Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Dla mnie to był wielki artysta, dlatego że tak naprawdę nawet spędzając z nim wiele czasu, nadal było go bardzo ciężko zdefiniować. Dzięki temu artyzmowi potrafił wyciągać z ludzi to, co najlepsze - mówi Izu Ugonoh, wspominając nieodżałowanego trenera Andrzeja Gmitruka, z którym miał wejść do ringu 8 grudnia w Ergo Arenie, do walki o pas mistrza Europy WBO.

Czy do pana świadomości już dotarła wiadomość o śmierci trenera Andrzeja Gmitruka, czy to ciągle brzmi, jak ponury sen?
Izu Ugonoh:W tym momencie staram się ułożyć w głowie to wszystko... To ogromna strata, dzisiaj o godzinie 11 miałem mieć z trenerem zajęcia i dotąd tylko ta myśl była w mojej głowie... Wczoraj mieliśmy normalny trening, sparing oraz rozmowę. Pracowaliśmy, siedzieliśmy i śmialiśmy się, czyli wszystko było tak, jak co dzień. Jestem trzy tygodnie przed walką o pas mistrza Europy WBO i nagle zderzyłem się z ogromną stratą. Nie tylko dlatego, że jest to śmierć wspaniałego szkoleniowca, ale także wspaniałego człowieka.

Dla pana to bardzo trudne doświadczenie?
Tak naprawdę teraz do mnie dochodzi, że w swoim życiu jeszcze nie przeżyłem straty nikogo takiego, z kim widywałbym się na co dzień. Z kim byłbym tak zżyty... A tu to wszystko się wydarzyło. Od razu myślę przede wszystkim o rodzinie trenera Andrzeja, o jego żonie i dzieciach, w tym przede wszystkim o najmłodszym dziecku. To ogromna strata dla jego najbliższych, ale także dla całego polskiego boksu, bo trener Gmitruk ciągle był w świetnej kondycji. Często żartowaliśmy, że jest w lepszej formie niż my, a tu taka śmierć zabrała go zdecydowanie przedwcześnie.

Jeżeli ktoś znał trenera Gmitruka i miał z nim do czynienia, to pierwsze, co we wspomnieniach ciśnie się na usta, to jego niesamowita krzepa, energia i temperament.
Tak, tak, tak... To jest coś wyjątkowego. Pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi do głowy, to fakt, że ten człowiek jest niezastąpiony. Każdy z nas jest wyjątkowy, ale drugiego takiego już nie będzie. To bardzo dewastujące dla wszystkich bliskich i dla całego środowiska. Jest mi bardzo przykro, teraz tak, jak każdy, będę musiał to poukładać sobie w głowie, ale tak naprawdę nie wiem, co będzie dalej. 

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>