Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 
Artur Szpilka (17-1, 12 KO) po listopadowej wygranej nad byłym mistrzem świata dwóch kategorii wagowych Tomaszem Adamkiem szybko wrócił na salę treningową i już planuje kolejne występy. Niewykluczone, że następną walkę "Szpila" stoczy już w USA, gdzie zamierza się w najbliższym czasie przeprowadzić, a nad jego przygotowaniami będzie czuwał bardzo doświadczony amerykański trener Ronnie Shields.
 
Były trener słynnych Mike'a Tysona i Evandera Holyfielda opiekunem Artura Szpilki - brzmi niesamowicie.
Artur Szpilka: Bardzo chciałbym, żeby sprawa dobrze się ułożyła.

Z Ronnie'em Shieldsem wszystko jest już ustalone?
Nie, na razie to tak naprawdę jedna z opcji, ale Shields to bardzo dobry trener, a ja jestem na "tak". Więcej wiedzą jednak moi promotorzy. Oni wszystko mają załatwić.
 
Niedawno można było przeczytać, że ze względów formalnych będzie kłopot z dłuższym pobytem za oceanem.
Czytałem to, ale ja nie mam żadnego dożywotniego zakazu wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Jedyne, co muszę zrobić, to przedłużyć wizę pracowniczą. W tym nie ma chyba nic dziwnego? Zresztą, najpierw pojechalibyśmy tam na pół roku, a po tym czasie na chwilę trzeba byłoby wrócić. Takie są zasady. Wyjazd to nadal mój priorytet.

Przygląda się Pan rówieśnikom, o których też można usłyszeć, że to kandydaci na przyszłego czempiona?
Jasne, ale nie będę mówić o nazwiskach. Ja po prostu mam jasno określone cele, do których chcę dążyć. Na końcu jest mistrzostwo świata, w które ciągle wierzę. Łatwo nie będzie, ale kto mówił inaczej? Zresztą, ja w ogóle jestem pięściarzem, który lubi boks. Ten sport to dla mnie wszystko. Waga musza, kogucia... Nie ma znaczenia. Oglądam wszystko.

Wróćmy do walki z Adamkiem. Po wygranej z tak znanym zawodnikiem ludzie, którzy do tej pory nie widzieli w Panu materiału na czołowego pięściarza świata, teraz inaczej oceniają?
Myślę, że tak, ale dla mnie znaczenie ma tylko i wyłącznie zdanie bliskich osób. Zawsze tak było, a opiniami innych ludzi nigdy się nie przejmowałem. Przecież to chyba ja wiem, co robię na sali.