Przemysław Saleta- Pewnie gdybym się urodził 15 lat później, to dostałbym walkę o mistrzostwo świata. Czy bym ją wygrał, to już inna historia - mówi w rozmowie z orange.pl Przemysław Saleta (43-7, 21 KO). Z pierwszym polskim zawodowym mistrzem Europy rozmawiamy o planowanym powrocie na ring, szansach Wacha i Adamka na sukcesy w wadze ciężkiej oraz sobotniej walce Krzysztofa Włodarczyka.

Przemysław Saleta po sześciu latach wraca na ring. Po co to panu?
Przemysław Saleta:
To nie będzie typowy powrót, raczej jednorazowy, pożegnalny występ. Więcej będę mógł powiedzieć w ciągu tygodnia.

Rywal jest już znany?
PS:
Jeszcze nie. Mam kilka opcji. Nie będzie to na pewno zawodnik, który pnie się po szczeblach kariery i na nazwisku byłego mistrza Europy będzie chciał się wypromować. Z drugiej strony, nie chcę brać kogoś, kto ledwie chodzi... Pamiętajmy, że ja sześć lat nie walczyłem. W mojej sytuacji naprawdę nie jest łatwo znaleźć właściwego rywala. Mogę natomiast potwierdzić, że walka odbędzie się jeszcze w tym roku - albo pod koniec listopada, albo na początku grudnia.

Ile dziś zostało z pana dawnej formy? 60 procent? 30?
PS:
Ciężko to jednoznacznie określić, gdyż formę można ocenić dopiero jak się walczy. Sparingi czy treningi nie oddadzą jej w pełni. Mimo że zakończyłem karierę już jakiś czas temu, to ciągle pojawiałem się na sali, teraz trenuję jeszcze więcej w związku z nadchodzącym pojedynkiem. Formę zweryfikuję dopiero w ringu.

Kiedyś mieszkal pan niedaleko mnie. Ilekroć ja rano półprzytomny zwlekałem się z łóżka, pan już za oknem biegał z hałastrą psów u boku. Nigdy nie umiał pan odpoczywać.
PS:
Na pewno jestem uzależniony od treningów i źle się czuję, kiedy nie jestem w formie. Trenuję kilka razy w tygodniu, a jak mam mniej obowiązków, to nawet dwa razy dziennie pojawiam się w gymie KnockOut Promotions.

Nie żałował pan nigdy, że nie urodził się 15 lat później? Dziś łatwiej jest dostać walkę o mistrzostwo świata w wadze ciężiej, niż zabrać dziecku lizaka. Mariusz Wach wiedział, że jeśli Kliczkowie przyszli raz, to przyjdą i drugi, i trzeci. Przyjął dopiero czwartą ofertę.
PS:
Nie zastanawiałem się nigdy nad tym. Teraz jest taka sytuacja, że w Polsce boks zawodowy ma się dobrze, pokazuje go telewizja. W momencie kiedy ja przechodziłem na zawodostwo, to w naszym kraju nie było go wcale. Z tego powodu na pięć lat wyprowadziłem się do Stanów Zjednoczonych. Obecna waga ciężka to bracia Kliczko, potem długa przerwa, następnie bokserzy, z których każdy może wygrać z każdym. Ja zaczynałem w wadze junior ciężkiej i miałem ambicję, aby być w niej mistrzem świata. Swego czasu byłem nawet klasyfikowany przez federację WBC na czwartym miejscu. Później miałem jednak ogromne problemy z utrzymaniem wagi. Wtedy limit tej kategorii wynosił 86,600 kg, dzisiaj to jest prawie 91 kilogramów, więc byłoby mi łatwiej. Idąc do wagi ciężkiej zdawałem sobie sprawę ze swoich ograniczeń, więc i cele były inne. Chciałem zdobyć mistrzostwo Europy, po które ostatecznie sięgnąłem w 2002 roku. Pewnie gdybym się urodził rzeczone 15 lat później, to dostałbym walkę o mistrzostwo świata. Czy bym ją wygrał, to już inna historia. Z braćmi Kliczko zapewne zwycięstwa bym nie odniósł, ale na przykład z Powietkinem - nie wiadomo.

Wspomniałem wcześniej o Wachu. Daje pan mu jakieś szanse w starciu z Władimirem Kliczką?
PS:
Szansą Polaka jest to, że Władimir już w swojej karierze przegrywał przed czasem. Kiedy się mocno trafi Ukraińca, on się wyraźnie gubi. Mariusz wyraźnie poprawił się technicznie i siłowo od momentu, kiedy trenuje w USA. Jeśli trafi mocno prawą ręką Władimira na początku walki, to może być różnie. Faktem jest jednak, że na korzyść Kliczki przemawia technika, dużo lepsza szybkość i pewność siebie. Mam nadzieję, że Wacha nie zestresuje stawka pojedynku i nazwisko rywala.

