Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

Przyleciał pan do naszego kraju już po raz trzeci w ostatnich latach. Czy Polska stała się dla pana ważnym miejscem?
Mike Tyson: Posłuchajcie, musi tak być. Przecież pierwszy raz byłem u was już siedem lat temu, od tego czasu jestem związany z Polską. Zabrałem tu ze sobą rodzinę, a moje relacje z partnerami biznesowymi również są wręcz rodzinne. Mogę zatem nazwać wasz kraj drugim domem, bo czyż nie jest tak?

Podczas konferencji prasowej wspomniał pan o polskim pięściarzu, który ostatnio mocno oberwał od rywala łokciem. Mowa o Krzysztofie Głowackim. Po tym feralnym zdarzeniu został znokautowany przez Mairisa Briedisa w kolejnej rundzie.
Widziałem tę sytuację. I sam zwycięzca przyznał po walce, że był zawodnikiem muay thai i że umiał uderzać w ten sposób. Tłumaczył, że popełnił błąd, że się zapędził. Był pod presją, chciał jakoś wyjść z nieprzyjemnej dla siebie sytuacji i pewnie dlatego walnął waszego zawodnika łokciem. Nie zmienia to faktu, że faulujący powinien za to zapłacić. Musi zostać jakoś ukarany.

W niedzielę będzie pan obchodził 53. urodziny. Jaki jest pana plan na resztę życia?
Nie mam takiego planu. Idę naprzód, ale prowadzi mnie Bóg. Nic nie robię sam. Nie mam pojęcia o biznesie, nie do końca rozumiem, co robię w interesach. Nie wiem też, jak to się właściwie stało, że związałem się z niektórymi ludźmi, nie mam też szczegółowej wiedzy o tym, co czyni moje projekty biznesowe udanymi. Jak osiągam sukces? Po prostu pozwalam Bogu wyznaczać ścieżkę, którą kroczę. Nie wtrącam się w to. Nie czuję szczególnej odpowiedzialności za swoje życie. Bo przecież to Bóg mnie prowadzi.

A co czyni pana szczęśliwym?
Wy mi lepiej powiedzcie, co to jest szczęście i jaka jest jego definicja. Dlaczego tak do niego dążymy, czemu tak się tym przejmujemy? Czy szczęśliwy człowiek może uczynić nas szczęśliwymi? Dlaczego tak się dzieje? Co daje nam szczęście? Kogo tak naprawdę możemy uznać za szczęśliwego? Jak długo trwa szczęście? Czy jest to tylko chwila w życiu, a może coś stałego? Może sami decydujemy o tym, które momenty były naszymi szczęśliwymi? Najpierw trzeba zrozumieć, czym to szczęście właściwie jest.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>