Tomasz Gargula (15-0-1, 5 KO), były mistrz świata w kick-boxingu, w marcu, po 11 latach, wyszedł na wolność. W sobotę na gali w Krynicy-Zdroju wznowi karierę bokserską.

Takiej postaci w polskim boksie jeszcze nie było. Gdy inni w jego wieku najczęściej kończą kariery, a co lepsi odcinają kupony od sławy, nestor wraca na ring i planuje przebojową karierę. Przed laty Gargula był chlubą rodzinnego Nowego Sącza i wielu kibiców sportów walki w całym kraju. Szczycił się tytułami zawodowego mistrza świata i Europy w kick-boxingu, a zmuszony przejść do boksu, przez dwa lata występował w lidze amatorskiej, by w marcu 2000 roku zadebiutować na gali boksu zawodowego w Libiążu.

- Rozdział pod tytułem "więzienie w moim życiu" zamknąłem definitywnie, raz na zawsze. Na pewno tam nie wrócę, bo już nigdy więcej nie popełnię przestępstw - zapewnia. - Jedyną sytuacją, w której musiałbym bronić życia i bezpieczeństwa, jest zdrowie moje i mojej ukochanej rodziny. To świętość. Tylko dzięki żonie i córce, tegorocznej maturzystce Natalii, przetrwałem za kratami jedenaście długich lat i zrozumiałem cały sens życia.

Dzisiaj największą motywacją Garguli nie jest mamona, wspiera go bowiem teść prowadzący małą firmę Anbud, a już tym bardziej zgubny blichtr. Senior wśród pięściarzy wraca na ring walką w kategorii superśredniej podczas gali w Krynicy-Zdroju, organizowanej przez Andrzeja Gmitruka, aby potężną motywację przekuwać w kolejne zwycięstwa. Pięściarz żałuje, że jego najbliższym przeciwnikiem w umownym limicie wagowym nie został Robert Parzęczewski, ale od następnej walki chciałby mierzyć się z całą polską czołówką, aż do wagi półciężkiej.

- Nie jestem kozakiem, ale mam tyle lat, że nie interesuje mnie nabijanie rekordu na "kelnerach". Poza tym głowę mam naprawdę z kamienia, to mój bardzo mocny atut, dzięki któremu nigdy nie zostałem znokautowany. Do tego mam czym uderzyć, moje ciosy bolą i nie unikam wymian - stroszy się Gargula.

Pełna treść artykułu w "Gazecie Krakowskiej" >>