Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Znalezione obrazy dla zapytania: breland ringpolska.pl

Po weekendowej wymianie "uprzejmości" z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO) za pośrednictwem mediów Mark Breland wydał oficjalne oświadczenie w sprawie swojego byłego podopiecznego.

- Po tym jak Deontay wyrobił sobie w boksie nazwisko, nowi ludzie dołączyli do ekipy i doszliśmy do momentu, gdy nie miałem nawet numeru telefonu do mojego zawodnika. Przez lata nie mogłem rozmawiać z Deontayem. Wszystko, co chciałem przekazać Deontyowi, musiało przechodzić przez Jaya [Deasa] - zakomunikował były szkoleniowiec czempiona WBC wagi ciężkiej. - Deontaya nie dało się już trenować, bo osiągnął punkt, w którym uznał, że wie o boksie więcej od nas wszystkich. Nie chciał już pracować nad poprawnym lewym prostym, bo wszystkich nokautował. Trener może czegoś nauczyć zawodnika tylko, jeśli ten chce się uczyć. Godzinami czekaliśmy na mistrza na sali treningowej, a Jay informował mnie o jego nastroju. Jeśli nie był w humorze, musiałem siedzieć cicho, żeby go nie rozgniewać i nie zostać zwolnionym.

- Nigdy nie przypuszczałem, że coś tak szalonego [jak oskarżenia o zatrucie wody] może się wydarzyć. Nie chcę nawet mówić, kto zajmował się wodą, bo te oskarżenia są tak niesłychane, że nie zasługują na komentarz. Każdy kto zna się trochę na boksie, wie, że przed i po walce są badania, więc to by było na tyle, jeśli chodzi o te śmieszne sugestie. I w końcu... w trakcie tej walki, jak i w wielu innych, nie mieliśmy cutmana, bo Deontay go nie potrzebował. Nie jestem lekarzem, ale wiem, że jeśli leci ci krew z ucha i masz zamglony wzrok, to może być coś nie tak z mózgiem. Dodatkowo siła ciosu bierze się z nóg, a jego nogi były całkiem odcięte. Dlatego podjąłem decyzję o poddaniu walki i zrobiłbym to ponownie - zapewnił Mark Breland.