Pana typ na wynik tego pojedynku?
PS:
Kliczko wygrywa przed czasem w drugiej części walki.

Inny polski "ciężki" Tomasz Adamek też przebąkuje o walce z młodszym z braci. Wierzy, że skoro nie wyszło ze starszym, wolniejszym, słabszym w obronie i na nogach Witalijem, to na pewno wyjdzie z jego bratem...
PS:
Moim zdaniem lepszy, a już na pewno groźniejszy jest jednak Witalij, który dużo mocniej bije od brata. Z Władimirem szanse ma tylko zawodnik obdarzony mocnym ciosem, a Adamek takiego nie ma. Przy swoich warunkach fizycznych nie będzie też w stanie Władimira wyboksować. Niestety, Tomek nie ma wpływu na to, kto jest mistrzem świata.

Oglądałby pan w ogóle walkę, o której tak marzy Adamek, a której wynik tak naprawdę już dziś znamy?
PS:
Obejrzeć, to bym pewnie obejrzał, natomiast nie dawałbym Tomkowi żadnych szans. Jest jeszcze mistrzem świata Powietkin...

...tylko dlatego, że federacja WBA chyba z litości wpadła na pomysł, aby Władimira uczynić superczempionem, a Powietkina mistrzem regularnym. Tytuł Powietkina to symbol upadku wagi ciężkiej.
PS: Mimo wszystko Adamek powinien dążyc do starcia z Rosjaninem. Miałby na pewno dużo większe szanse niż w pojedynku z Władimirem, z którym szans nie ma wcale.

Bernd Boente, jedna z najważniejszych osób w stajni Kliczków, mówi bez ogródek: Adamek nie jest nam już do niczego potrzebny.
PS:
Wie pan, boks to jest biznes. Można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że pojedynek Polaka z Władimirem by się nie sprzedał. Gdyby Tomek dał chociaż wyrównaną walkę z Witalijem, to automatycznie jego starcie z drugim z braci byłoby bardzo ciekawe. Ale nie dał. Poza charakterem i twardą szczęką tak naprawdę wówczas niczego nie pokazał.

Jak pan podchodzi do jego ostatniego zwycięstwa z Travisem Walkerem? Jedni mówią: pokazał charakter, wstał z desek i wygrał. Drudzy ripostują: taki rywal jak Walker nie powinien go nawet dotknąć.
PS:
Dał się uderzyć, ale wstał i zwyciężył. Taka jest historia tej walki. Walker jest solidnym średniakiem, ale jednak średniakiem. Walka była miła dla oka, dobrze się ją oglądało. Nasuwa się porównanie do walk Adamka z Paulem Briggsem w wadze półciężkiej. I tam, i tu mieliśmy cios za cios. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby Adamek mógł pójść na tak otwartą wojnę z kimś z czołówki wagi ciężkiej. On po prostu nie jest naturalnym ciężkim i nim nigdy nie będzie.

Zostawmy Adamka. W sobotę Krzysztof Włodarczyk po raz drugi stanie w ringu z Francisco Palaciosem. Jak wyglądał ich pierwszy pojedynek, wszyscy doskonale pamiętamy. Ten będzie inny?
PS:
Na 100 procent będzie inny. Palacios, żeby wygrać, musi walczyć zupełnie inaczej niż półtora roku temu. W Bydgoszczy wydawało mu się, że prowadził na punkty, ale sędziom wydawalo się coś innego. Teraz na pewno będzie dużo bardziej agresywny, pewnie postara się o wygraną przed czasem. Czy to dobre dla Krzyśka? Zależy, jaki "Diablo" wyjdzie w sobotę do ringu. Jeśli będzie nastawiony na częste zadawanie ciosów, to na pewno będzie to przemawiać na jego korzyść. Krzysiek nigdy nie miał dobrej pracy nóg i te jego starcia z lotnymi na nogach rywalami zawsze sprawiały mu problemy. Jeśli Portorykańczyk będzie więcej bił, to siłą rzeczy musi się odsłonić, a Włodarczyk bije od niego dużo mocniej. Jeśli jednak "Diablo" skoncentruje się na chronieniu za podwójną gardą, nastawi się na jeden cios i znów "prześpi" walkę, to może się bardzo zdziwić.

Krótko: wygra czy nie?
PS:
Mam nadzieję, że tak. Dzwoniłem do Krzyśka we wtorek, wydawał się być dobrej myśli. Prosiłem go, aby zadawał więcej ciosów - nie koncentrował się na sile, ale szybkości. On nawet jak nie stara się bić szczególnie mocno, to te ciosy "ważą" więcej niż u większości innych zawodników kategorii cruiser. Nie może jednak znów liczyć na jeden cios, który rozstrzygnie walkę. {jcomments on}