Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Jakubowski wśród uczestników turnieju junior ciężkich

- Walczę od 14. roku życia, a to już połowa mojego życia, które mam poukładane, jednak brakuje sportowej adrenaliny, człowiek chcę się jeszcze postresować i szuka ciągle nowych bodźców - powiedział PAP jeden z najlepszych polskich bokserów ostatnich lat Igor Jakubowski. W wywiadzie opowiada też o trudnych momentach, kiedy był poza ringiem. 

PAP: Po dwóch latach przerwy wracasz na ring i wystąpisz w „Polskim Turnieju Wagi Junior Ciężkiej”, organizowanym przez Krystiana Każyszkę.
Igor Jakubowski: Zgodziłem się wystąpić w turnieju właśnie ze względu na Krystiana. To wspaniały człowiek, który jest promotorem bokserskim zupełnie innym od tych bardziej znanych kibicom. Dla niego pięściarstwo jest wielką pasją, a nie biznesem. Jako właściciel kilku dobrze prosperujących firm nie postawił sobie za bezwględy cel zarabianie na boksie. Raczej dokłada do organizacji gal. Pochodzi z Kościerzynę i prowadzi karierę walczącego w kategorii junior ciężkiej Nikodema Jeżewskiego. Potem pojawili się kolejni młodzi zawodnicy z regionu, jak Kacper Meyna, który jest finalistą Polskiego Turnieju Wagi Ciężkiej. Z Każyszką łączą nas koleżeńskie relacje, mogę zwrócić się do niego z każdą sprawą. Jestem mu wdzięczny, bowiem opłacił jedną z moich kilku operacji ręki. Dziś w końcu jestem w pełni zdrowy i mogę wrócić na ring.

W ćwierćfinale spotkasz się z 19-letnim Pawłem Nowaczyńskim, stawiającym pierwsze kroki w boksie. Brak zwycięstwa Igora Jakubowskiego nie tylko nad nim, ale i w całym turnieju byłby niespodzianką.
Przede wszystkim chcę sprawdzić, czy w wieku 28 lat, po wielu straconych miesiącach, jestem w stanie wrócić na taki poziom, który mnie by satysfakcjonował. Sam jestem ciekaw, w jakim miejscu dziś jestem. Żadnego z rywali nie zlekceważę i nie powiem, że łatwo z nim wygram, bo to byłoby nie w porządku. W wadze junior ciężkiej każdy dysponuje niezłym ciosem i nawet przypadkowe, ale celne machnięcie może sporo narozrabiać. Na papierze i w opinii ekspertów i kibiców wymieniany jestem jako faworyt, lecz nie będę dokładał sobie dodatkowej presji. Podchodzę do turnieju na luzie, spokojnie, mam się dobrze bawić i zobaczymy, gdzie mnie ta zabawa zaprowadzi. Najważniejsze, że czuję głód boksu. Walczę od 14. roku życia, a to już połowa mojego życia, które mam poukładane, jednak brakuje sportowej adrenaliny, człowiek chcę się jeszcze postresować i szuka ciągle nowych bodźców.

W turnieju wystąpi ośmiu zawodników. Czy znasz kogokolwiek?
W boksie olimpijskim dwa lub trzy razy pokonałem Andrzeja Szkutę z Sokółki. Sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych odnosił Kajetan Kalinkowski, kojarzę też Rafała Rzeźnika. Coraz więcej wiem o moim rywalu, 19-letnim Pawle Nowaczyńskim. To ambitny lublianianin, o ciemnej karnacji, którego życie nie oszczędzało, od kilku lat mieszka w domu dziecka i walczy o lepszą przyszłość. Oczywiście ja też nam swoją wartość, wiem co potrafię, z jakimi świetnymi bokserami rywalizowałem przed kilkoma laty. To byli medaliści igrzysk i mistrzostw świata. Na olimpiadzie w Rio przegrałem z Brytyjczykiem Okolie, który w grudniu stanie do potyczki z Krzysztofem Głowackim o pas czempiona WBO. Nie ma takiej możliwości, aby Nowaczyński czymś mnie zaskoczył. Za dużo już widziałem i przeżyłem w boksie.

Kto będzie w twoim narożniku?
Myślę, że zaskoczę wielu kibiców, bowiem mój szkoleniowiec jest młodszy ode mnie - to Jordan Kuliński, solidny pięściarz, reprezentant kraju. Na co dzień jesteśmy kolegami, ale po wejściu na salę treningową relacje się zmieniają i jest tylko zawodnik i szkoleniowiec. Szukając trenera brałem pod uwagę osoby, które mnie dobrze znają i nie będą chciały na siłę zmieniać mojego stylu na typowo zawodowy. Jordan wie jak lubię boksować, a ja wiem, że z nim wrócę do swych bokserskich korzeni, tj. do lewego prostego, dobrej prawej kontry, dobrego wyczucia dystansu.

