Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Pavel Semjonov jest bardzo twardy i nie przegrywa przed czasem. Stoczył ponad 50 walk, a tylko raz zszedł z ringu jako pokonany przed upływem zakontraktowanego dystansu, ale z powodu kontuzji – mówi niepokonany Rafał Wołczecki (6-0, 4 KO), który zmierzy się z estońskim pięściarzem (o rekordzie 31-24-2, 10 KO) w sobotę, 1 października na gali Knockout Boxing Night 24 w Lublinie. Transmisja w TVP Sport. Partnerami wydarzenia są Województwo Lubelskie i Miasto Lublin.

Tradycyjnie Rafał Wołczecki sparował i we Wrocławiu, i w Berlinie. W niemieckiej stolicy miał za rywali Thomasa Piccirillo, Björka Schicke i Vincenzo Gualateriego. - Co ciekawe kilka dni temu Piccirillo zmierzył się z moim ostatnim przeciwnikiem Mateo Damianem Veronem, który ma podobny bilans walk jak Semjonov. I cóż się okazało? Sędziowie wyciągnęli faworyzowanemu Piccirillo remis, choć w mojej ocenie wygrał Veron - powiedział wrocławianin Rafał Wołczecki.

Na sparingach w Berlinie w rolę Semjonova wcielał się właśnie Piccirillo. - Są podobnego wzrostu, obaj spychają i lubią iść do przodu. Muszą szukać różnych sparingpartnerów, gdyż w Polsce sparowałem już chyba ze wszystkimi. To jest ten czas, kiedy trzeba uczyć się na takich sesjach, przerabiać założone akcje. Nie chodzi o nokautowanie i udowadnianie czegokolwiek. Nie, od tego jest oficjalna walka - dodał pięściarz KnockOut Promotions, który w Polsce sparował ostatnio m.in. z Maciejem Sulęckim, Markiem Matyją, Mateuszem Wojtasińskim, Przemysławem Gorgoniem i Karolem Welterem.

Z analizą występów Semjonova nie ma problemu, bowiem przyjeżdżał już kilka razy do Polski i toczył równe boje m.in. z Przemysławem Zyśkiem i Kubańczykiem Evanderem Riverą. - Estończyk jest niższy ode mnie, krępy, ale waleczny. Nikomu nie daje łatwych zwycięstw, bo jemu nie chodzi o przetrwanie w ringu. Stara się podejmować ryzyko. Spodziewam się, że będzie słabszy fizycznie, lecz pokaże swój charakter - ocenił Rafał Wołczecki.

Blisko 26-letni bokser z Dolnego Śląska uważa, że tacy zawodnicy jak Veron i Semjonov jeszcze przed jakiś czas będą "psuć krew" takim młodym prospektom, jak on. - Estończyk doskonale wie, że nie ma nic do stracenia. A że coś potrafi, to liczy na sprawienie niespodzianki i nie jest bierny w swych dążeniach do zwycięstwa. Ale jeśli miałbym być szczery, gdybym przegrał w Lublinie to byłaby masakra. Jak prowadzić dalej karierę, jeśli ponosi się porażki z takimi pięściarzami. Dlatego nie mogę popełnić żadnego głupiego błędu, aby nie skończyło się to źle dla mnie. Bo to też nie jest tak, że Pavel Semjonov w ogóle nie ma uderzenia. Szczególnie w pierwszej fazie walk jest dość aktywny i dynamiczny oraz sporo bije ciosami obszernymi.

Na lubelskim ringu kolejne walki stoczą m.in. 2-krotny pretendent do tytułu mistrza świata kategorii junior ciężkiej Michał Cieślak (22-2, 16 KO) oraz były mistrz Europy wagi średniej, rywal Gennadija Gołowkina - Kamil Szeremeta (22-2-1, 6 KO). Cieślak spotka się z Krzysztofem Twardowskim, a Szeremeta Vladyslavem Gelą (12-4, 7 KO). Bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja w kat. półciężkiej Jana Czerklewicza (8-1, 2 KO) z Markiem Matyją (20-3-2, 9 KO). Mateusz Wojtasiński (2-0, 1 KO) w pierwszym występie po podpisaniu kontraktu z KnockOut Promotions zmierzy się z Sylwestrem Ziębą (1-2). Specjalną atrakcją gali w Lublinie będą także walki o pasy interkontynentalne federacji WBA i WBO.