- Jestem przekonany, że duża część zawodników, którzy nie boksują w naszej grupie, używa różnego rodzaju substancji nielegalnych - mówi "Gazecie Krakowskiej" Andrzej Wasilewski, jeden z właścicieli największej polskiej grupy bokserskiej Sferis KnockOut Promotions.

Jak ocenia Pan nowatorski program walki z dopingiem Clean Boxing Program, wprowadzony przez federację WBC razem z przeprowadzającą testy agencją VADA (Voluntary Anti-Doping Association)?
Andrzej Wasilewski, Sferis KnockOut Promotions: Bardzo podoba mi się ta inicjatywa. Myślę, że jest to ostatni moment, żeby zaprowadzić porządek w boksie. Mówimy o bodaj najbardziej kontaktowej dyscyplinie ze wszystkich sportów walki, więc powinien być położony szczególny nacisk na sprawiedliwe i równe szanse. To sport, w którym czasami, choć na szczęście rzadko, wyrządza się przeciwnikowi uszczerbek na zdrowiu.

Jest Pan święcie przekonany o czystości swoich podopiecznych?
Daję sobie uciąć rękę, że żaden z naszym zawodników świadomie, od kiedy u nas trenuje, nigdy nie przyjął czegokolwiek zabronionego, a zdobywali tytuły mistrzowskie. W boksie, nazywanym szermierką na pięści, oszukiwanie przeciwnika i kibiców jest szczególnie haniebne.

Jak diagnozuje Pan skalę dopingu w boksie zawodowym?
Nie będę wymieniał polskich nazwisk, natomiast jestem przekonany, że duża część zawodników, którzy nie boksują w naszej grupie, a stać ich na to, używają różnego rodzaju substancji nielegalnych. Niektórzy co jakiś czas wpadają, a innym proceder uchodzi płazem, bo badania są przeprowadzane rzadko. Niemniej środowisko jest bardzo małe, więc generalnie pocztą pantoflową mniej więcej dowiadujemy się: kto, co, a nawet kiedy bierze.

Pełna treść artykułu w "Gazecie Krakowskiej" >>