespodziankę.

Tomasz Majewski: Z boksem niewiele mam wspólnego. Może 15, 10 lat temu to byłoby elektryzujące starcie, ale jeśli chłopaki chcą w ten pogodny sposób skończyć karierę to ja im życzę powodzenia i niech sobie wielkiej krzywdy nie zrobią.

Szymon Kołecki: Od wielu lat znam Przemka Saletę, ale nigdy nie miałem okazji poznać Andrzeja Gołoty. Trudno powiedzieć co z tego wyniknie w dzisiejszych realiach. Jeśli ta walka odbyłaby się 8 lat temu to w ciemno stawiałbym na Gołotę. Dzisiaj trudno mi powiedzieć.

- Ale ma sens ta walka, jeżeli panowie chcą się spotkać na ringu to coś się chyba wydarzy?
Uważam, że każde wydarzenie, które budzi zainteresowanie i które ludzie chcą obejrzeć ma sens. Bez względu na to w jakiej dyscyplinie i formule jest to organizowane. Jeśli ktoś to chce oglądać to znaczy, że to musi mieć sens.

Damian Janikowski: Szczerze mówiąc nie wiem. Dla mnie są to dwaj old boye, którzy trenowali i byli kiedyś w swoich dyscyplinach sportu najlepszymi zawodnikami – może nawet na świecie. Zobaczymy jakie będzie rozstrzygnięcie. Będzie się to miło i śmiesznie oglądało.

- Kto jest faworytem tego pojedynku według Pana?
Oj nie wiem… Myślę, że obustronnie remis albo jakiś knockdown lub K.O.

Monika Pyrek: Sercem i przyjaźnią jestem za Andrzejem.

- To jest pani faworyt?
Myślę, że tak. Znamy się, bo spędziliśmy parę miesięcy razem dzięki przygodzie w „Tańcu z Gwiazdami” także razem sobie kibicujemy. Ja kończę karierę, a on ją podtrzymuje i będę za niego trzymać kciuki.

- A jak ta walka może wyglądać? Przemysław Saleta trenuje do tego pojedynku od dwóch miesięcy. Tez się stara dobrze przygotować.
Myślę, że on ma przede wszystkim przewagę. Pewnie jest troszkę sprawniejszy, ale widziałam dzisiaj Andrzeja i jego forma rośnie. Jak my to mówimy jest taki wychudzony czyli widać, że pracuje.

Add a comment

Czytaj więcej...

GołotaJuż w sobotę na gali "Polsat Boxing Night" w Gdańsku Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) zmierzy się z Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO).

Optymizm w obozie "Andrew" rośnie z każdą godziną. Przygotowujący Gołotę do sobotniego startu Andrzej Gmitruk, który ostatnio przekonywał, że jego 45-letni podopieczny nie byłby bez szans w rewanżowym starciu z Tomaszem Adamkiem, w dzisiejszym "Fakcie" zapewnia, że w zasięgu Gołoty jest prawie każdy ciężki na świecie.

- Andrzej z dnia na dzień spisuje się coraz lepiej i może jeszcze namieszać w wadze ciężkiej - mówi Gmitruk. - Poza Kliczkami, ze względu na gabaryty, pozostała grupa jest do pokonania, nawet dla ludzi powyżej 45 roku. Gołota ma jeszcze szanse powalczyć z bokserami ze światowej czołówki (...) Andrzej czuje się coraz lepiej i jest na dobrej drodze do wielkich walk.


http://www.youtube.com/watch?v=aEkPvT80LeI

Więcej do przeczytania na sport.fakt.pl >>

Add a comment

Gołota- Nie jest prawdą to, że ponoć nie lubię już boksu. Boks przecież tak naprawdę uratował mi życie. Gdybym nie wyjechał w porę do Ameryki, mogło być różnie - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) , przed swoją, zbliżającą się walką z Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO).

Typuj wynik walki Gołota - Saleta za darmo >>

- Nigdy nie przypuszczałem, że w wieku 45 lat będę jeszcze boksował. To czyste wariactwo. Gdy George Foreman nokautował Michaela Moorera i odbierał mu mistrzowskie pasy, był w moim wieku. Oglądałem ten pojedynek i pomyślałem, że w moim przypadku nie jest to możliwe. Widać też jestem wariatem - tak sobotnią walkę komentuje w swoim stylu Gołota.

