KuziemskiPS: 14 grudnia w Montrealu zmierzy się pan z Jeanem Pascalem. Kanadyjczyk to zawodnik światowej klasy, ale gdy pojawiła się oferta walki, pewnie się pan nie wahał?
Aleksy Kuziemski: Oczywiście. Nigdy nie chciałem walczyć z kelnerami. Traktuję swój zawód poważnie i gdy przychodzą takie propozycje, trzeba je przyjąć i brać się do roboty.

- Na przygotowania miał pan niewiele ponad miesiąc. Wystarczyło?
AK: Przygotowaniami nie chcę się ani chwalić, ani marudzić, że czegoś w nich brakowało. Z formą jest wszystko w porządku, to najważniejsze. Tym razem nie wyjechałem w góry, jak miałem w zwyczaju przed ważnymi walkami, ale w Białymstoku miałem dobre warunki. Było z kim sparować. Pomagali mi miejscowi zawodnicy, przyjeżdżali też bokserzy z Warszawy i Białorusi. Nie będę wymieniał ich z nazwiska, bo mógłbym kogoś pominąć. Nie będę też opowiadał, jak te sparingi mi poszły. Najważniejszą robotę mam w Montrealu.

- Sobotnia gala boksu zatrzymała w Białymstoku pańskiego promotora i trenera Dariusza Snarskiego, który sekundował panu przez ostatnie dwa lata. To problem?
AK: Nie. W moim narożniku stanie trener Mikołaj Nos – głównie pod jego okiem przygotowywałem się do walki. Jego metody treningowe i założenia taktyczne trochę się różnią od tych Darka. Może ta zmiana akurat wyjdzie mi na dobre? Na walkę pewnie przyjdzie też sporo Polaków i to mi wystarczy.

- Dużo mówi się o tym, że Jean Pascal nie wychodził na ring od półtora roku, ale przecież i pan ostatnią walkę stoczył stosunkowo dawno, bo w marcu.
AK: Ja przez ten czas dobrze się prowadziłem, nie wiem jak Jean Pascal. Trudno przewidywać, czy te przerwy będą miały na nas jakiś wpływ. Po walce któryś z nas teoretycznie będzie miał usprawiedliwienie. Nieważne. Nastawiam się na walkę z rywalem, który jest w najlepszej formie.

- Pascal na 23 marca ma już zaplanowany rewanż z mistrzem świata WBC w wadze półciężkiej Chadem Dawsonem. Kanadyjczycy pewnie zrobią wszystko, aby pański rywal nie zaliczył wpadki...
AK: To ich gala, a ściany pomagają gospodarzom. Lecę do jaskini lwa i wiem, że aby wygrać, będę musiał zrobić więcej, niż tylko walczyć lepiej od rywala. 

- Nie będziecie walczyć o żaden pas, więc i międzynarodowa obsada sędziowska nie jest konieczna. Obawia się pan stronniczości?
AK
: Nie chciałbym, żeby tak się stało, ale możliwe, że walkę ocenią wyłącznie Kanadyjczycy. Jeśli sędziowie będą po stronie któregoś z nas, to na pewno nie po mojej.

- Walczył pan o mistrzostwo świata z Jürgenem Brähmerem i Nathanem Cleverlym. Jean Pascal to pański najtrudniejszy rywal?
AK: To różni bokserzy, walczą zupełnie inaczej. Pascal to wszechstronny zawodnik. Umie dostosować swój boks do każdego przeciwnika, a przede wszystkim narzucić własny styl. Najważniejsze, aby mu w tym przeszkodzić. Muszę wrócić do kraju z tarczą, nie na tarczy. Chcę, żeby Polska była ze mnie dumna.

- Możemy się spodziewać aż tak agresywnej i odważnej walki, jak rok temu w starciu z Cleverlym?
AK: Chcę powojować. Oby tylko obyło się bez kontuzji, tak jak w Londynie. Być może Pascal myśli, że przyleci jakiś Polak, który łatwo sprzeda skórę, a ja zamierzam wysoko zawiesić mu poprzeczkę. Niech ma się na baczności. Chcę sprawić niespodziankę sobie i tym, którzy we mnie wierzą. {jcomments on}