Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Tyson Fury (31-0-1, 22 KO) podczas wczorajszego treningu medialnego w Londynie przekonywał, że nie zmienił swoich wcześniejszych postanowień i sobotnia walka z Dillianem Whytem (28-2, 19 KO) będzie ostatnią w jego karierze. 

- Szczerze, to bardzo emocjonalna decyzja - powiedział "Król Cyganów". - Wiem, że nikt mi nie wierzy, bo wszyscy sądzą, że chodzi mi o kasę, ale ja odchodzę! Nie mam już nic do udowodnienia komukolwiek, swoje zrobiłem i starczy.

- Czy wygram czy przegram czy zremisuję w sobotę, damy dobrą walkę i jadę do domu. I to tyle. Tak po prostu czuję - tłumaczył czempion WBC wagi ciężkiej. - Przed ostatnim pojedynkiem z Wilderem siedziałem w Las Vegas w swoim pokoju i powiedziałem sobie: "ta walka z Wilderem jest ostatnia i myślę, że już żadnej więcej nie będzie". Ale po walce pojawiła się okazja, by zaboksować z Whytem na Stadionie Wembley. Takich szans się nie odrzuca - stadion w stolicy i ogromne wydarzenie. 

- Tak, planowałem odejść i oto odchodzę. Jak powiedział Juliusz Cezar: "wojowników nigdy nie zabraknie". Są miliony następnych - zakończył Fury.