Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

14 marca na gali w Lubinie, której główną atrakcją będzie pojedynek Mariusza Wacha (29-1, 16 KO) z Gbengą Oloukunem (19-10, 12 KO), na zawodowych ringach zadebiutuje Michał Leśniak

- Jak przebiegają twoje przygotowania do zawodowego debiutu?
Michał Leśniak: 
Mogę powiedzieć, że przebiegają bardzo dobrze. Teraz jestem w najlepszym miejscu, gdzie mogę się znaleźć. Trenuję w trzech salach- 100 km ode mnie u Mariusza Cieślińskiego, u siebie w Wałbrzychu z Krzysztofem Sadłoniem i około 40 km mam do Dzierżoniowa, gdzie trenuje Piotr Wilczewski, który teraz poleciał do Stanów

- Czy masz swoją wizję odnośnie rywali z jakimi chciałbyś zaboksować? Przeciwnicy zagraniczni czy może modne ostatnio walki polsko-polskie?
Raczej nie jestem za walkami polsko-polskimi. Nie podoba mi się po prostu ten pomysł, tym bardziej, że w mojej wadze występują moi koledzy i rówieśnicy z obozów i wyjazdów. Na przykład Michał Chudecki, Tomek Król czy Kamil Łaszczyk. Nie ukrywam jednak, że jedną walkę polsko-polską chciałbym stoczyć… z Rafałem Kaczorem. Myślę, że zbiłbym nawet do tej walki 10 kilogramów i chciałbym zawalczyć na dystansie 8-10 rund i po prostu go zbić!

- Skąd u ciebie taka niechęć wobec jego osoby?
Nie lubimy się po prostu. W tym momencie nie pałam do niego sympatią. Miałem ogólnie przez niego trochę problemów prawnych, z klubem, byłem zawieszony w boksie. Kilku chłopaków, w tym ja, zostało wyrzuconych z klubu Kaczor Boks Team. Między innymi za to, że w lipcu 2012 pojechałem na obóz. Spędziłem tam świetny tydzień z pięcioma trenerami i za to zostałem wyrzucony z wałbrzyskiego klubu - za to, że chciałem się rozwijać i podnosić poziom sportowy. Był to okres wakacyjny, więc równie dobrze mogłem pojechać z dziewczyną na wczasy i imprezować nad morzem czy gdziekolwiek. Ja wolałem jednak pojechać na obóz i trenować. Później przychodziły jakieś pisma i ogólnie cyrki były. Pojechałem na Mistrzostwa Polski jako niezrzeszony zawodnik. Byłem już w ćwierćfinale bądź półfinale. Mój przeciwnik Artur Gierczak miał złamaną szczękę i chciał oddać walkowera. Ja się ucieszyłem, bo to zawsze jedna walka mniej, a kilka ciężkich ich miałem wcześniej. Na drugi dzień "przerobili" mnie na Kaczor Boks Team, gdzie ja z nimi nie chciałem mieć nic wspólnego. Powiedziałem wtedy delegatom, że ja w tej sytuacji nie będę boksował i reprezentował tego klubu i robił z siebie szmaciarza. Ja nie będę punktował dla ludzi, których po prostu nie lubię i narobili mi problemów. Oddałem więc walkowera. Później znów były problemy z pismami. Dostawałem różne pisma, a także musiałem wysyłać do miasta w jakim klubie startowałem na mistrzostwach Polski. To było po prostu chore.

Cała rozmowa z Michałem Leśniakiem na blog topboxing >>