Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

OpalachW pojedynku wieczoru gali w Akrze, Przemysław Opalach (13-2, 12 KO) 21 grudnia skrzyżuje rękawice z Kenijczykiem Danielem Wanyonyi’em (18-5-2, 15 KO). Pojedynek zakontraktowano na 12 rund, jednak olsztynianin przekonuje, że postara się o zwycięstwo przed czasem. „Nie wierzę, by sędziowie dali mi wygrać na punkty” – twierdzi założyciel Wilków Olsztyn.

Kamil Kierzkowski: Wkrótce czeka Cię kolejny zawodowy występ. W grudniu staniesz między ringowymi linami w… Ghanie. Skąd ta – dość oryginalna – propozycja?
Przemysław Opalach
: Dostałem ofertę parę tygodni temu, wydała mi się bardzo ciekawa. Organizatorzy przedstawili przeciwnika, poinformowali, że stawką pojedynku będzie przyzwoity tytuł. Naturalnie – nie o mistrzostwo świata, ale na pewno godny uwagi. Jak już wspominałem, długo się nie wahałem i przyjąłem propozycję. Jaki to będzie pas… nie ma to dla mnie aż tak dużego znaczenia. Również i pieniądze nie są wielkie. Nie można więc powiedzieć, że nawet w przypadku przegranej będzie „super, bo i tak zarobię pieniądze”. Nie. Interesuje mnie tylko wygrana.

- Zawalczysz wkrótce z Danielem Wanyonyi’em. Co wiesz o swoim przeciwniku?
Na chwilę obecną – niewiele. 18 wygranych, 15 przed czasem. Wszystko na swoim podwórku. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć do jakichś filmów z jego walk. Na pewno nie jest to jednak zawodnik z tzw. "pierwszej łapanki".

- Wygrana na punkty w Afryce może być dość kłopotliwa…
Mówi się, że na wyjazdach trzeba nastawić się na nokaut. I podejrzewam, że tak może być właśnie w tym przypadku. Z pewnością będę gotowy na 12 rund. Jestem jednak nastawiony na to, że muszę wygrać przed czasem. Zwycięstwo na punkty? Nie wierzę, by sędziowie dali mi wygrać.

- Nie obawiasz się problemów związanych z aklimatyzacją? W końcu to nie tylko inny kraj, ale i kontynent…
Na pewno będą jakieś problemy z tym związane. Trudno będzie jednak je wyeliminować. Cóż mogę zrobić? Chodzić przez te dwa miesiące na solarium i saunę, by robić walkę z cieniem? Nie będzie łatwo, ale nie przejmuje się tym aż tak bardzo. Będę tydzień, parę dni przed walką. Miejmy nadzieję, że to wystarczy. W końcu przyjeżdżam na walkę, nie na urlop.

- Potrzebne będą Ci na pewno odpowiednie szczepienia. Organizowałeś już coś w tym kierunku?
Całość mam nadzieję załatwić już w tym tygodniu. Jestem umówiony z lekarzem, przejdę wszystkie konieczne szczepienia. Lepiej chuchać na zimne.

- Wcześniej wspomniałeś, że zawalczysz o któryś z prestiżowych pasów. Możesz zdradzić jakieś konkrety?
Promotor z tamtej strony prosił mnie jeszcze, bym nic w tej kwestii nie zdradzał. Mogę jedynie powiedzieć, że będzie to jeden z mniejszych tytułów którejś z czterech głównych federacji: WBC, IBF, WBA lub WBO.

- Jak zamierzasz przygotowywać się do tej walki?
Prawdę mówiąc… to już od ponad miesiąca robię trening siłowy. Solidnie się wzmocniłem. Mam nowego trenera od przygotowania fizycznego – Marcina Woźniaka. Pomaga mi w tej kwestii również Bartek Bobrowicz, który przygotowuje obecnie również dwóch zawodników do undercardowych występów w KSW. Oczywiście trenuję dalej pod okiem mojego trenera – Marka Majewskiego. Wiem, że wielu pseudoekspertów twierdziło, że nie nadaje się na trenera. Jest to jednak mój wybór. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje i trenuje. Jest to nie tylko trener, ale i przyjaciel. Nie jestem z tych zawodników, którzy po przegranej zwalniają wszystkich wokół i zrzucają na nich winę. Za porażkę w maju na nikogo winy zwalał nie będę. To ja walczyłem, to ja przegrałem. To moja wina, nie trenera.

- W Ghanie zobaczymy nowego Przemka Opalacha?
Na pewno. Chcę się tak przygotować, by nie mieć do siebie żadnych zastrzeżeń. Od początku do końca wszystko musi być możliwie najbardziej profesjonalne. Najprawdopodobniej cała gaża pójdzie na pokrycie kosztów przygotowań – o ile dodatkowo nie będę musiał dołożyć do tego interesu. Podejmuję jednak ryzyko. Nie zarobię – trudno. Udowodnię jednak, że potrafię boksować.

- Tak na koniec: bierzesz ze sobą olejek do opalania?
Naturalnie! (śmiech). Z filtrem 60-tką. Korzystając z okazji – chciałbym gorąco podziękować i pozdrowić mojego najwierniejszego kibica – moją żonę, którą bardzo kocham. Szczere podziękowania również w kierunku Roberta Wolffa, za całą pomoc z jego strony. Pozdrawiam również Darka Dolkowskiego i Łukasza Dybicha, którzy zawsze wspierają mnie nie tylko na sali, ale i poza nią.