Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Podczas gali w duńskim Albertslund, Łukasz Wawrzyczek (20-4-2, 3 KO) uległ jednogłośnie na punkty faworytowi miejscowej publiczności - Patrickowi Nielsenowi (23-1, 11 KO). Choć walka nie potoczyła się po myśli oświęcimianina, jest on jednak zdania, iż dystans 10 rund z utalentowanym Duńczykiem zaowocuje w przyszłych zawodowych występach.

Kamil Kierzkowski: Jak oceniłbyś swój występ?
Łukasz Wawrzyczek
: Myślę, że poprawnie. Na pewno mogło jednak być lepiej. Krzywdy zrobić sobie nie dałem. Jak na cztery tygodnie przygotowań, to myślę, że było ok. Szkoda przegranej, lecz z drugiej strony walka z takim przeciwnikiem to konkretna dawka doświadczenia. Na pewno zaowocuje to w przyszłości.

- Jaki był Wasz plan na walkę? Co udało się zrealizować, czego niestety nie?
- Plan był taki, by boksować z kontry i wychwytywać wszystkie błędy Patricka. Jak się okazało - on przyjął taką samą taktykę na walkę, więc przypominała ona trochę szachy. Przewalczyłem cały dystans i na pewno wyniosłem z tego coś dla siebie. Nie sztuką jest dostawać za wszelką cenę po głowie. Zdrowie ma się tylko jedno.

- Walka z Nielsenem kończy Twój 2014 rok w boksie?
- Tak, dokładnie. Czas na zasłużony odpoczynek. Czas pobyć z najbliższymi, zregenerować organizm. No i oczywiście, jak to przy świętach, solidnie się najeść [śmiech].

- Kiedy więc spodziewać się Ciebie w ringu?
- W tej chwili nie mam żadnych planów. Daję sobie chwilę na odpoczynek i w 2015 roku ruszamy solidnie do przodu.