- Zgarnę 10 tys. i idę na steka z przyjaciółmi - mówi Piotr Podłucki (4-0, 2 KO) przed piątkową walką z Jordanem Kulińskim (3-0-1, 1 KO) na gali w Żyrardowie. Stawką pojedynku będzie 10 tysięcy złotych, które wygra jedynie zwycięzca. Przegrany nie dostanie za ten pojedynek wypłaty.

Rozpoczął pan treningi z uznanym trenerem Jarosławem Soroko. Co zmienił w pana boksie?
Piotr Podłucki: Bardzo dużo. Poprawiliśmy technikę i koncepcje. Nie współpracowałem z żadnym trenerem od boksu od ostatnich trzech walk. Miałem tylko trenera od przygotowania fizycznego. Wcześniej przez rok prowadził mnie trener Andrzej Gmitruk, przy którym zadebiutowałem w Ełku 14 miesięcy temu. Nie mogę już się doczekać, żeby pokazać czego nauczył mnie trener Soroko.

Nie obawia się pan podświadomie jednak Jordana? Ma zdecydowanie więcej pojedynków w boksie olimpijskim.
Boks olimpijski to nie boks zawodowy, którego uczę się od 2006 roku. To moje podwórko. Mam silniejsze strony, które są ważniejsze od tych niż te w boksie amatorskim. Po czterech miesiącach po moim powrocie do boksu stoczyłem w barwach Hussars Poland półzawodowej ligi WSB pięć dobrze ocenianych rund z Teymurem Mammadovem, brązowym mistrzem olimpijskim. Jordan natomiast przegrał z nim przed czasem. Moim zdaniem, nie ma niczego, co mogłoby mi zagrozić.

Gdy sędziowie nie wskażą wygranego, to co stanie się z nagrodą 10 tys. zł, która jest stawką w pojedynku Podłucki – Kuliński? Dostaniecie po 5 tys. zł czy w ogóle nic – jeśli padnie remis?
Dla mnie rzecz jest prosta. Rewanż i 20 tys. dla wygranego. Ale remisu nie będzie. Zgarnę 10 tys. i idę na steka z przyjaciółmi do restauracji Po Byku.

Nie chciałby pan podgrzać trochę atmosfery przed walką? Emocje jak przed Haye – Bellew dobrze sprzedają bilety.
Atmosferę podgrzejemy w czasie walki. Już sam fakt, że pierwszy raz w Polsce mamy walkę o wszystko, przyciąga. Nie spodziewałem się, że bilety będą tak dobrze się sprzedawać. Jestem z tego bardzo zadowolony. Poza tym znam Jordana, lubię go i szanuję. Nie będę sztucznie wprowadzał zamieszania, to nie w moim stylu.

Pełna treść artykułu na Ringblog.pl >>