Pięściarze zmierzą się w Gdańsku a pojedynek zaplanowano na dziesięć rund. Dla obu bokserów może to być już ostatnia walka i pożegnanie z kibicami, choć Gołota nie jest pewny takiego scenariusza. "Andrew" przyznaje, że jego dobra forma pozwala mu myśleć o kolejnych pojedynkach.

- Wciąż myślę o rewanżu z Tomaszem Adamkiem, szczególnie teraz, gdy wreszcie skutecznie wyremontowałem rękę z którą miałem problemy od kilkunastu lat - przyznaje Gołota. - Sobotnia walka z Saletą będzie dobrym testem, by poznać odpowiedź na pytanie, czy zmiany są wystarczające by jeszcze poważnie myśleć o boksie - dodaje pięściarz.

Add a comment

Gołota vs SaletaJuż w sobotę dojdzie do szumnie zapowiadanego pojedynku wagi ciężkiej pomiędzy Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO) i Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO). Drugi z bokserów ma już gotowy plan na tę walkę. - Będę zadawał jak najwięcej ciosów, doprowadzę do wojny w ringu i rozstrzygnę ją na swoją korzyść - oznajmił Saleta w rozmowie z Januszem Pinderą z "Rzeczpospolitej".

Wielu sympatyków boksu zachodzi w głowę, jaki jest powód, dla którego dwaj bokserzy, którzy są już po drugiej stronie rzeki, skrzyżują rękawice w ringu. - Niczego nie chcę udowadniać, to nie w moim stylu. Chcę tylko pokazać, że mając 45 lat, można dobrze przygotować się do takiej walki. I co ważniejsze - uświadomić tym wszystkim, którzy niewiele wiedzą o przeszczepach, że bez jednej nerki można bić się w ringu nawet z Gołotą - stwierdził Saleta.

- Pieniądze są tu najmniej ważne. Nigdy nie przywiązywałem do nich szczególnej wagi, choć nie ukrywam, lubiłem je wydawać - dodał były mistrz Europy, który zapewnia, że pojedynek z Gołotą to dla niego pożegnanie z ringiem.

- To moja ostatnia walka, nieodwołalnie. Boksem jestem trochę znudzony, nie potrafiłbym już, tak jak kiedyś, oddać się mu w pełni. Jest tyle fajnych rzeczy poza ringiem, których chciałbym dotknąć, że nie muszę się obawiać porażki - zakończył Saleta.

Add a comment

Gołota Saleta

Gala "Polsat Boxing Night: Gołota - Saleta" będzie jednym w największych wydarzeń telewizyjnych w tym roku w Polsce. W pojedynku wieczoru zobaczymy dwie legendy wagi ciężkiej Andrzeja Gołotę (41-7-1, 33 KO) i Przemysława Saletę (43-8, 21 KO). Galę będzie można zobaczyć wyłącznie w PPV Cyfrowego Polsatu i w telewizji internetowej ipla już od godziny 18.00.

Gala "Polsat Boxing Night: Gołota - Saleta" pokazywana będzie w jakości SD i HD. Obraz z Ergo Arenie zarejestruje 16 kamer, dzięki którym widzowie PPV w Cyfrowym Polsacie i ipla, będą mogli dotrzeć do szatni zawodników, obserwując poza samą walką również ostatnie chwile przed starciem.

Pojedynki skomentuje Andrzej Kostyra z Polsatu Sport, a gośćmi Jerzego Mielewskiego w studio będą ekspert bokserski - Janusz Pindera, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w boksie i kick-boxingu Iwona Guzowska oraz aktualny Mistrz Europy w kategorii junior ciężkiej  Mateusz Masternak.

Rozmowy z zawodnikami przeprowadzi Mateusz Borek, a z gośćmi Polsat Boxing Night rozmawiać będzie Karolina Szostak. Galę poprowadzą Waldemar Kasta i Paweł Wójcik, a producentem wykonawczym jest Federacja KSW.

