Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 



Po kwietniowej porażce z rąk Michała Żeromińskiego, między ringowe liny powraca Dawid Kwiatkowski (8-2, 3 KO). Popularny "Dajano" zmierzy się 25 października w Częstochowie z dobrze mu znanym Andriejem Staliarchukiem (11-23-2, 2 KO). Oświęcimianin w grudniu 2012 roku uległ minimalnie na punkty Białorusinowi. Teraz - jak przekonuje w rozmowie z redakcją ringpolska.pl - zamierza udowodnić, że werdykt był dla niego krzywdzący.

Kamil Kierzkowski: W kwietniu przegrałeś na punkty z Michałem Żeromińskim. Doszedłeś już do siebie po tej porażce?
Dawid Kwiatkowski: Nie było to miłe, ale nie było to i trudne. Po prostu był lepszym zawodnikiem tego wieczoru, więc wygrał. Mogę mieć jedynie pretensje do siebie za to, że nie wyszedłem do walki przygotowany na 100%. Trudno mi było się skoncentrować chwilę po śmierci babci, lecz nie można oczywiście za to winić Michała. Dał dobrą walkę i zwycięstwo mu się należało.

- Wkrótce wracasz między liny na gali organizowanej przez Marcina Najmana. Wiadomo już kim będzie Twój rywal?
Tak, mogę już oficjalnie powiedzieć, że zawalczę 25 października z Andriejem Staliarchukiem. Przegrana z nim była pierwszą w mojej karierze. Najbardziej boli jednak to, że była to moim zdaniem przegrana kompletnie niezasłużona. Urok walk na wyjeździe.

- Sędziowie punktowali wówczas ‘2 do remisu’ na korzyść Białorusina. Różnica na kartach sędziowskich była minimalna. Twoim zdaniem werdykt był niesprawiedliwy?
W moim odczuciu wygrałem tę walkę. Sędziowie wskazali jednak zwycięstwo przeciwnika, takie ich prawo. Prawda jest jednak taka, że byłem lepszy od niego, a ten werdykt był zwyczajnie krzywdzący i nie odzwierciedlał tego, co faktycznie działo się w ringu.

- Podejrzewam więc, że do tego rewanżu będziesz podchodził nieco bardziej osobiście...
Tak, podejdę do tej walki niezwykle poważnie. Pokażę, że sędziowie się mylili. Rozliczę się z Andriejem z tej niezasłużonej porażki. Mam kilka rzeczy do udowodnienia.

- Podczas tej samej gali dojdzie również do pożegnalnej walki Andrzeja Gołoty z Danellem Nicholsonem. Myślisz, że ‘Andrew’ robi słusznie wracając między liny?
Myślę, że – czegokolwiek by ludzie nie mówili – to Polacy i tak z chęcią obejrzą znów Andrzeja w ringu. Lata mijają, a on wciąż ma mnóstwo kibiców. Jestem pewien, że tak samo będzie w Częstochowie. To „zawodnik-historia”. Dał nam dużo radości, choć i smutku. Mało jest sportowców w naszym kraju, którzy wzbudzali takie emocje. Pan Andrzej widocznie nie może się rozstać z ringiem, rozumiem to i szanuję. Nie mnie oceniać czy robi dobrze. To dorosły facet i dobrze wie co robi. Jeśli czuje, że wciąż jest w stanie pokazać dobry boks, to niech to robi.