Równo rok temu Tyson Fury zaszokował bokserski świat, detronizując króla wagi ciężkiej Władimira Kliczkę. Brytyjczyk, który zaskoczył w ringu znakomitego Ukraińca swoją ruchliwością i szybkością, musiał co prawda dać byłemu czempionowi rewanż, ale po tym, co wydarzyło się w pierwszej walce, można było się spodziewać, że wygra po raz drugi i będzie miał szansę przez kilka lat rozdawać karty w dywizji ciężkiej.

Minęło dwanaście miesięcy... dwa z pasów zrabowanych Kliczce przez Fury'ego nie mają właściciela, trzeci dzierży bijący się póki co ze średniakami Anthony Joshua. A Tyson Fury, ważąc jakieś 150 kg, wypoczywa na wakacjach z rodziną.

Tak naprawdę trudno jest stwierdzić, jak poważne są zdiagnozowane oficjalnie u olbrzyma z Wilmslow zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Pewne jest natomiast, że Wyspiarz od zawsze boks traktował bardziej jako sposób na zarobienie pieniędzy niż swoją życiową pasję.

- Jestem królem wagi ciężkiej od kilku miesięcy i mam już tego dość. Mam nadzieję, że Władimir odbierze mi pasy w rewanżowej walce, a ja znowu będę mógł jeść słodycze i zostanę zostawiony w spokoju - mówił Fury przed niedoszłym do skutku drugim bojem z Kliczką... i niekoniecznie był to tylko żart.

10 grudnia w Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii odbędą się dwie walki o tytuły mistrza świata wagi ciężkiej, których stawką będą pasy należące rok temu do Fury'ego. Ale co to za walki... Szkoda że boks, przynajmniej na razie, stracił tak ciekawą osobowość, a w dodatku zawodnika, który mógłby śmiało dominować przez lata.