Plan transmisji:
22.02 godzina 15.00 "Ceremonia ważenia zawodników przed Polsat Boxing Night", live Polsat Sport i Polsat Sport News
23.02 godzina 18.00 studio Polsat Boxing Night, na żywo w PPV Cyfrowego Polsatu i ipla
23.02 godzina 18:30 Gala Polsat Boxing Night, na żywo w PPV Cyfrowego Polsatu i ipla

Add a comment

Andrzej GołotaAndrzej Gołota jest według "Przeglądu Sportowego" najlepszym w historii polskim bokserem zawodowcem w kategorii ciężkiej. Pamiętne pojedynki z legendami zadecydowały o wyborze na najlepszego zawodowca w historii polskiej wagi ciężkiej. W rankingu braliśmy pod uwagę cztery kryteria i okazało się, że pomimo braku najważniejszych trofeów liderem jest brązowy medalista olimpijski z Seulu.

Gdybyśmy uwzględniali również osiągnięcia z innych kategorii, dzięki zdobytym tytułom mistrza świata w limitach 175 i 200 funtów (półciężka i junior ciężka) Gołotę pewnie prześcignąłby Tomasz Adamek, „ciężki" od 2009 roku.

W 1992 roku Gołota został naszym pierwszym zawodowcem (nie licząc walczących kilkadziesiąt lat wcześniej w USA bokserów o polskich korzeniach) we wzbudzającej największe emocje kategorii. Trzy lata później dołączył do niego Przemysław Saleta, od 1991 roku pięściarz wagi junior ciężkiej. Mimo że minęło ponad 20 lat, „ciężkich" z prawdziwego zdarzenia nie mieliśmy wielu i gdyby naszym zadaniem było stworzenie rankingu TOP 15, mielibyśmy duży problem. Na 10. miejscu umieściliśmy zatem Artura Binkowskiego. Choć reprezentował Kanadę, utożsamiał się z naszym krajem, występując pod pseudonimem „The Polish Warrior".

Lepiej było z osiągnięciami naszych bokserów. Mistrzostwa świata nie zdobył żaden, lecz walczyło o nie czterech Polaków: Gołota (czterokrotnie), Albert Sosnowski, Adamek i Mariusz Wach. Po tytuł mistrza Europy sięgnęli Saleta i Sosnowski. Samo dojście do walki o światowy tytuł w kryterium „osiągnięcia" ocenialiśmy tak samo jak zdobycie pasa federacji EBU – na 6 punktów z 10 możliwych. Gołocie przyznaliśmy o jedno „oczko" więcej z uwagi na pojedynki z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem z 2004 roku. Zdaniem wielu 36-letni wówczas Polak zasłużył, aby po obu potyczkach założyć pas mistrza świata, odpowiednio IBF i WBA. Gołota zwyciężył też w kategoriach „umiejętności i potencjał" oraz „stopień trudności rywali", otrzymując w nich po 9 punktów. Tę pierwszą wygrał z uwagi na świetne wyszkolenie techniczne i znakomite predyspozycje fizyczne. Drugą – za konfrontacje z takimi legendami jak Riddick Bowe, Lennox Lewis i Mike Tyson. Nie ulega wątpliwości, że potencjału nie wykorzystał, stąd tylko 5 punktów w tej kategorii. Wygrał ją Adamek (8 punktów), który choć w najcięższej kategorii nie imponuje warunkami fizycznymi, to potrafi dopasować się do walki z potężniejszymi rywalami.

Zobacz ranking Top-10 polskich ciężkich wg "Przeglądu Sportowego" >>

Add a comment

Czytaj więcej...

Gołota SaletaMają po 45 lat, gdyby nie tatuaże, od tyłu byliby nie do rozpoznania - tak samo wielcy i ciężcy, żeby nie powiedzieć: ociężali. Są jak awers i rewers, tylko nie wiadomo, kto orzeł, kto reszka.

Byłem przy ringu na samym początku ich trudnej przygody z dorosłym boksem. Rwałem włosy z głowy, wyrzekając i złorzecząc na głos. W 1995 roku Przemysław Saleta (43-8, 21 KO) leżał na deskach po pierwszej poważnej akcji Żeljko Mavrovicia. Rok później Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) najpierw został zdyskwalifikowany w pojedynku z Riddickiem Bowe'em, następnie dostał cios telefonem w czerep od jakiegoś czarnego brata, który niewypowiedzianym cudem znalazł się w ringu tuż obok niego.