Wielu pięściarzy podkreśla jednak, że boks olimpijski i zawodowy to jak dwie różne dyscypliny sportu.
W 2018 roku stoczyłem pierwszą walkę zawodową, a za niecały miesiąc po raz drugi wejdę na profesjonalny ring. Krok po kroku będę poznawał profesjonalny boks i za jakiś czas opowiem o swoich odczuciach. Na razie chcę boksować jak wcześniej, tzn. na spontonie. W boksie olimpijskim dzień przed walką dowiadywałem się z kim walczę, nie było czasu na wielkie analizy, po prostu wychodziło się do rywala i boksowało najlepiej jak potrafiło. Jeszcze raz zaznaczę, że dla mnie najważniejsze, iż wreszcie jestem zdrowy, a nie czy boks jest taki, czy inny. Ostatnią walkę w takim stanie, kiedy nic mi nie dolegało, stoczyłem na początku 2017 roku. Wygrywałem walki w turnieju w Debreczynie, było dobrze, a kontuzji ręki doznałem na zgrupowaniu we Władysławowie. I zaczęło się... Jeździłem od lekarza do lekarza, do najlepszych klinik i nikt nie był w stanie mi pomóc. Trafiłem w końcu na fachowca, który stwierdził, że rozwalone stawy w dłoni. Mimo okropnego bólu wcześniej stoczyłem kilka walk.

Potem zaczęły się operacje, jedna za drugą, łącznie aż cztery. Wierzyłeś, że twoja kariera nie jest skończona?
Miałem chwile zwątpienia, co więcej depresję po trzeciej operacji. Niestety, często zaglądałem do kieliszka i zdarzyło się nie raz kokainy spróbować. Ale to już za mną, z pomocą bliskich mi osób wyszedłem z kłopotów i dziś znów chcę wygrywać jako sportowiec i człowiek. Boks to dla mnie miłość, a jej się nie przelicza na pieniądze, chociaż szukam sponsorów i mam nadzieję, że znajdę darczyńców, którzy wesprą finansowo moje przygotowania i starty. Zapraszam do kontaktu Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Nie mogę żyć bez pięściarstwa. Nic w życiu lepiej robić nie będę. Jestem wciąż młodym człowiekiem, olimpijczykiem, byłym wicemistrzem Europy, który nie powiedział ostatniego słowa w boksie. W 2018 roku zdecydowałem się spróbować w pięściarstwie zawodowym na gali w rodzinnym Koninie, którą organizował wspomniany Krystian Każyszka. Niestety, dwa-trzy miesiące przed galą uraz ręki znów się odezwał. Ale było za późno na wycofanie, za dużo osób zaangażowanych było w galę, to wszystko było już na takiem etapie, że nie mogliśmy powiedzieć: stop, odwołujemy. Z dobrym Ukraińcem Serhijem Żukiem boksowałem jedną ręką, bez prawej, ale zdołałem wygrać. Wiedziałem, że ryzykuję, albo nie mogłem wszystkich zlekceważyć.

Na treningach czujesz, że wrócił "stary i dobry" Igor Jakubowski?
Na sparingach staram się oszczędzać ręki, nie uderzam na 100 proc., chociaż ostatnio i w dużych rękawicach tak skontrowałem Jordana Kulińskiego, że mówił, iż bardzo mocno nim wstrząsnąłem. Niebawem będę sparował z Piotrkiem Podłuckim, kolejnym z byłych kolegów z Rafako Hussars Poland. Potrzebuję takich sesji z zawodnikami, którzy liznęli międzynarodowego boksu. Myślę jeszcze o sparingach z Mateuszem Trycem.

Swego czasu wziąłeś udział w reality show Big Brother.
Zyskałem rozpoznawalność, poznałem dziewczynę, z którą tworzę związek. Zdarzało się, że w Warszawie podchodzi ludzi i prosili o zdjęcie, ale generalnie stolica to zwariowane miejsce, każdy ciągle dzień pędzi. Zupełnie inaczej niż w Koninie.

Co chciałbyś jeszcze osiągnąć w boksie? Kategoria junior ciężka jest najmocniejsza w polskim pięściarstwie, Masternak, Głowacki, Włodarczyk, Szpilka, Balski, Jeżewski, Olaś i jeszcze kilku. Gdzie jest twoje miejsce?
Nie wiem, trudno ocenić. Dla mnie najlepszy jest Masternak, po nim Głowacki, a dalej Włodarczyk, który jest na finiszu kariery. Żałuję, że nie rozwija się tak jak powinien Adaś Balski. Lepiej boksował w 2016 roku, kiedy pomagał mi w przygotowaniach przed wyjazdem do Rio.