Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Nie kryję, że mieliśmy duże obawy, że Artura w którymś momencie poniesie fantazja i straci koncentrację, jednak zachował się perfekcyjnie - mówi Andrzej Wasilewski, współorganizator sobotniej gali Polsat Boxing Night, na której Artur Szpilka (17-1, 12 KO) pokonał na punkty Tomasza Adamka (49-3, 29 KO).

- Za nami trzecia edycja Polsat Boxing Night, nie ulega wątpliwości, że pod względem sportowym najlepsza...
Andrzej Wasilewski: Taki był nasz cel od samego początku. Do tej pory głównymi wydarzeniami były walki z udziałem Andrzeja Gołoty, postaci budzącej nieprawdopodobne emocje, ale nie ma co ukrywać, Andrzej w przypadku obu walk był już bardzo daleko od szczytu formy. Tym razem mieliśmy walki pięściarzy aspirujących, już albo wciąż, do wielkich pojedynków. Taki był od początku nasz pomysł i tak układana była karta walk.

- Niektórzy, już po walce, twierdzą, że Adamek nie był w najlepszej formie...
Cóż, nie da się uszczęśliwić wszystkich. Gdyby Adamek, na którego przecież podobno czekała już walka z Aleksandrem Powietkinem, wygrał, to mówiłoby się, że Adamek jest świetny, a Szpilka był słaby. Prawda jest taka, że Artur Szpilka wyszedł do ringu skoncentrowany i utrzymał tę koncentrację przez dziesięć rund. On przez całą walkę, jak przyznał, przyjął praktycznie tylko jeden cios, który poczuł. Zrealizował perfekcyjnie założenia taktyczne. Myślę, że swoją postawą odkupił wcześniejsze winy z walk, w których nie słuchał się narożnika. Tym razem był absolutnie profesjonalistą, był zimny jak chirurg i mówiąc brzydko: rozstrzelał Tomka Adamka. Generalnie znana jest tendencja sędziów do zawężania werdyktów, ale trzeba to otwarcie powiedzieć - Artur tę walkę wygrał wyraźniej niż dwoma punktami.

- Szpilka zaskoczył swoją postawą?
Problem z Arturem jest taki, że my nigdy nie wiemy, co on pokaże, natomiast wiemy, co powinien pokazać. Nie kryję, że mieliśmy duże obawy, że w którymś momencie poniesie go fantazja i straci koncentrację, jednak zachował się perfekcyjnie.

A oświadczeniem po walce, że wybiera się do USA?
Nie prowadziliśmy takich rozmów jeszcze, ale wszystko jest możliwe, najpierw musimy usiąść i podsumować walkę z Arturem i trenerem Łapinem, zastanowić się, co dalej. Pamiętajmy, że Artur jest wpisany na listę osób, które teoretycznie nie mogą być wpuszczane na teren Stanów Zjednoczonych, ale wszystko jest do dyskusji. Absolutnie będziemy szukać najlepszych dróg dla rozwoju kariery Artura i to jest nasz priorytet.

- Dawid Kostecki przegrał z Andrzejem Sołdrą. Rozczarował?
Bardzo, choć muszę przyznać, że ja nie byłem wielkim hurra-optymistą jeśli chodzi o wielką formę Dawida po takiej przerwie. Ja byłem pewny, że człowiek po dwóch latach w zakładzie karnym po prostu nie może być w świetniej formie. To była moja decyzja, by ta walka miała osiem a nie dziesięć rund i dobrze się stało, bo przy dwóch rundach więcej ta walka mogłaby się źle skończyć dla jednego lub drugiego. Dawid był blisko wygranej w drugim starciu, ale przegrał, słabo boksował i w takiej formie nie ma czego szukać w boksie zawodowym, szczególnie że oczekiwania wobec niego są duże, a forma była czwartoligowa. Andrzej Sołdra, którego też współpromujemy wraz z Babilon Promotion pokazał wielkie serce do walki i odkupił swoje winy za porażkę z Feigenbutzem. To bardzo fajna rzecz, gdy młody chłopak po ciężkim nokaucie wraca na ring i toczy naprawdę przyzwoitą walkę. Gratulacje dla niego.

- Wyniki walk Szpilka - Adamek i Kostecki - Sołdra to nie były jedyne niespodzianki w Kraków Arenie...
Tak, to była gala niespodzianek, pokazująca jak pięknym i nieprzewidywalnym sportem jest boks. Absolutnie zaskakujący był dla mnie rezultat pojedynku Maćka Sulęckiego z Grzegorzem Proksą. Co prawda Maćka nie przekreślałem całkowicie, ale faworytem wydawał się Grzesiek. Nie spodziewałem się takiej dominacji i chylę czoła przed Maćkiem i Andrzejem Gmitrukiem, bo świetnie przygotowali się do tej walki.

- Jak ocenia pan galę od strony organizacyjnej?
Dobrze, wspólnym ogromnym wysiłkiem naszym i Polsatu zrobiliśmy galę, jakiej jeszcze nie było. Chętnie zorganizujemy kolejne w takim formacie, o ile starczy zawodników na formułę polsko-polską, jak zauważył dyrektor Marian Kmita. Gala była fantastycznie zrealizowana telewizyjnie, świetnie oświetlona, dopisała publiczność. Był tylko jeden mankament, tzn. wolno wpuszczaliśmy kibiców na salę, jednak było to związane z licznymi doniesieniami o obecności bojówek klubów piłkarskich, które zjechały się, by zrobić awanturę. Stąd każda z ponad 17 tysięcy osób musiała zostać dokładnie przeszukana. Za tę niedogodność kibiców mocno przepraszamy, jednak mieliśmy na względzie ich bezpieczeństwo.