Niepowodzenia im nie przeszkodziły. Zrobili kariery i stali się bohaterami. A teraz chcą powiedzieć w Polsacie: żegnamy się, to koniec. Polsat robi do nas oko, Saleta i Gołota robią do nas oko, bierzemy więc walkę taką, jaka jest, pół żartem, pół serio.

Niby tacy sami...

Andrzej Gołota: Wzrost słuszny - 193 cm. Duuuuża waga. W ostatniej walce - z Adamkiem w 2009 roku - 116,3 kg. Teraz może być mniej. Wtedy tuż przed ważeniem zjadł pięciokilowe spaghetti - zdradził.

Przemysław Saleta: 192 cm. Waga w ostatniej walce - dawno to było, bo w 2006 roku - 106 kg, ale teraz może być znacznie więcej.

...a jednak coś ich różni

Gołota: Grzywka a la lata 80., na skórze kilka pooperacyjnych blizn na nogach i ramionach. W miarę prosty nos, niebokserski. Jedynak wychowany przez wujostwo i ciemne Śródmieście. Bójki, groźby karalne, wyrok, szemrane znajomości, emigracja.

Saleta: Jeżyk na głowie, nos po operacji. Tatuaże: smoków, stworów jakichś skrzydlatych, znaków chińskich, puzzli, diabli wiedzą czego. Jedynak, student AWF ułożony gładko przez lektury i wykłady. Przekroczenia? Tylko prędkości. Kary? Tylko mandaty.

Pięściarze rodzinnie

Gołota: Żona od zawsze Mariola. Plus córka Ola i syn Andrzej junior. - Zrobiłem błąd w życiu: nie wierzyłem w możliwości mojej żony wcześniej. Potrafiła przebrnąć przez law school, czyli prawo, a to daje podstawy, by mówić, że coś w życiu osiągnęła. Być adwokatem w USA to jest big deal. Ona już 13 lat temu zdobyła te uprawnienia, ale ja wtedy w nią nie wierzyłem. To był błąd. Żałuję, że jej nie doceniłem, tego skarbu, kapitału, który był już gotowy do działania - mówił w wywiadzie dla Sport.pl Extra.

Saleta: Dwie żony, obie byłe, plus inne dziewczyny, które też podziwialiśmy. Dwie córki, Nadia i Nicole. Wytatuował na ramieniu ich portrety. - Dlaczego nie swoich dziewczyn? - zapytała kiedyś reporterka MTV. - Bo córki są na całe życie.

Ich najlepszy cios

Gołota: Poniżej pasa, znana sprawa.
Saleta: Brak.

Walka do zapamiętania na zawsze

Gołota: Dwa starcia z Riddickiem Bowe'em. Fajerwerki, ciary po plecach, oczy w słup, włosy dęba. Historia boksu.
Saleta: W ringu? Wciąż przed nim. W życiu - walka o zdrowie córki, oddał jej swoją nerkę.

Add a comment

Czytaj więcej...

SaletaDo walki Przemysława Salety (43-8, 21 KO) z Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO) pozostało już tylko kilka dni. Pojedynek ten określany jest jako starcie dwóch byłych, wielkich mistrzów, ale Saleta przekonuje, że w trakcie kariery walczył już z lepszymi przeciwnikami, niż Andrew.

O walce Salety z Gołotą mówiło się wielokrotnie jeszcze w czasach, gdy obaj byli topowymi polskimi pięściarzami, jednak z różnych powodów kibicom nie było dane zobaczyć tego starcia. Dojdzie do niego dopiero po latach.

Pomimo, iż pojedynek zaplanowany na 23 lutego jest dla obu zawodników niezwykle prestiżowy, Przemysław Saleta zaprzecza, jakoby była to dla niego walka życia. Przekonuje, że krzyżował rękawice z lepszymi niż Gołota.

