Rozpoczęta w 2006 roku kariera zawodowa Łukasza Wawrzyczka (20-4-2, 3 KO) dobiegła końca. Popularny "Luki" przekonuje, że walka z Patrickiem Nielsenem była jego ostatnim ringowym występem.

Kamil Kierzkowski: Muszę przyznać, że idąc na rozmowę z Tobą miałem zupełną inną wizję tego wywiadu. Na wstępie zdradziłeś jednak, że podjąłeś decyzję o zakończeniu kariery. To ostateczny, oficjalny koniec występów "Lukiego" w zawodowym boksie? Dlaczego?
Łukasz Wawrzyczek: Tak, dziś mogę to już oficjalnie potwierdzić: podjąłem decyzję o zakończeniu kariery zawodowej. Cztery lata temu, gdy wracałem do boksu, postawiłem sobie cele, które musiałem zrealizować. Udało mi się to w 100%. Zdobyłem tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski wagi średniej i WBF International. Udało mi się stworzyć prężnie działającą sekcję Boks Unia Oświęcim i wiele innych rzeczy.

- Wielu pięściarzy wielokrotnie wracało ze sportowej emerytury. Nie trzeba nawet sięgać po mistrza Foremana. Przykładów na polskich ringach jest i tak dość sporo: Gołota, Adamek, Saleta... Znam Cię od jakiegoś czasu i myślę, że za jakiś czas głód boksu zwycięży, Twoi kibice zaczną Cię nękać i nie będzie innego wyjścia: podobnie jak i oni - znów staniesz między linami. Dlaczego Ty miałbyś nie wrócić, skoro oni wracali?
Fakt, na wsparcie ze strony kibiców nigdy nie narzekałem. Jestem im za to bardzo wdzięczny i szczerze dziękuję za siłę, którą mi dawali. Nie tylko podczas zwycięstw, ale i po porażkach. Walczyłem na ringach zawodowych dość długo, wystarczająco długo. Wszystko ma swój początek i koniec, a każdy koniec jest również początkiem czegoś nowego. Mam wiele pomysłów, nie przewiduję jednak powrotu między liny. Co do powrotów z emerytury, to cóż: takie legendy jak Gołota zawsze chętnie się ogląda. Przy każdym powrocie p. Andrzeja zawsze gorąco mu kibicowałem. To jednak nie dla mnie.

- Nie odpuszczam. Drążę dalej: co w przypadku okazji walki o sporą kasę?
Boks nigdy nie był dla mnie środkiem do zdobywania pieniędzy. Zawsze był i zostanie moją największą pasją. Same pieniądze były tylko dodatkiem, choć oczywiście bardzo przyjemnym. Decyzji jednak nie zmienię, bez znaczenia jaką kwotę by mi oferowano. W Anglii prowadzę m.in. personalne zajęcia boksu, crossfit. Na brak środków nie narzekam. Jestem trenerem i robię to co kocham. Czego chcieć więcej?

- I tak sądzę, że będziesz znów walczył. Proponuję więc zakład: jeśli w ciągu 5 lat nie wrócisz między liny, to stawiam piwo. Jeśli jednak wrócisz, to stawiasz z kolei Ty.
(śmiech) OK, niech będzie. Tylko nie myśl, że po 5 latach się nie upomnę.

- Zakładając więc, że to faktycznie oficjalny koniec Twojej kariery: co teraz? Wyłączając pracę jako trener - jakie plany na przyszłość poza ringiem?
Planów jest wiele, jest kilka fajnych akcji i inicjatyw, które chciałbym zrealizować. Za wcześnie jednak, by o tym mówić.

- Kolejne podejście do polityki? Jakiś czas temu już kandydowałeś.
Raczej nie, choć w tym przypadku nie chcę palić za sobą mostów. Jeśli uznam, że są rzeczy, które byłbym w stanie realnie poprawić, to całkiem możliwe. Pewne jest to, że zostanę przy sporcie, choć już w innej formie.

- Jest coś, co chciałbyś powiedzieć innym na koniec? Kilka słów do kibiców, którzy Cię wspierali przez całą karierę... jak i do rutynowych krytyków, których - jak chyba większość sportowców - również miałeś pewną grupę?
Jeszcze raz dziękuję wszystkim kibicom, którzy mnie dopingowali, jeździli na moje walki i trzymali kciuki za sukcesy. Szczególnie dziękuję również mojemu promotorowi Ryszardowi Skórce, który pomógł mi zrealizować moje marzenia. Ukłon również w stronę firm Kredyty-Chwilówki i Budweld, bez których nie mógłbym w spokoju trenować i realizować się w pełni jako zawodowy pięściarz.