Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

J - Jackiewicz Rafał. Wokół boksu zawsze kręcili się różni ludzie - od ministrantów po gangsterów. Rafał jest klasycznym przykładem łobuza, który wyszedł na porządnego człowieka. Wielu jego kumpli z młodości do dziś gnije w kryminale, a on poukładał sobie życie. Boks wyprowadził go na dobrą drogę. Rafał to wyjątkowo barwna postać, potrafi wspaniale gadać i nakręcać atmosferę przed walką. Powinien dostać tytuł profesora śmieciowego gadania. Jak się nakręci, to nie da się go zatrzymać. Szkoda, że nie zdobył mistrzostwa świata. Choć jest mistrzem świata w… obżarstwie. Jeśli udałoby się podliczyć, ile on w trakcie kariery zrzucił kilogramów, to pewnie uzbierałaby się z tona. A to wszystko przez słabość do słodyczy. Ma tez słabość do samochodów, miał ich chyba z pięćdziesiąt. Fajny gość, lubię słuchać jego bajerów.

K - Kulej Jerzy. Skomentowaliśmy razem ponad pięć tysięcy walk. Brakuje mi Jurka zarówno jako komentatora jak i kumpla. To był facet, który przygotowywał najlepsze węgorze na świecie. Jurka węgorze były rarytasem, nie kupi się takich w żadnym sklepie. Gdyby zdecydował się handlować nimi, to mógłby eksportować je na cały świat i zbić na tym fortunę. Pewnie do dzisiaj wspominają go w Atlantic City. Pojechaliśmy tam na którąś z walk Andrzeja Gołoty. To była jesień, zimno jak cholera, ludzie chodzili w kożuchach. A Jurek się rozebrał, poprosił żebym potrzymał jego ubrania, potem wskoczył do lodowatej wody i sobie popływał. Przechodnie wytrzeszczyli oczy, myśleli, że to jakiś samobójca. A to Jurek zamykał sezon. Miał taki zwyczaj, że na swoich Mazurach zawsze późną jesienią ostatni raz pływał w jeziorze i w ten sposób zamykał letni sezon. - Nie wiem, kiedy pojadę na Mazury - wyjaśnił. Jurek był alkoholikiem, podkreślał, że jak ktoś był alkoholikiem to pozostaje nim do końca życia, nawet jak nie pije, musi się mieć na baczności. Jednak nigdy nie było sytuacji, by komentował jakąś galę na gazie. Był tylko jeden przypadek, gdy trochę popił. To było w Las Vegas, gdy polecieliśmy na jedną z walk Gołoty. Kulej spotkał tam jakiegoś gościa ze Stalowej Woli, który w młodości go podziwiał i bardzo chciał zjeść z nim kolację. Kolacja się przeciągnęła i Jurek zabalował trochę dłużej. Wstałem rano, były ze dwie godziny do odlotu, a Jurka nie było w hotelu. Zbierałem się już do wyjścia na lotnisko, a tu w ostatniej chwili wpada Jurek. Zdążył w ostatniej chwili. Jurek za życia nie manifestował religijności, ale przed śmiercią pogodził się z Bogiem. Mam nadzieję, że w niebie gadają sobie o boksie z Felem Stammem i Kaziem Paździorem.

M - Michalczewski Dariusz. Darek podczas swojej kariery doskonale rozumiał pracę dziennikarzy i wiedział, że potrzebują ciekawych informacji. Kiedyś - pamiętam - miał wypadek na autostradzie w Berlinie. Chwilę po zdarzeniu, jeszcze z autostrady, dzwoni do mnie. "Andrzej, miałem stłuczkę swoim mercedesem, chcesz jakieś fotki z miejsca kolizji?" To była niedziela, szykowaliśmy właśnie gazetę na poniedziałek, a tu niespodziewanie wpadł nam taki temat. Darek wysłał zdjęcia, a my zrobiliśmy story pod tytułem: Wypadek Michalczewskiego na autostradzie w Niemczech. Życzyłbym każdemu dziennikarzowi, żeby mógł współpracować z takimi pięściarzami jak Tiger. Darek zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia, zawsze był chętny do rozmowy. Niektórzy mówią, że szybciej mówi niż myśli. Może coś w tym jest, ale wolę takich raptusów, niż dyplomatów, którzy nigdy nic ciekawego nie powiedzą. Miał swoje różne grzeszki. Były naciski, żeby pisać o tym, ale nie dałem się namówić. Zainteresowani wiedzą, o co chodzi. Kiedyś Darek szedł z Jankiem Dydakiem i zaczepił ich jakiś pijak. Porywczy Janek chciał mu od razu przypierd…, ale Tiger odwiódł go od tego. Uspokoił prowodyra, a po chwili sprzedał mu lufę na bebechy. Po czym powiedział do Janka: "Gdybyś przywalił mu w łeb, byłyby problemy, a tak dostał za swoje i nie ma śladów." Cały Darek, jak go nie uwielbiać. Cieszę, że odniósł sukces w biznesie. Gdy mężczyźni mają po kilka żon, to zazwyczaj zostają biedakami, jak na przykład Holyfield. Darek jest wyjątkiem. Wykształcił synów, ma wspaniałą żonę i stać go także na pomaganie innym.

W - Włodarczyk Krzysztof. Lubię ludzi, którzy ciężką pracą dochodzą do sukcesów, a Krzysiek Włodarczyk jest takim człowiekiem. Zbyszek Raubo, jego pierwszy trener, twierdzi, że zdecydowanie większym talentem od Włodarczyka był Krzysztof Cieślak. Jednak Cieślak nic nie osiągnął, a Diablo był mistrzem świata. Do tego sukcesu doszedł ciężką pracą. Pamiętam jego walkę na mistrzostwach Polski w Płońsku, gdzie zlał go Wojciech Bartnik, zaprowadził go do bokserskiego przedszkola, wygrał 9:1. To jednak w tym przegranym pojedynku Andrzej Wasilewski dostrzegł jego talent. Szkoda, że w życiu osobistym Diablo się nie układa. Bardzo go lubię, ma serce na dłoni. Gdyby jeszcze był bardziej punktualny, umawia się na 14, a przyjeżdża godzinę później. Ale tu chyba już nikt go nie zmieni. Mam nadzieję, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i że odzyska pas mistrza świata. Chętnie zobaczyłbym jego walkę z Arturem Szpilką, na razie tylko obaj podgrzewają atmosferę. Ale wiem, że są przymiarki do tego pojedynku na Polsat Boxing Night. Ale chyba jeszcze nie w 2016, raczej w 2017. To byłby hit. Klasyczna walka nienawiści, nieudawanej, ale prawdziwej.

Pełna treść artykułu na blogu "Po Gongu" >>