- Walczyłem z Olivierem McCallem, który był mistrzem świata wagi ciężkiej. Chorwat Żelijko Mavrocić, który pokonał mnie w mojej pierwszej walce o mistrzostwo Europy, stoczył z Lennoxem Lewisem bardzo wyrównaną walkę o pas WBC. Kilka razy wstrząsnął Lennoxem. Obu uważam za lepszych pięściarzy od Andrzeja - powiedział Saleta dziennikowi "Polska The Times".

Olivier McCall w 1994 roku wywalczył mistrzostwo świata WBC po zwycięstwie nad Lennoxem Lewisem. Pas stracił dwanaście miesięcy później, po zaledwie jednej skutecznej jego obronie. Saleta walczył z nim dziesięć lat później. W sierpniu 2005 roku przegrał w czwartej rundzie przez techniczny nokaut.

Z kolei Żelijko Mavrović wywalczył tytuł mistrza Europy (EBU) w 1995 roku i siedmiokrotnie skutecznie go obronił. W 1998 roku stanął do walki o mistrzostwo świata z Lennoxem Lewisem, któremu uległ na punkty po dwunastorundowym pojedynku. Przewaga Lewisa była bezdyskusyjna, ale swoją postawą Mavrović zapewnił sobie olbrzymi szacunek w środowisku bokserskim. Menadżer Lewisa Frank Maloney stwierdził nawet, że Chorwat musi mieć podbródek zrobiony ze stali.

Saleta walczył z Mavroviciem w grudniu 1995 roku, próbując odebrać mu mistrzowski pas, ale skończyło się na chęciach. Polak został znokautowany pod koniec pierwszej rundy.

Najbliższe starcie, z Andrzejem Gołotą, nie będzie też dla Salety najbardziej intratnym pojedynkiem. Jak zdradził Przemek w rozmowie z "Polską the Times", najwięcej zarobił za walkę z Turkiem Sinanem Samilem Samem, gdy bronił tytułu mistrza Europy. Gazeta szacuje, że Saleta otrzymał wtedy wypłatę w granicach 200-300 tys. euro.

Add a comment

GołotaAndrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) nie przepada za Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO), z którym już 23 lutego zmierzy się w głównej walce wieczoru na gali "Polsat Boxing Night". "Andrew" doskonale pamięta oskarżenia Salety o symulowanie kontuzji, kiedy przed ośmioma latami ich pojedynek odwołano w ostatniej chwili. W sobotę w Ergo Arenie Gołota ma zamiar Salecie przypomnieć o tych słowach.

Obaj pięściarze nigdy dobrze się nie poznali. Jeśli w ogóle, to komunikowali się ze sobą za pośrednictwem mediów. Chemii jednak nigdy między nimi nie było. - Andrzej ma taki charakter, że albo kogoś lubi, albo nie. Saleta ma pecha, bo powiedział kiedyś kilka słów za dużo i teraz Andrzej będzie chciał, by za nie zapłacił w ringu - mówi na łamach "Rzeczpospolitej" znajomy pięściarzy.

Po raz pierwszy do walki Gołoty z Saletą miało dojść w 2000 roku, ale wówczas Andrzej dostał ofertę zmierzenia się z Mikem Tysonem. Kolejna próba zorganizowania walki miała miejsce pięć lat później i została w ostatniej chwili odwołana z powodu kontuzji Gołoty. To właśnie wtedy Saleta zarzucił mu symulowanie kontuzji. - Doznałem kontuzji łuku brwiowego na treningu, a Saleta uznał, że symuluję. Przypomnę mu o tym już niedługo - zapowiadał niedawno Gołota w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Z kolei Saleta uważa, że po tylu latach on i Gołota nie mają powodów, aby darzyć się niechęcią. - Dziś nie sądzę, by rzeczywiście czuł do mnie jakąś wielką niechęć. Nie znamy się, no i mamy ze sobą walczyć, a to nie sprzyja kumplowaniu się - mówi w wywiadzie dla "Polska Times".

Add a comment

Andrzej GołotaJeśli w sobotę Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) powtórzy w ringu to, co zaprezentował na ostatnim sparingu z Mateuszem Masternakiem, porażka z Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO) w Gdańsku nie powinna mu grozić. Po miesiącu treningów na sali warszawskiej Legii w Forcie Bema, w lutym Andrzej Gołota ze swoim imiennikiem, trenerem Gmitrukiem, przeniósł się na drugą stronę Wisły. Wykuwanie formy kończy w Action Club na Pradze.

