Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Za dwa tygodnie rozpoczną się XIX Mistrzostwa Świata w boksie. Zobaczymy w nich Mateusza Polskiego i Damiana Kiwiora. Czy dołączą do nielicznego grona polskich medalistów tej imprezy?

Na razie trenują w Niemczech i są dobrej myśli, ale warto pamiętać, że o medale mistrzostw świata nigdy nie było łatwo, podobnie jako o miejsce na olimpijskim podium. Mateusz Polski sprawił sporą niespodziankę podczas czerwcowych mistrzostw Europy w Charkowie, gdzie w ćwierćfinale pokonał jednego z najlepszych pięściarzy kategorii lekkopółśredniej (64 kg), reprezentującego Azerbejdżan Kubańczyka Lorenzo Sotomayora, srebrnego medalistę ostatnich igrzysk w Rio de Janeiro. Zawodnik Róży Karlino wrócił z rozgrywanych na Ukrainie mistrzostw z brązowym medalem i pokazał, że stać go na wiele. Najważniejsze, że podobnie jak Kiwior (69 kg) wywalczył prawo startu w zbliżających się mistrzostwach świata. Pozostali nasi reprezentanci niestety obejrzą je w telewizji.

Pierwsze mistrzostwa świata rozegrano w 1974 roku w Hawanie, jedyny medal, brązowy, zdobył wtedy dla Polski Zbigniew Kicka (waga półśrednia). Cztery lata później, w Belgradzie po raz pierwszy i jak na razie jedyny zagrano polski hymn. Dla nieżyjącego już Henryka Średnickiego, mistrza kategorii muszej (51 kg). Oprócz niego na podium w stolicy Jugosławii stali też Roman Godfryd (57 kg) i Jerzy Rybicki (71 kg). Ten drugi, złoty medalista igrzysk w Montrealu (1976), został znokautowany w półfinale przez reprezentanta ZSRR Wiktora Sawczenkę.

Kolejne mistrzostwa w Monachium (1982) potwierdziły nie najgorszą jeszcze kondycję polskiego boksu, o co postarali się bracia Paweł i Grzegorz Skrzeczowie. Paweł wrócił do kraju ze srebrnym medalem w wadze półciężkiej (81 kg), a Grzegorz brązowym w ciężkiej (91 kg).

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>