Niedawno sparował tam z Pawłem Wierzbickim, który w grudniu 2012 roku, podobnie jak Gołota w 1985 roku, sięgnął po wicemistrzostwo świata juniorów. W ubiegłym tygodniu jego głównym pomocnikiem po tygodniu przerwy ponownie został Mateusz Masternak. To właśnie z 25-letnim mistrzem Europy w wadze cruiser stoczył w sobotę ostatni, 5-rundowy sparing.

Po dokładnym rozciąganiu, biegowej rozgrzewce oraz walce z cieniem on i Masternak założyli duże, 18-uncjowe rękawice, kaski, a dla ochrony przed kontuzją Gmitruk posmarował im twarze wazeliną. Ochraniacz na szczękę Gołota włożył do ust już kilkanaście minut wcześniej i nie wyjął go do końca zajęć, zakończonych na ruchomej bieżni. – Chodzi o to, żeby przyzwyczajać się do wysiłku w tym ochraniaczu – tłumaczy 45-letni bokser. Gołota ma to do siebie, że wolno się rozkręca, ale jak na swój wiek już w 1. rundzie sparingu wyglądał nieźle. Mogły się podobać jego uniki i szybkie próby kontrataku. – Szukaj kontaktu przez lewą rękę – instruował Gmitruk, podobnie jak 29 stycznia, na pierwszym sparingu z „Masterem". Po minucie przerwy Gołota był już rozochocony. Na tyle, że jego lewy sierpowy wylądował na znajdującej się tuż za linami ścianie.

Więcej przeczytasz w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym"

Add a comment

Andrzej GołotaW sobotę czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) odbył ostatni sparing z aktualnym mistrzem Europy kategorii cruiser Mateuszem Masternakiem (29-0, 21KO). 45-letni Gołota zakończył w ten sposób trwający od ostatnich dni grudnia okres przygotowawczy do sobotniego pojedynku z Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO).

- Trzy tygodnie temu Andrzej prezentował się gorzej, był zdecydowanie lepszy niż trzy tygodnie temu. Był szybszy, boksował dynamicznie i bił seriami - mówi Masternak w rozmowie z "Super Expressem".

Dla Gołoty będzie to pierwszy zawodowy występ od czasu stoczonej w październiku 2009 roku walki z Tomaszem Adamkiem. "Andrew" nie ukrywa, że w razie wygranej chętnie stoczyłby rewanż z "Góralem".

Add a comment

W piątek Przemysław Saleta (41-8, 23 KO) zakończył sesje sparingowe przed przyszłotygodniową walką z Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO). Były mistrz Europy w ciągu ostatnich kilku tygodni zrzucił 11 kilogramów. Pojedynek będzie główną atrakcją gali "Polsat Boxing Night" w Gdańsku.

Add a comment

Przemysław Saleta- Toczyła się rywalizacja pomiędzy boksem a kick-boxingiem. Sporo zawodników odnoszących później sukcesy w pięściarstwie zawodowym wywodziło się z kick-boxingu, m.in. Paweł Kołodziej, Albert Sosnowski i ja. Później wszystkich pogodził boks - mówi Przemysław Saleta (43-8, 21 kO) w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Były mistrz Europy wagi ciężkiej już za tydzień skrzyżuje rękawice z Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO).

W latach 90. odczuwał pan niechęć środowiska bokserskiego?
Przemysław Saleta:
Tak. Toczyła się wówczas rywalizacja pomiędzy boksem a kick-boxingiem. Sporo zawodników odnoszących później sukcesy w pięściarstwie zawodowym wywodziło się z kick-boxingu, m.in. Paweł Kołodziej, Albert Sosnowski i ja. Później wszystkich pogodził boks.

W 1999 roku po walce z Fredem Westgeestem, zwanym „Murarzem", oberwało się panu nie tylko za porażkę, ale i za „ufarbowane na żółto włosy i drwiące uśmiechy".
Przemysław Saleta:
Westgeesta w żadnym stopniu nie lekceważyłem. Pofarbowałem sobie włosy, ale mnie to nie zdekoncentrowało. Po prostu popełniłem błąd. Wygrywałem rundę za rundą, a później cofnąłem się w linii prostej i opuściłem ręce. Chłop miał dwa metry i potężne uderzenie. Trafił mnie. Ot, cała historia tej walki. Zapłaciłem za błąd, a nie za kolorowe włosy czy uśmieszki.

Dlaczego na konferencji prasowej z Andrzejem Gołotą w 2000 roku nie podaliście sobie ręki?
Przemysław Saleta:
Słabo to pamiętam, lecz chyba rzeczywiście, atmosfera we Wrocławiu była wówczas mało sportowa. Nasz konflikt był promowany w mediach i traktowaliśmy to osobiście. Prawda jest jednak taka, że ani Andrzej Gołota nigdy mnie nie skrzywdził, ani ja jego.

Po odwołanej walce w 2005 roku twierdził pan, że Gołota wcale nie odniósł kontuzji. Po latach zmienił pan stanowisko. Dlaczego?
Przemysław Saleta:
Powiedziałem to pod wpływem emocji. Byłem zły, że po raz drugi doszło do podobnej sytuacji. Wówczas o wszystkim dowiedziałem się od ludzi Dona Kinga, a w 2000 roku od dziennikarzy z Polski, będąc na Florydzie. Ale wiem, że takie rzeczy się zdarzają. W 2002 sam wycofałem się z walki z Luanem Krasniqim po tym jak Romek Bugaj rozciął mi łuk brwiowy podczas sparingu.

Kontrakt nie przewidywał odszkodowania?
Przemysław Saleta:
Dostałem zwrot kosztów treningowych, ale tylko ich część. Na wszelki wypadek się ubezpieczyłem, choć jak przyszło co do czego, ciężko było cokolwiek wyegzekwować. Firma ubezpieczeniowa żądała np. faktur od sparingpartnerów. 

Add a comment

Czytaj więcej...

Przemysław SaletaPrzemysław Saleta (43-8, 21 KO) na finiszu przygotowań do potyczki z Andrzejem Gołotą (41-7-1, 33 KO). Dzisiaj stoczy ostatni sparing. Po dwudziestodniowym obozie w Krynicy-Zdroju, na przełomie stycznia i lutego Przemysław Saleta wrócił do Warszawy. W stolicy ćwiczy głównie w KnockOut Gym na Wawrzyszewie, ale zdarza mu się także odwiedzić pobliską salę CRS Bielany.

Najgorsze ma już za sobą. Kryzys nastąpił pod koniec ubiegłego miesiąca, kiedy na obozie w górach odwiedził go Izuagbe Ugonoh. – Wiedziałem, że nadejdzie moment, w którym poczuję przemęczenie ciężkimi treningami. Najgorszym dniem był ten, w którym stoczyłem z Izu pierwszy sparing (28 stycznia – przyp. red.). On z pewnością nie jest najłatwiejszym sparingpartnerem – mówi niespełna 45-letni Saleta o 26-letnim Ugonohu, występującym w kategorii junior ciężkiej. – Pierwotnie do walki z Gołotą miało dojść 24 listopada, tak więc cykl treningowy przedłużył się o trzy miesiące. Przemek miał prawo być zmęczonym – tłumaczy Robert Złotkowski, szkoleniowiec i przyjaciel pięściarza.

– Pozostaje dobrze się nastroić, złapać świeżość i koncentrację przed pojedynkiem. Do Gdańska wybieramy się w czwartek. Do tego czasu będziemy szukali spokoju  w Warszawie – mówi Złotkowski. Fakt, że jego podopieczny ostatnią zawodową walkę w boksie stoczył siedem lat temu, specjalnie go nie martwi. – To jest dla Przemka jak jazda na rowerze. Tym bardziej że on nigdy nie rozstał się ze sportem. Zawsze był w ruchu. Nie miałem problemu, aby pobudzić go do boksowania. Nie byłbym trenerem, gdybym nie wierzył w swojego zawodnika. Zrobiliśmy wszystko, żeby wygrać tę walkę – zapowiada Złotkowski.

Więcej przeczytasz w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym"      

Add a comment

Andrzej Gmitruk- Andrzej Gołota ma jeszcze szanse powalczyć z bokserami ze światowej czołówki. Waga ciężka, poza braćmi Kliczkami, naprawdę nie jest dziś supermocna - mówi Andrzej Gmitruk, trener czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzeja Gołoty, w rozmowie z Robertem Małolepszym.
Wtorkowy otwarty trening Andrzeja Gołoty i Przemysława Salety dał Panu jakieś odpowiedzi, co do dyspozycji obu zawodników?

Andrzej Gmitruk: Obaj mają w sobie bardzo dużo energii, i tej fizycznej, i tej emocjonalnej. Widać, że ciężko pracowali i są dobrze przygotowani. Obu bardzo zależy. Mnie cieszy, że lewa ręka Andrzeja zaczyna dobrze funkcjonować.

Jakiego scenariusza walki się Pan spodziewa?
Na każdy będziemy przygotowani. Tyle mogę na dziś powiedzieć i sądzę, że trener Przemka Robert Złotkowski powie wam to samo. Na pewno Saleta będzie dążył do skrócenia dystansu, bo będzie chciał bazować na swym przygotowaniu fizycznym. Ale dla Andrzeja to żaden problem.

Czy Andrzej Gołota jest dziś w lepszej formie niż przed przegranym z kretesem pojedynkiem z Tomaszem Adamkiem? Nie wiem, jak Andrzej przygotowywał się do tamtej walki i niespecjalnie chcę do niej wracać. Ja w ogóle nie chciałem starcia Gołoty z Adamkiem, bo jestem zwolennikiem budowania relacji, a nie ich zrywania. Tomek z Andrzejem kiedyś się kumplowali. Dziś nie można tego powiedzieć.

A gdyby doszło do rewanżu z Adamkiem, o czym przebąkuje Andrzej Gołota?
Moim zdaniem do takiej walki raczej nie dojdzie, choćby z tego powodu, że team Adamka ma inne plany. Ich celem jest walka z Władimirem Kliczką.

A gdyby jednak doszło?
To oczywiste, że stanę w narożniku Andrzeja Gołoty.

Jakim podopiecznym jest Gołota?
My się nawzajem siebie uczymy. Przecież od czasu, kiedy Andrzej był w kadrze olimpijskiej, której ja byłem trenerem, minęło ponad 20 lat.

I co?
Moim zdaniem dogadujemy się świetnie. Jednym z moich celów jest nie tylko przygotowanie Andrzeja do walki z Przemkiem, ale też zbudowanie pewnej bazy, która pozwoli mu wyjść na ring jeszcze co najmniej raz, a może i więcej. Dzisiaj po tych sześciu tygodniach wspólnej pracy wiemy, że Andrzej mimo przejścia operacji barku wciąż potrzebuje rehabilitacji, zajęć z fizykoterapeutą.

Jest tak źle z jego zdrowiem?
Nie o to chodzi. Andrzej jest zdrowy. Wciąż ma siłę i energię, Nie chcę obciążać jego poprzednich trenerów i ludzi wokół niego, ale na pewno wiele rzeczy trzeba poprawić, nadrobić. W boksie, a szczególnie w wadze ciężkiej, trening pięściarski jest bardzo ważny, ale równie ważne są inne elementy. Odnowa, żywienie, model spędzania wolnego czasu w sensie masaży, basenu i tego typu działań. Tego do tej pory w treningu Andrzeja brakowało.

Zgadza się Pan z tezą, że on tak naprawdę nie miał wokół siebie teamu, że tak naprawdę przez te lata był sam?
Na pewno dziś ma wokół siebie ludzi, którzy życzą mu zwycięstwa.

Decyzja o kolejnych pojedynkach Andrzeja jest już podjęta?
Ja jestem trenerem, który ma doprowadzi Andrzeja do zwycięstwa z Przemkiem 23 lutego. O tym, co będzie dalej, zdecyduje bokser i jego menedżer, którym jest jego żona Mariola. Add a comment

Czytaj więcej...